Wyspa zwodniczych hałasów
Islands of Noise [2022] drugi album Modern Nature – ruchomego projektu prowadzonego przez urodzonego w brytyjskim Blackpool muzyka Jacka Coopera, będącego wcześniej częścią niezależnego duetu Ultimate Painting, może wzbudzić podziw słuchaczy. Zmienna wielobarwna instrumentacja, wewnętrzna dyscyplina, mistyczne teksty, przekonujący wokal oraz udział gwiazd współczesnej sceny free jazzowej: saksofonisty Evana Parkera i pianisty Alexandra Hawkinsa sygnalizują, że mamy tutaj do czynienia z poważnym, twórczym przedsięwzięciem.
"Nie bój się, wyspa jest pełna odgłosów"
Kiedy Cooper napisał ten cytat pochodzący ze sztuki Williama Szekspira na ścianie swojego studia, zapoczątkował tym samym dwuletni okres intensywnych prac obfitujących w plątaninę skrajności: od natury muzyki, hałasu i ciszy do chaosu, zamieszania i destrukcji, które – przynajmniej początkowo, wydawały się niemożliwe do ogarnięcia. W końcu zapalony Brytyjczyk wyobraził sobie fikcyjną wyspę Prospera i ubrał ją w ruchome krajobrazy zmieniające się w czasie trwania poszczególnych utworów. Gitara, teksty i wokal Coopera, bębny Jima Wallisa i bas Johna Edwardsa, stały się fundamentem powoli budowanej narracji stanowiącej punkt wyjścia do pokolorowania nagrań różnymi instrumentami. Lasy, doliny i życie wyspy, odtwarza tutaj zespół improwizatorów klasycznych pracujących wokół pewnych tonacji i zalążków melodii, dla których kontrapunktem są free jazzowe wtrącenia fortepianu Hawkinsa, trąbki Lily Carassik, oraz saksofonów Parkera i Tobiasa.
Na Islands of Noise wszystko mogłoby się okazać irytująco pretensjonalne, gdyby efekt końcowy nie był tak hipnotyczny: wystarczająco abstrakcyjny – żeby rozbudzić wyobraźnię i na tyle melodyjny – by zatrzymać uwagę. Paleta emocjonalna dzięki wokalom Coopera zarówno tym instynktownym, jak i tym sprzecznym z naturą jest pełna melancholii, co podkreśla odpowiednio kreowana przestrzeń. Album jest głęboko angażujący, oszałamiająco zaaranżowany, bogaty w poetykę i działa na dwóch różnych płaszczyznach. Można się nim cieszyć wyłącznie ze względu na bogactwo brzmieniowe, ale dla słuchaczy zainteresowanych tekstami, siedem z dziesięciu utworów, zręcznie narysuje cały świat.
Projekt otwiera krótkie instrumentalne preludium Tempest, którego delikatnie zamyślona atmosfera zapowiada nadchodzącą dramaturgię płyty. Dunes to miejsce, w którym po raz pierwszy słyszymy bębny Wallisa i jest to uroczysty moment z szansą na reset i nowe otwarcie. Kolejne utwory Performance, a później Ariel sprawiają wrażenie absolutnie bezbłędnych. Linia gitary Coopera na pierwszym z nich świadczy o funkowej figlarności, a rytmiczny motyw nagrania, natychmiast odrywa nas od ziemi. Z kolei Ariel, oczaruje wszystkich marzycieli szukających doznań w złożoności poetyckich strof, podkreślonych harmonijną współpracą gitary akustycznej, wiolonczeli i pojedynczych zawołań fortepianu. W mięsistym lekko jaazującym motywie Masque, władcy rytmu i saksofonów lekko górują nad tekstem Coopera, który jak zaczarowany powtarza: "jak to słodko brzmi", rozpalając wyczekiwany promyk nadziei. W mistrzowsko rozpisanym rytmicznie Brigade, słuchacze powinni zwrócić uwagę na fantastycznie ustawioną współpracę duetu saksofonów w finałowej części nagrania. Swoboda i otwartość uchwyconej improwizacji, potrafi w tym miejscu naprawdę zwalić z nóg.
Ale Islands of Noise może wydawać się nieodgadniona. Cooper jest świetnym tekściarzem, zdolnym do przekształcania zupełnie przyziemnych rzeczy, w wysmakowane fragmenty poezji. Mimo to często czyni swoje narracje tajemniczymi, a jego uczucia pozostają nieodgadnione. Płyty zdążyłem posłuchać już dobrych kilka razy i zawsze "odpadam", usiłując rozszyfrować jej skrywaną twarz. Czy ta wyspa jest nowym początkiem? Próbą naprawienia wyrządzonych krzywd, czy ukrytą formą ich powtórzenia? Cooper pochyla się nad tymi pytaniami podczas wzmożonego finału Build, w którym jego mała orkiestra improwizacyjna nagle eksploduje serią wykrzykników: "Czy ty to widzisz? ... Czy ty to widzisz? ... Czy ty to widzisz?", ale nie dopowiada, co to właściwie jest: przeszłość, przyszłość, kataklizm, czy może zbawienie.
Foto: Enviromental Art
Trzeba też dodać, że całość dopełnia wersja instrumentalna płyty Island Of Silence [2022] oraz bogato ilustrowana książka zawierająca prace artystów, którzy na swój sposób reinterpretują, dekonstruują lub czerpią inspirację z 10 powyższych utworów. Należą do nich nominowany do Bookera poeta Robin Robertson, mikolog Merlin Sheldrake, ilustratorka Sophy Hollington, erudyta Eugene Chadbourne i Richard King, autor popularnej książki o historii brytyjskich rytuałów muzycznych.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, jedna z ciekawszych obecnie formacji na wyspach :)))
OdpowiedzUsuńAlbum nabiera kontekstu oglądany w wersji 39 min. klipu wideo: https://youtu.be/_ooo4fNfFFs
OdpowiedzUsuńWidać, że wszystko jest przemyślane w najdrobniejszych szczegółach.