Protomęczennik



Na tym etapie kariery amerykańska formacja Protomartyr miała możliwość pójścia w ślady The National, traktując nowo odkrytą melodyjność jak błogosławieństwo, przekształcając się w smutnych drani uwielbianych przez publiczność na całym świecie. Zdecydowali się jednak tego nie robić. Od czasu debiutanckiej płyty No Passion All Technique [2012] zespół kroczył własną drogą, stopniowo wygładzając znaczną część firmowej szorstkości, dodając godną pozazdroszczenia ilość dobrze kontrolowanej finezji. Na progu kariery połączyli punk i garażowy rock. Później, w warstwie lirycznej pojawiły się elementy emo, ale wszystkie zmienne muzycy traktowali jak rekwizyty – rodzaj chwilowej ucieczki od wcześniej wypracowanej stylistyki.

Jeśli twórczość Protomartyr jest dla części moich czytelników wielkim znakiem zapytania, to trzeba dodać, że zespół pochodzący z Detroit składa się z wokalisty Joe Caseya, gitarzysty Grega Ahee, basisty Scotta Davidsona i perkusisty Alexa Leonarda. Wszyscy razem stali się synonimem zjadliwej, impresjonistycznej mieszanki politycznie nastawionego punka i poetyckiego hałasu. Szósty album ProtomartyrFormal Growth In The Desert [2023] został nagrany w Sonic Ranch w Tornillo w Teksasie. Pobyt Joe Caseya pośród formacji skalnych pustyni Sonora, niewątpliwie zasugerował tytuł płyty i wpłynął na ton niektórych tekstów, które teraz zwróciły się do wewnątrz. Pustynia jest tutaj metaforą Detroit. Reprezentuje emocjonalną pustkę po osobistej stracie, jak również miejsce lub czas, które wydają się pozbawione życia. Jednak dźwięki zbudowane wokół mrocznych tekstów sugerują coś zupełnie przeciwnego. Brzmienie stalowej gitary i wpływy panoramicznej muzyki Ennio Morricone wprawdzie dodają niektórym nagraniom filmowo-pustynnego klimatu, ale w żadnym razie nie są głównym motywem płyty.












Pod względem muzycznym Formal Growth in the Desert jest znacznie bardziej różnorodny niż jego poprzednik, Ultimate Success Today [2020]. Mamy tutaj do czynienia z doskonałą mieszanką post-punka z dodatkiem goth-americany. Na przestrzeni ostatnich lat gitarzysta Greg Ahee systematycznie dywersyfikował swoją technikę gry. W obrębie najnowszej płyty zawarł kilka akcentów zaczerpniętych z muzyki folkowej. Gitara stalowa, głębsze niż zwykle pogłosy – to tylko część złożonej układanki. Utwory takie jak przejmujący Elimination Dances, nastrojowy Graft vs. Host czy ekspresyjny We Know the Rats przeskakują od filmowych cięć do zniekształconych wybuchów emocji. Pierwszy z nich jest jednym z ważniejszych momentów, w którym wokalista nakreśla pojęcia dotyczące straty oraz nieistotności wielu pragnień. Graft vs. Host bezpośrednio dotyka śmierci i osobistych przemyśleń związanych z tym co nieuchronne. W kompozycji The Author frontman zespołu w końcu odrzuca swój gniew i akceptuje rzeczywistość, aby móc żyć dalej w zamykającym album utworze Rain Garden.

Spora część płyty zapamiętale eksploruje dobrze oswojoną stylistykę oraz tematy natury społecznej i politycznej. Nagranie For Tomorrow oferuje postpunkowe napięcie, którym szczyciły się wczesne albumy. Co by nie powiedzieć, pędzący groove i wykrzyknikowe wokale są istotą Protomartyr. Utwory 3800 Tigers, Fulfillment Center, Polacrilex Kid, podkreślają kluczowe dla zespołu niespokojne brzmienie przeplatane introspektywnymi kawałkami, a wszystko razem spaja zatrzymująca, sugestywna narracja. Dla Protomartyr autentyczna szczerość i odmowa kompromisu stały się sensem istnienia. Przesuwając granice konwencji, wciąż pozostają sobą, jednocześnie będąc przykładem innowacji, która bezsprzecznie definiuje muzyczną historię Detroit.




Domino, 2023
Foto: Phil Sharp

Komentarze

  1. Konsekwencja w realizacji muzycznych celów godna uwagi. Swoją drogą dziwię się, że jeszcze nie są w pierwszej lidze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz