Symbol



Za sprawą londyńskiej wytwórni Lo Recordings, znanej z niezwykle starannych tłoczeń płyt winylowych, Susumu Yokota 1961 – 2015, japoński twórca muzyki elektronicznej pośmiertnie przypomina o sobie reedycją najpopularniejszego albumu Symbol [2005]. Dla wytwórni płyta jest początkiem szerszego przeglądu rozległej dyskografii japońskiego wizjonera, obejmującej takie pozycje jak: Sakura [2000], Grinning Cat [2001] czy Kaleidoscope [2010].

Muzyczne poszukiwania Yokoty obejmowały szeroką paletę klubowych brzmień techno, a także breakbeat, funky i komercyjny house, ale rozciągnięte na trzy dekady stopniowe odchodzenie od uproszczonych schematów muzyki tanecznej doprowadziło artystę do wypracowania nowych technik pracy twórczej, by w końcu stworzyć album, którego nie sposób zaszufladkować. Unikając quasi-klasycznego transu i surowego minimalizmu, Japończyk składa w całość Symbol – projekt dotykający ambientowych struktur, ale zachowujący ludzką twarz, skłaniający do pozostania uważnie kreatywnym na kilku poziomach jednocześnie.

Budulcem płyty są dźwięki wyjęte z obszernego katalogu muzyki klasycznej. Wybrane, odpowiednio zmodyfikowane i zapętlone sample ze znanych i mniej znanych kompozycji uzupełnia elektronika tworząca nieco senną, czasami marzycielską, quasi-ambientową strukturę utworów. Generalnie większość źródeł skłania się ku romantyzmowi. Na pierwszy plan wysuwają się smyczki i fortepian cytujące kompozytorów takich jak Debussy, Ravel i Czajkowski, z których Yokota intuicyjnie wydobywa popowe elementy. Obecny jest również kobiecy głos. Kilka utworów zawiera bezsłowne próbki wokalne Meredith Monk, wykorzystujące jej eteryczną tonację do zmiany nastrojów: od dziecięcych fantazji do niemalże liturgicznej powagi. Zamiast używać długich cytatów, Yokota sięga do emocjonalnego materiału osadzonego w pojedynczych dźwiękach niektórych instrumentów oraz fachowo zapętlonych fragmentów melodycznych. Wiele sampli pozostaje poniżej progu możliwego do rozszyfrowania – zamienia się w coś, co być może słyszeliśmy, ale w zupełnie innym kontekście. Działa to na korzyść muzyki, która figlarnie bawi się naszą pamięcią i odczuciami. 

"Kiedy byłem dzieckiem, moi rodzice pracowali, więc spędzałem dużo czasu sam w domu. Wchodziłam do kredensu, wszystko przestawiałam, robiłem zamek z pościeli … i marzyłem na jawie. Od tego czasu moje życie niewiele się zmieniło" – wyznaje Yokota, w jednym z archiwalnych wywiadów. Świadoma izolacja od świata zewnętrznego jest rdzeniem tej płyty. Jeśli z puchowej kołdry nadal możecie zbudować zamek pełen tajemnic, Symbol zabierzcie ze sobą i potraktujcie jak bramę do własnego dzieciństwa, bo na poziomie czysto emocjonalnym to satysfakcjonujące słuchanie, a także wspaniały przykład kunsztu, który podnosi album do poziomu jego inspiracji, a przede wszystkim pozycjonuje go, jako atrakcyjny pomost między obcymi światami nieodwzajemnionych, muzycznych wartości.




Lo Recordings, 2022
Foto: Skintone Lo

Komentarze

  1. 15 lat temu i teraz moją uwagę przyciągają te fragmenty, które bardzo subtelnie przemycają do miksu cytaty charakterystyczne dla japońskiej tradycji muzycznej, czego dobrym przykładem jest "Fairy Dance Of Twinkle And Shadow", ale moim zdaniem album zyskałby na atmosferze, rozpuszczając się w ambientowej poświacie, tak, jak finałowy utwór "Music From The Lake Surface". Kilka rzeczy wciąż zatrzymuje, w tym doskonała okładka, która chce zostać w pamięci na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotkałam się z tą płytą kilkukrotnie - raz w dużym sklepie z winylami, innym razem na pchlim targu w okolicach Camden. I za każdym razem okładka przyciągała wzrok, wręcz zmuszała do bliższego kontaktu. Koperta wygląda zjawiskowo, jak małe dzieło sztuki - sama wpada do rąk :)

      Usuń

Prześlij komentarz