Amadjar



Tinariwen nie musi tworzyć mitologii dla siebie, ani o sobie. Historia tego zachodnioafrykańskiego zespołu koczowniczych Tuaregów z Mali, sięga 1979 roku i obejmuje wygnanie, gwałtowne konflikty polityczne, ale również przywiązanie do własnej tradycji. Pomimo tego, jak bardzo zasługują na to, by móc spocząć na laurach, nadal kultywują swoją obyczajowość, umniejszając status gwiazdy afrykańskiego bluesa z żarliwą uczciwością, której brakuje wielu luminarzom zachodniej popkultury. Muzyka Tinariwen, w początkowym okresie powstawała na terytorium Mali, dopóki członkowie grupy nie zostali zaatakowani przez islamskich fanatyków religijnych, którzy uznali ich poczynania za świętokradztwo. Po tragicznych dla zespołu wydarzeniach zespół musiał opuścić swoją ziemię i kontynuować działalność artystyczną na obczyźnie.

Po latach wygnania Tinariwen wraca do Afryki Zachodniej. Album Amadjar [2019], powstał w trakcie dwutygodniowej sesji pod namiotem rozbitym na pustyni pod Nawakszutem w Mauretanii, z udziałem zaproszonych gości. W nagraniach wzięli udział: mauretańskie małżeństwo griotów Noura Mint Seymali i Jeiche Ould Chighaly, oraz wianuszek muzyków reprezentujących świat kultury zachodniej m.in: multiinstrumentalista i współpracownik Nicka Cave'a, Warren Ellis, rockmen Rodolphe Burger, oraz przedstawiciel sceny alternatywnej Cass McCombs. Ten gwiazdorski róg obfitości dodaje nowe elementy do stylu, który Tinariwen udoskonalił tak dobrze, że wyjęta spod prawa kraina, w której wypieka się pustynnego bluesa, nie może być pomylona z czymkolwiek innym.

W obrębie tytułu projektu i słowa Amadjar zwiastującego "nieznanego gościa", członkowie grupy zastanawiają się nad konkretnymi doświadczeniami wyjętymi z własnego życia, zanurzając się w tematykę inspirowaną obserwacją natury, relacji międzyludzkich, bieżących wydarzeń politycznych, opisanych za pomocą sugestywnych środków wyrazu zrozumiałych dla szerokiej publiczności. Album w całości spowity jest mglistą atmosferą Sahary – surowym krajobrazem, w którym został stworzony. Rozmyte gitary, falujący rytm, dyskretnie podana elektronika, meandrujący tembr wokali i zbiorowe śpiewy wybrzmiewają tak szczerze, jakbyśmy w muzyce Tuaregów, słyszeli wieczorny zefirek wyplatający różę wiatrów z pustynnego bluesa.

Trzeba posłuchać: Tenere MaloulatTaqkal Tarha, Anina, Kel Tinawen, Mhadjar Yassouf Idjan





Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Global Net

Komentarze