Przejdź do głównej zawartości

Niekonwencjonalna estetyka Grace



Począwszy od premiery debiutanckiej płyty Refuge Cove [2019] stało się oczywiste, że każdą próbę dyskusji na temat twórczości australijskiej piosenkarki folkowej Grace Cummings rozpoczyna wywód na temat nadprzyrodzonej barwy głosu artystki. Nie bez przyczyny, bo co by nie powiedzieć, mamy tutaj do czynienia z potężnym instrumentem zaskakującym słuchacza skalą, wszechstronnością, jak również szeroką paletą wpływów przywołującą właściwości głosów Niny Simone, Joni Mitchell czy Angel Olsen jednocześnie. 

Jeśli masz wolne pięć minut, pierwszy utwór nowej płyty Grace CummingsRamona [2024], może okazać się kluczowy dla zrozumienia, co zmieniło się od czasu debiutu, a co pozostało nienaruszone. Klasyczna w formie piosenka Something Going 'Round nadaje ton całej płycie, a jednocześnie uwalnia Cummings od próby włączenia jej folkowego świata w orbitę dźwięków Boba Dylana, Davida Sylviana czy Marka Hollisa – mimo że cytując słowa artystki, tytuł płyty został zainspirowany utworem Dylana – To Ramona


Rezydująca w Melbourne Grace Cummings pojechała do Los Angeles, aby nawiązać  współpracę z producentem Jonathanem Wilsonem, który wymyślił bogato zaaranżowane brzmienie, w pełni uwzględniające głębię i zakres możliwości wokalnych piosenkarki. Orkiestracja niektórych utworów dodaje potęgi, ale nigdy nie walczy o dominację. Raczej buduje aranżacyjny szkielet podążający za warstwą liryczną. Na płycie pojawiają się fortepian, organy, chór, sekcja instrumentów smyczkowych i wszystko, co stanowi klimatyczne tło dla opowieści o izolacji emocjonalnej i straconej miłości. Odważne instrumentarium powtarza się w kolejnych utworach, tworząc unikalne połączenia. Nic tutaj nie uwiera, a produkcja mimo swojej potęgi sprawia, że całość brzmi spójnie i wciągająco, zachowując przy tym pamięć o folkowych korzeniach Australijki.

Warto zaznaczyć, że Ramona stanowi niezwykłe, bo niemal teatralne doświadczenie brzmieniowe przekierowujące uwagę na majestatyczną paletę dźwięków pełną szlachetnego piękna, przynajmniej na chwilę odrywającą nowe pokolenie słuchaczy od wszechobecnej dominacji elektronicznych struktur. Pomiędzy tymi światami Grace Cummings rozwiesza pomost nadzwyczajnej wrażliwości, mający potencjał stać się międzypokoleniowym spoiwem.


ATO Records, 2024
Foto: Lachlan Woods

Komentarze

  1. Piotr11 maja

    Pięknie uchwycona klasyczna produkcja i głos jak dzwon. Warte przesłuchania

    OdpowiedzUsuń
  2. < kantor wymiany >11 maja

    Ciekawy zbieg okoliczności, bo Iron & Wine i Grace Cummings korzystają z podobnych zabiegów aranżacyjnych. Czyżby powrót mody na orkiestrację i większe składy? Rzecz jasna różnice tkwią w szczegółach, a każda z płyt zawiera co najmniej kilka pozycji obowiązkowych. Nieźle się tego słucha.

    OdpowiedzUsuń
  3. STRADIVARIUS12 maja

    Jak sądzę, wymieniona w tytule postu "niekonwencjonalna estetyka" Cummings (pomijając jej głos, który moim zdaniem nie podlega dyskusji) polega głównie na dość ryzykownym powrocie do klasycznego brzmienia, wyraźnie idącego pod prąd aktualnym wielce spłyconym trendom popkultury. Wysoka jakość i bogactwo aranżacyjne nagrań przywraca moją wiarę w ukryty talent współczesnego pokolenia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz