Mike Milosh wolałby, żebyś nic o nim nie wiedział. I przez chwilę było to nawet łatwe. Kiedy w 2013 roku Kanadyjczyk wydał swój pierwszy album pod pseudonimem Rhye , mylne tropy i aura tajemniczości unosząca się nad intrygującym debiutem artysty, z całą pewnością wzmogły zainteresowanie, chociaż – jak twierdzi sam twórca, początkowa anonimowość nigdy nie miała być chwytem marketingowym. Celem nadrzędnym było przekierowanie uwagi słuchaczy na samą muzykę, z pominięciem dociekliwych pytań o poglądy, osobowość i życie prywatne artysty. Ma to ścisły związek z wielkim szacunkiem Milosha dla Dark Side Of The Moon i rozczarowaniem, kiedy zupełnie niepotrzebnie przeczytał wywiad z członkami zespołu Pink Floyd. Z tego samego powodu mówi, że nie chciałby osobiście poznać Thoma Yorke'a, mimo że uwielbia piosenki Radiohead. Muzyka może być samodzielnym bytem, a dla wielu z nas głębokim przeżyciem, niepotrzebującym dodatkowego kontekstu. Praktycznie cała dyskografia Rhye idealnie odzwierciedla...
o muzyce z kulturą