M - jak Magdalena



Każdy gatunek muzyczny jest nieuchwytnym i ciągle zmieniającym się paradygmatem. Często błysk geniuszu wystarcza na jedną, dwie płyty – a natychmiast, ktoś bardziej innowacyjny przejmuje rolę prekursora nowych czasów. Tahliah Barnett, angielka z rodziny o jamajsko-hiszpańskich korzeniach przeżywała już ciężki okres. Zawód miłosny i problemy zdrowotne z pewnością położyły długi cień na jej karierze, ale cierpienie, jak wszyscy wiemy, jest paliwem kreatywności. 

Artystka z długoletnim wątkiem zawodowej tancerki, występująca pod pseudonimem FKA Twigs, co najmniej od dekady ma realny wpływ na to, co w muzyce i dyscyplinach okołomuzycznych robią jej rówieśnicy. Jeśli jej debiut LP1 [2014], był przełomem zmieniającym krajobraz R&B, a mini album M3LL155X [2015], niezbędnym pomostem, to najnowsze wydawnictwo FKA Twigs – Magdalene [2019], sprawia wrażenie osiągnięcia celu uzbrojonego w najlepsze dotychczasowe pomysły, cechy wokalne i produkcyjne, które zapewne nigdy nie odnajdą się w klubie. Być może optymistyczne to nie jest, ale bezkompromisowe – już, jak najbardziej.













Okładka Magdalene, to dziwnie pokancerowany, cyfrowo zmanipulowany portret Barnett, epatujący techniczną dekompozycją i emocjonalną pustką. Zmieniające kształty prezentacje wizualne Twigs, niesamowita choreografia i skandalizujący kierunek artystyczny działają tutaj w tandemie, tworząc rażący i nowoczesny erotyzm, który jest ucieleśnieniem kobiecej seksualności jako zagadki, czegoś, co w równym stopniu wywołuje ekstazę i niepokój. Podczas gdy poprzednie płyty prowokacyjnie nawiązywały do uniwersalnego ładunku erotycznego, Magdalene, przygląda się różnym siłom życia, które zderzają się z seksualnością – czerpią natchnienie z przepływu energii i spersonalizowanych doświadczeń.

Jednak pod liryczną warstwą migotliwych odczuć, dzieje się znacznie więcej. Instrumentalna wartość produkcji jest głębsza niż kiedykolwiek. Podczas gdy poprzednie utwory FKA Twigs, koncentrowały się przede wszystkim na walorach wokalnych jako narzędzia do prezentacji atmosfery – Magdalene, czuje się bardziej spójna i kompletna. Na tej płycie usłyszymy mięsisty bas, grzmiące bębny i szereg nietypowych instrumentów. Różnorodność jest zaletą tego zbioru. To w pełni profesjonalna produkcja, wykorzystująca wszystkie narzędzia umożliwiające precyzyjne zarządzanie skalą emocji. Choć lista płac jest imponująca: Skrillex, Nicolas Jaar, Jack Antonoff, Arca, Daniel Lopatin, ani na moment nie ma wrażenia przesady. Głównym spoiwem całego projektu jest głos Brytyjki, który jest światłem w ciemności prowadzącym słuchacza przez liryczny labirynt wzlotów i upadków. Choć na pierwszy rzut oka, dosadne teksty często są tutaj kliszami – to jednak głębia tej płyty, nie powinna być oceniana powierzchownie, a raczej przez pryzmat całościowej prezentacji, z obrazami wideo łącznie. Finałowe nagranie Cellophane, idealnie ilustruje istotę rzeczy. Pojedyncze nuty unoszące się między słowami, zanurzają głos wokalistki w sennej atmosferze i całkowicie giną w niepowtarzalnej sprawności wokalnej Tahliah Barnett. Utwór jest surowy, szczery, muzycznie nagi – to okno jej duszy, a zarazem instrukcja obsługi Magdalene.

Trzeba posłuchać: Home with You, Sad Day, Holy Terrain, Fallen Angel, Daybed, Cellophane




Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Young Turks

Komentarze

Prześlij komentarz