Krok wstecz, nie musi oznaczać porażki

 


Ciężko będzie znaleźć kogoś bardziej wyrazistego niż John Mayer. Pewne miejsce amerykańskiego piosenkarza, gitarzysty i autora tekstów wśród najpopularniejszych artystów muzyki współczesnej, jest wynikiem umiejętności pisania chwytliwych popowych melodii oraz płynących z głębi serca tekstów, ściśle powiązanych z charakterystycznym brzmieniem jego gitary zarezerwowanym dla bluesa i muzyki rockowej. Ale głównym składnikiem sukcesu Mayera jest jego kreatywność i uparta pewność siebie, która powoduje, że artysta – czasami demonstracyjnie, zmierza w stronę przeciwną do obowiązujących trendów.












Jednak nic nie sugeruje, żeby Sob Rock [2021], ósmy studyjny album Johna Mayera, miał wpaść w pułapkę bezmyślności. Prawdę mówiąc, jego nowa wizja jest tak kompletna, że właściwie sama pisze własną recenzję. "Udawaj, że ktoś nagrał płytę w 1988 roku i odłożył ją na półkę" – wyjaśnia, "i to właśnie zostało znalezione w tym roku". Rozbrajającą wypowiedź Mayera można odczytać, jak rodzaj ironii skupionej na własnej indywidualności, która wznosi toast za stare dobre czasy, kiedy muzycy byli bardziej skłoni podążać za instynktami wolnymi od elektroniczno-społecznościowych wyzwalaczy.

Trzeba przy tym jasno dodać, że praktycznie wszystkie utwory Sob Rock, w sposób ekstremalnie dokładny przenoszą nas w lata 80 i odtwarzają ten moment w historii popkultury, który wielu fanów muzyki do dzisiaj darzy wielkim sentymentem. A był to czas innowacyjnych technologii, mających ogromny wpływ na podniesienie walorów dźwiękowych wielu produkcji. Gładkie, wręcz luksusowe brzmienie płyt, takich jak: Back in the High Life [1986] – Steve Winwooda, Scenes From The Southside [1988] – Bruce Hornsby’ego czy The Seventh One [1988] – Toto, do dzisiaj zachowuje wzorcową jakość i dostarcza sporo żywych emocji. W tak rozumiany kontekst John Mayer wpisuje autentycznych świadków epoki. Udział w sesji legendarnego producenta Dona Wasa, basisty Pino Palladino i klawiszowca Grega Phillinganesa, dodaje nagraniom szczególnego splendoru.

Mayer to sprytny rzemieślnik, biegły w naśladowaniu wielu muzycznych stylów. Rozkwitające perkusyjne intro zapowiada główny utwór Last Train Home, który brzmi, jak zapomniany fragment ścieżki dźwiękowej do starych filmów z Tomem Cruise'm. Chwytliwy motyw przewodni napędzają zdublowane plamy syntezatorów, oszczędne "claptonowskie" gitarowe wstawki i sekcja rytmiczna ze słoneczną ścieżką congów. Z kolei intrygujące nagranie Wild Blue rozpoczyna swój bieg tam, gdzie kończy się pamiętny Sultans of Swing – Dire Straits. Tutaj, charakterystyczną motorykę utworu przeplatają gitarowe wypady w stylu Marka Knopflera. W innym miejscu narastająca ballada Shot in the Dark, z cichą wokalizą Maren Morris i dyskretną partią instrumentów smyczkowych, przywołuje wyszukane produkcje The Blue Nile. 

W gruncie rzeczy Sob Rock odzwierciedla człowieka samotnego w swojej wielkości, grającego przeciwko sobie na najdroższej szachownicy świata. Zawsze neurotyczny i zaborczo samoświadomy John Mayer, bardzo zręcznie zabezpieczył się przed krytyką. Wydaje się być wygodny i zadowolony. Nigdy nie przegrywa, ale też nigdy nie wygrywa.





Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Peggy Sirota

Komentarze

  1. Pełna zgoda. Cała dekada lat 80’ obfitowała w genialne produkcje. Miło, że Mayer odważnie o nich przypomina.

    OdpowiedzUsuń
  2. < kantor wymiany >05 sierpnia, 2021

    Przede wszystkim Wild Blue! Ten kawałek po prostu masakruje każdą nową piosenkę na tej płycie.
    To właściwie jedno z najlepszych studyjnych nagrań, jakie Mayer kiedykolwiek popełnił. Mieszanka
    JJ Cale'a, Claptona i Knopflera zanurzona w popowym klimacie. Zjawiskowa rzecz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... aż dziwne, że niema do niego teledysku. Moim zdaniem, to właśnie ten numer powinien
      cały album promować.

      Usuń
    2. Teledysk właśnie został opublikowany i dołączy do wpisu powyżej.

      Usuń
  3. Bartek Sikora07 sierpnia, 2021

    Wykorzystanie brzmienia i rola różnych gitar na Sob Rock, budzi mój szacunek.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz