Więc jesteśmy



W warstwie lirycznej jednego z wczesnych utworów Foo Fighters Times Like These, Dave Grohl przemycił sugestię niepewnej przyszłości zespołu. U podstaw tej myśli leżało przesłanie akceptacji, że losowa przemienność zdarzeń jest rodzajem dobrodziejstwa, w którym pasmo niepowodzeń może nadać sens naszemu życiu. Na nowej płycie Foo FightersBut Here We Are [2023] – pierwszym po śmierci perkusisty Taylora Hawkinsa, lider zespołu aktywnie zmaga się z tak zdefiniowaną refleksją. Podczas gdy członkowie grupy publicznie opłakiwali nagłą śmierć swojego najlepszego druha, Grohl po cichu opłakiwał śmierć swojej matki. Tak więc But Here We Are przybywa z serdecznym oddaniem najbliższym osobom, których już nie ma. Przez cały album Grohl rozmyśla nad słowami pocieszenia, które zwyczajowo sobie wmawiamy: burza minie, wszystko, co kochamy, nie trwa wiecznie, może nauczymy się żyć i kochać na nowo w obliczu trawiącego bólu, a może nie ma to żadnego znaczenia? Grohl zwraca się więc w stronę kolegów z zespołu. Nie ma gotowych odpowiedzi ani sprecyzowanych planów. Często pogrąża się w żałobie i jej następstwach. Zespół nie nadrabia syntezatorami, mięsistymi bitami ani wianuszkiem bluesowych wokalistek. Muzycy tłoczą się blisko siebie i grają głośno, ze złością, pasją i desperacją. To najciekawszy album Foo Fighters od co najmniej dekady.












Oczywiście, że są teraz innym zespołem. Zmienił się skład i zmieniła się misja. But Here We Are jest wspomnieniem tych, których stracili, ale jest także przypomnieniem potencjału grupy. Kilka utworów nawiązuje do drugiego i trzeciego albumu Foo Fighters, z grungowymi gitarowymi akordami i przybrudzoną produkcją balansującą między napiętymi a przygnębionymi odczuciami Grohla.

Na singlu promującym Rescued zastajemy lidera Foo Fighters w trybie zaktualizowanej pasji. Muzyk osiąga swój najbardziej maniakalny stan w zwrotkach i przed refrenem, osiągając punkt kulminacyjny, gdy krzyczy: Czy to się teraz dzieje?! Następnie dość nieoczekiwanie obniża refren o całą oktawę. Kiedyś Grohl komponował swoje partie, aby eskalowały – teraz robi coś przeciwnego, dodając zauważalne rozwarstwienia oddające stan emocjonalny lidera. Rescued sugeruje, że Foo Fighters wracają do swoich rock'n'rollowych korzeni, ale But Here We Are zawiera kilka fragmentów, kierujących jasno zdefiniowane brzmienie grupy na zaskakujące, bo dream-popowe terytoria. W kulminacyjnym momencie utworu Show Me How pojawia się ścieżka wokalna córki Grohla, Violet, której obecność dodaje pokrzepiającej otuchy. Dave wydaje się uspokajać zarówno swoją rodzinę, jak i siebie, śpiewając: zajmę się wszystkim, nawiązując do ciężaru, jaki dźwiga, podczas gdy Violet wydaje się uspokajać swojego ojca swoimi delikatnymi, pocieszającymi harmoniami. A potem jest przedostatnia 10-minutowa odyseja The Teacher. Jej groźna bezpośredniość eskaluje z każdym grzmiącym wersem, co prowadzi nas do najbardziej wymagającego i traumatycznego momentu płyty. W ciągu kilku następnych minut utwór całkowicie się rozjeżdża pod ciężarem słów: Pokazałeś mi, jak oddychać, ale nigdy nie pokazałeś mi, jak się pożegnać. Do widzenia! – krzyczy Grohl, podczas gdy gitary i perkusja niemalże wylatują z orbity. To niezwykłe, że po tak traumatycznym okresie są do tego zdolni.

But Here We Are jest pełen stylistycznych sprzeczności. Wprawdzie Foo Fighters nigdy nie byli brzmieniowym monolitem, ale teraz z łatwością mogliby wrócić z burzliwą, afirmującą życie płytą albo zrobić coś zupełnie przeciwnego i zaproponować oczyszczającą dawkę introwertycznych ballad. Po wysłuchaniu wszystkich nagrań wydaje się jednak, że But Here We Are utknął gdzieś pośrodku, co oznacza pewien brak spójności. Under You i Nothing at All – biorąc pod uwagę zaangażowane teksty i bardziej eksperymentalne struktury, to wciąż przeciętne kawałki Foo Fighters. Z kolei The Glass jest jakby obcy płycie, ale bezpośrednio nawiązuje do relacji Grohla z Hawkinsem, poszukując ich przyjaźni w odbiciu lustra. Nagranie wydobywa kluczowe pytanie Grohla: jak mogę tu być, gdy ciebie nie ma? 

Jednak Foo Fighters i Dave Grohl wciąż są obecni. Czasami wystarczy trwanie. Brzmi to jak okrutna ironia, że w obliczu tak wielu przeciwności losu grupie udało się nagrać najbardziej kreatywny album od co najmniej 15 lat. Dzięki migotliwym, zaangażowanym riffom But Here We Are jest w równym stopniu ambitny, co przejmujący, pozwalający członkom zespołu otrząsnąć się z traumy z pokerową twarzą mistrza.  



Roswell Records, 2023
Foto: materiały prasowe NME

Komentarze

  1. Niewierny Tomasz14 czerwca, 2023

    Wygląda na to, że brak Hawkinsa dało zespołowi chwilę na refleksję i powrót do korzeni alternatywnego rocka. Prawdę mówiąc, nie odbiega to zbytnio od zwykłego podejścia Foo Fighters; zespół gra grunge-rocka, większość nagrań utrzymana jest w tonacji durowej, a chwytliwe refreny z całą pewnością wypełnią stadiony. Jednak świeże wybory stylistyczne robią różnicę. Szybko da się zauważyć wpływy noise popu i shoegaze w pracy gitar, 10-minutowy The Teacher i śmiały utwór finałowy, który nie jest zbyt odległy od kawałka Earhmover - Have a Nice Life. Liryczna eksploracja żalu jest szczera i głęboka, ale wszystko razem zachowuje sensowne proporcje. Jest nieźle, lepiej niż się spodziewałem.

    OdpowiedzUsuń
  2. P-a-c-y-f-a14 czerwca, 2023

    Płyta, która wzmocniła moje przekonanie, że wielka sztuka zawsze czerpie inspiracje z ludzkiego cierpienia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. bądźmy kwita14 czerwca, 2023

    z tym cierpiętnictwem bym nie przesadzał. cwana kalkulacja i medialna zagrywka w wykonaniu starych wyjadaczy pod album, który do wielkiej księgi rocka nie wnosi niczego odkrywczego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewierny Tomasz15 czerwca, 2023

      Poza bezspornie klasycznym albumem, który na pewno przejdzie do historii. Trochę kolega przegiął.

      Usuń
    2. bądźmy kwita15 czerwca, 2023

      nie sądzę

      Usuń

Prześlij komentarz