Bardziej znany jako gitarzysta w zespole Kurta Vile'a, niezwykle utalentowany nowojorski muzyk, kompozytor i tekściarz Stevie Gunn,
chyba najlepiej czuje się w roli niezależnego undergroundowego barda
Brooklynu. Najnowszy solowy album artysty niezauważalnie wtapia się w
zaułki dzielnicy zagadkowo brzmiącym tytułem The Unseen in Between [2019]. Przy wsparciu wytwórni Matador Records,
dziewięć nowych piosenek Gunna zabiera nas w świat folku, psychodelii i
bluesa. W żadnym razie nie oznacza to wycofania. Dźwiękowy obraz płyty
uzupełniony aranżacyjnym wkładem członków zespołu, w tym basisty Boba
Dylana – Tony Garniera, ma wyrazistą fakturę, gitara rytmiczna w rękach
lidera wybrzmiewa ostrymi konturami, a linia wokalu – choć surowa,
niesie w sobie liryczne echo twórczości Nicka Drake'a.
Urzekające gitarowe kotwice Steve'a
Gunna zawsze były bardziej szanowane przez tych, którzy świadomie
podjęli trop artysty. Niezależnie od tego, czy chodzi o jego obszerną
dyskografię, czy też wspólne projekty z Hissiem Goldenem Messengerem, Michaelem Chapmanem, Johnem Truscinskim, czy Tonym Garnierem, Gunn okazał się być enigmatycznym wciągającym muzykiem, który nie boi się zmian. Dwie ostatnie płyty Way Out Weather [2014] i Eyes on the Lines [2016],
zaoferowały słuchaczom bardziej dostępne aranżacje, wypychając linię
wokalu Gunna na pierwszy plan. Jego najnowszy projekt wydaje się być
sugestywną kontynuacją tej trajektorii.
Choć Steve Gunn częściowo odszedł od
magii gitary elektrycznej, jego utwory ciągle potrafią mocno zakotwiczyć
się w świadomości słuchaczy: Zanim zacząłem śpiewać, zawsze
pisałem skomplikowane partie gitar i różne aranżacje. Zajęło mi trochę
czasu odkrycie pisania prostych piosenek. Zaczynam rozumieć, jak potężna
może być prosta piosenka i jak trudno jest napisać dobrą, prostą
piosenkę. To jest coś, do czego dążyłem. Nie chciałem się już ukrywać za
siecią gitarowych przesterów.
The Unseen in Between wyraźnie skraca
dystans lżejszym brzmieniem i ekspozycją zagadkowych, nie zawsze
jednoznacznych tekstów, pozostawiających spory margines na osobiste
interpretacje słuchaczy. Zamiast pisać abstrakcyjne piosenki pozbawione
znaczenia, Gunn pisze abstrakcyjne piosenki, które zastanawiają się,
kochają i bolą. W nawiązaniu do tytułu albumu artysta przekazuje emocje
osób postronnych, których uczucia są równie autentyczne, a robi to z
poczuciem podziwu i empatii.
Jego twórczość w jakimś sensie jest
artystycznym paradoksem. Gunn tworzy muzykę hipnotyczną, mocno
zakorzenioną w chwili obecnej. Pisze też aktualne teksty, które czerpią z
osobistych doświadczeń, ale jako autor wyłącza się z opisywanych
sytuacji i ustawia w roli nieuchwytnego obserwatora, przekształcając
przeciętnego Kowalskiego w uzdrowiciela, poetę i zakłopotanego adresata.
Trzeba posłuchać: New Moon, Morning Is Mended, New Familiar
Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Global Net
Komentarze
Prześlij komentarz