Aby album kanadyjskiej ikony indie Maca DeMarco został zauważony, potrzeba jednej piosenki. Potem potrzeba jeszcze kilku, żeby wszystko stało się dziwne i trochę bardziej nieoczekiwane. Jak późne sierpniowe żniwa, tak Mac DeMarco na nowej płycie przynosi owoce najdojrzalsze, najsłodsze i najbardziej soczyste. Guitar [2025] napisany, nagrany i zmiksowany w całości jego własnymi rękami, staje się intymnym autoportretem artysty, który w połowie trzydziestki próbuje uchwycić puls codzienności: Myślę, że Guitar to najbliższe prawdy odbicie mojego życia, jakie potrafię przelać na papier – wyznaje. Od zawsze ujmował nas swoim żartem, prostotą i lekkością bycia. DeMarco nigdy nie udawał, że chce więcej, niż daje mu życie i może dlatego miliony widzą w nim bratnią duszę. Jego przeszłość mieni się historiami szalonymi, śmiesznymi i gorzkimi, splecionymi z muzyką, która uczyniła go jednym z najważniejszych bohaterów sceny indie. Nowe piosenki nie zrywają z tym dziedzictwem, ale teraz z gitar...
o muzyce z kulturą