Garść refleksyjnych winiet z Montrealu




Jak sugeruje tytuł szóstej płyty The Besnard LakesAre The Last of the Great Thunderstorm Warnings [2021], kanadyjscy przedstawiciele niezależnego rocka z Montrealu, nie zrezygnowali z chmurnej narracji swojej muzyki. Na przełomie ostatnich lat, ich niespokojny wizerunek wielokrotnie okupował pierwsze strony anglojęzycznej prasy muzycznej. Zespół często zatrzymywał się na obrzeżach własnej popularności – kiedy otwierali północnoamerykańską trasę koncertową Unicorns w 2004 roku, studio wokalisty i gitarzysty The Besnard Lakes, Jace'a Laseka, wyprodukowało Apologies to the Queen Mary – Wolf Parade, a chwilę później Shut Up I Am Dreaming – Sunset Rubdown, ale członków montrealskiego kolektywu błyskotliwa kariera nigdy szczególnie nie rajcowała. Ze swoim przenikliwym, metafizycznym spojrzeniem na rzeczywistość zawsze byli głosem sumienia, rodzajem przygaszonej alternatywy dla euforycznego pochodu kanadyjskiego indie rocka.

Nagrywany późną jesienią Are The Last of the Great Thunderstorm Warnings, kojarzy się z niezbywalnym uczuciem refleksji. Kiedy wszystko wokół nas stopniowo obumiera, nasza doczesność, może przybrać mocno egzystencjalny ton. A kiedy weźmiemy pod uwagę, że jesień to także czas obfitych zbiorów, wtedy paradoks rytmu życia staje się jeszcze bardziej widoczny. Album podzielony na cztery wzajemnie przenikające się części: Bliski śmierci - Śmierć - Po śmierci - Życie, poszukuje zrozumienia dla cyklu, którego jesteśmy nieodłącznym elementem i na który nie mamy żadnego wpływu. Płyta jest dziewięciościeżkowym zbiorem skupionych obserwacji, ale również błyskotliwym spojrzeniem na zjawisko przemijania. 













Opierając się na stabilnym niestrudzonym rytmie, elektronice i zniekształconych dźwiękach gitar, The Besnard Lakes wykorzystuje muzyczne krajobrazy, które rzucają światło na surowe napięcie towarzyszące ciągłym lirycznym zmianom. Dzięki przeszywająco wysokiemu wokalowi, nabrzmiałym harmoniom oraz przestrzennym ścianom dźwięku, zespół tworzy melodyjne warstwy, które wydają się rozszerzać, kontrastować i przywoływać kolejne epizody. To w ich bogactwie tlą się filozoficzne akcenty zawarte w utworze Raindrops, ale też wspomnienia o zmarłym ojcu lidera grupy uwiecznione w piosence Christmas Can Wait. W nagraniu promującym Kanadyjczycy składają hołd zmarłemu Markowi Hollisowi, a w The Father of Time Wakes Up opłakują śmierć Prince'a. W końcu, gdy członkowie The Besnard Lakes podejmują próbę zrozumienia własnej niestabilnej egzystencji, tęsknota za ucieczką popycha ich do stwierdzenia, że postawienie się przeciwnościom losu jest ostatecznym i najbardziej godnym przedsięwzięciem. 

Bogaty lirycznie, aczkolwiek surowy muzycznie album The Besnard Lakes, stanowi wiarygodny argument na rzecz uznania chwili obecnej za akt powszechnego protestu. Muzycy zgodnie twierdzą, że jest to ludzki ciężar, który są gotowi nieść, ponieważ to jedyna rzeczywistość, z jaką jesteśmy związani i w której nieustannie kształtujemy wszystkie wersje naszego niestrudzonego ja. Płycie towarzyszy odpowiednie poczucie tempa, cenna dbałość o szczegóły oraz hermetyczna atmosfera. Prawie każdy utwór rozwija się do kluczowego momentu pozwalającego kanadyjskim arcymistrzom opuścić strefę mroku i przekształcić się z dobrego zespołu, we wspaniały.




Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Brendan Ko

Komentarze

  1. Stare patenty, ale fajnie wykorzystane!

    OdpowiedzUsuń
  2. < kantor wymiany >29 stycznia, 2021

    Całkiem niedawno narzekałem na brak nowości, a dzisiejszy wysyp ciekawych premier spowodował,
    że nie wiem od czego zacząć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre płyty lubią "chodzić" stadami. Tylko dzisiaj, odznaczyłem sześć nowości
      do natychmiastowego przesłuchania i już się martwię, jak z tą górą muzyki sobie poradzić. Potencjalnie, to same cudeńka!

      Usuń
    2. < kantor wymiany >29 stycznia, 2021

      Wiesz, na krakowskim rynku powiadają, że od przybytku głowa nie boli.

      Usuń

Prześlij komentarz