Luty też może być słoneczny



Trudno w pełni zrozumieć, jak duży jest Teksas, dopóki nie wybierzemy się w podróż jedną z pustych autostrad, na której horyzont bawi się z nami w chowanego, rozwijając we wszystkich kierunkach nieskończone przestrzenie nietknięte ludzką ręką. Jeśli jesteśmy sami albo z ukochaną osobą u boku, łatwo wtedy zatopić się w marzeniach – poczuć wiatr we włosach, doświadczyć niczym nieskrępowanej wolności.

Dla amerykańskiego tria wiecznych wędrowców Khruangbin i uznanego wokalisty soulowego Leona Bridgesa, artystyczne tropy skrzyżowały się dwa lata temu podczas trasy koncertowej, a motyw wielogodzinnych eskapad drogami prowincjonalnej Ameryki stał się inspiracją dla wspólnego projektu wydanego pod nazwą Khruangbin & Leon BridgesTexas Sun [2020]. Podczas gdy Bridges i Khruangbin raczej nie nadają na tej samej fali – to ludowy rodowód, z którego wypływa ich muzyka, jest tutaj natchnionym spoiwem dla czterech przebojowych utworów. Sugestywne wokale Leona Bridgesa, zapewniają emocjonalną grawitację dla bujnie zaaranżowanych psychodeliczno-rockowych krajobrazów Khruangbin i ta oryginalna kombinacja działa tak dobrze, że już teraz mam nadzieję na ewentualną kontynuację.













Wraz z otwierającym EPkę utworem Texas Sun, natychmiast pojawia się uczucie komfortu. Tekst wokalisty zachęcający do tego, żeby przejechać się, dopóki słońce nie zachodzi, ożywiony metalicznym tonem gitary i spokojnym pulsem bębnów, przyciąga jak magnes. To przyjemny balsam w erze ciągłej frustracji – zdumiewająco prosty sposób na oderwanie się od internetowej rozpaczy. Wystarczy wsiąść do samochodu z kimś, kogo naprawdę kochamy, a potem spróbować dogonić horyzont.

Kolejne trzy nagrania podążają za atmosferą przeboju tytułowego. Różniącymi się podejściami, zgrabnie przeskakują od utworu Midnight, zabarwionego elementami muzyki soulowej i psychodelii, poprzez dziwne dub-funkowe brzmienie C-Side, aż do spowolnionego finału Conversion. Wszystkie kompozycje przyciągają uwagę – zachęcają do odczytania intencji, uważnego przesłuchania, albo dryfowania na jawie. Każda z wymienionych opcji jest całkowicie satysfakcjonująca, chociaż efekt końcowy zawsze będzie taki sam – bo Texas Sun, to perfekcyjnie zaplanowana ucieczka.





Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Pooneh Ghana

Komentarze

  1. Niewierny Tomasz07 lutego, 2020

    Od kiedy "zapętlony" Texas Sun rozbrzmiewa w mojej ciężarówce, znad grubej warstwy chmur wyjrzało słońce a ja czuję, że ten kawałek wkrótce stanie się hymnem zawodowych kierowców. Ależ ta piosenka klei się do widoku za szybą. Pozdrawiam z trasy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjątkowo sugestywna piosenka samochodowa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewierny Tomasz08 lutego, 2020

      ... taka z wiatrem we włosach.

      Usuń
    2. ... i dziwnym uczuciem tęsknoty.

      Usuń
  3. Przy okazji spóźnione podziękowania (ogrom pracy) za kontynuację tryptyku o współczesnej elektronice i syntezatorach modularnych. Mam tu na myśli temat "W labiryncie przypadkowych połączeń" Rzecz dla mnie ciekawa. Momentami przywołuje nie tylko Kraftwerk, ale również wczesne prace Tangerine Dream. Nagrania dosyć powściągliwe, a sieć neuronowa wyjątkowo łaskawa, jakby nie chciała zapomnieć, że jej protoplastą ciągle jest człowiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje ostatnie zdanie daje do myślenia - bo istnieje cała paleta prac eksperymentalnych w których bloki modularne zdają się podążać już własną drogą, tworząc prawdziwe muzyczne horrory z miliardów internetowych śmieci.

      Póki co, miłego słuchania i odrobiny lenistwa życzę.

      Usuń

Prześlij komentarz