Z serca i umysłu



Projekt graficzny płyty powinien być wystarczająco sugestywny, żeby wywołać emocjonalną reakcję zbliżającą nas do muzycznej wizji artysty, a koperta płyty Cass McCombsHeartmind [2022], wyjątkowo trafnie oddaje atmosferę ośmiu nowych utworów. Skąpane w promieniach słońca monochromatyczne zdjęcie przedstawia tonącą łódź. Migotliwe refleksy niemal zmuszają nas do założenia okularów przeciwsłonecznych, żeby dostrzec efektowne szczegóły – grę światła i cienia rozwieszone na głębokiej skali szarości. Gdzieś pomiędzy znalazło się dużo miejsca na piękno, melancholię i dzielenie się sztuką.

Cass McCombs jak na artystę, który nigdy nie wydawał się szczególnie zainteresowany dyskusją na temat własnej biografii, dyskografii czy ukrytego znaczenia autorskich piosenek, tym razem jest bardziej rozmowny. Ten album jest sposobem na poradzenie sobie ze stratą kilku bliskich przyjaciół – oznajmia w komunikacie prasowym, po czym dodaje: dziwnie zdać sobie sprawę, że to nie oni zginęli, tylko ja. Heartmind jest projektem w poły koncepcyjnym dostarczającym szereg chwiejnych motywów i tekstur. Część z nich może wydawać się dźwiękową ilustracją wysłużonej łodzi, z jawnie optymistyczną akceptacją tego stanu rzeczy.


We wkładce – obok dwóch cytatów o sufizmie, McCombs dedykuje płytę pamięci trzech zmarłych muzyków, u boku których budował własną karierę. Stworzony po ich śmierci Heartmind, w kilku miejscach powraca do tych wspomnień. Z kolei Unproud Warrior to jeden z najbardziej tradycyjnych utworów folkowych McCombsa, opowiadającym o weteranie wojennym wracającym do domu, pogodzonym ze swoją przeszłością i próbującym zakorzenić się w nieznanej teraźniejszości. Podejście muzyka jest tutaj niemal apolityczne. Artysta pomija wysoką stawkę działań wojennych, a koncentruje się na zniszczonym człowieku, próbując opowiedzieć jego historię. Przewiewny, niemal plenerowy New Earth łączy błyskotliwą produkcję z tematem świata po apokalipsie. Dziś są narodziny nowej Ziemi! – ogłasza triumfalnym głosem i nie może się doczekać końca chciwego, drapieżnego kapitalizmu oraz wszystkich paskudnych kłamstw, wylewających się z multimediów.

Gdy Cass McCombs zręcznie wykręca dwucyfrową liczbę w swojej dyskografii, nadal polega na znajomych strukturach, które zbudował wokół siebie i jak zwykle jest to udana formuła. Powolna, uduchowiona jazzowa coda zamykająca płytę, rzuca zadziwiająco piękny blask. Jeszcze raz spoglądam na okładkę. Teraz już wiem, że jest metaforą naszego codziennie gasnącego życia.




Anti Records, 2022
Foto: Cass McCombs archive

Komentarze

  1. < kantor wymiany >23 sierpnia, 2022

    Na każdej płycie McCombsa zawsze znajdowałem kilka fajnych kawałków. Tak jest i tym razem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz