Przejdź do głównej zawartości

Punkowy pogrzeb sprawiedliwości



Gitarzysta samouk Mahamadou Souleymane, twórca tuareskiej formacji Mdou Moctar, wraz z kolegami z zespołu Ahmoudou Madassane, Souleymane Ibrahimem i Michaelem Coltunem wykorzystują elementy rockowej psychodelii lat 70 zręcznie wplecionej w tradycję pustynnego bluesa. Wydana trzy lata temu płyta Afrique Victime [2021] była kalejdoskopową podróżą przez przeszłość, teraźniejszość i przyszłość Nigru, a przede wszystkim głosem buntu młodzieży zrodzonego z poczucia ucisku wyrażonego zaangażowanymi tekstami i tradycyjną formą instrumentacji, połączoną z zuchwałymi pasażami gitary elektrycznej dotykających kultury świata zachodniego. Trzeci pełnowymiarowy album grupy  Funeral For Justice [2024] został nagrany zeszłego lata w Nowym Jorku, podczas trasy koncertowej po USA, chwilę przed krwawym i nie pierwszym zamachem stanu w Nigrze, który pogrążył ojczyznę Tuaregów w chaosie trwającym do dnia dzisiejszego. 

Jednak niech nikogo nie zwiedzie przygnębiający tytuł płyty czy jej zaogniony kontekst. Funeral For Justice w niczym nie przypomina lamentu pokonanych ludzi. Wprost przeciwnie. Dziesięć nowych utworów Mdou Moctar, jak nigdy dotąd wykorzystuje agresywne rock-punkowe wpływy oraz politycznie zaangażowane teksty, aby uzyskać piorunujący efekt umiejętnie napędzany energią gitary elektrycznej i hipnotycznymi rytmami. Trwając w burzliwym, odpornym na wszystko sprzeciwie, Funeral For Justice brzmi jak powstanie. Przekaz, emocje czy motywy liryczne słuchacz wyczuwa intuicyjnie – nawet jeśli nie zna języka Tamasheq, którym posługują się plemiona Tuaregów.


Album rozpoczyna utwór tytułowy agresywnym gitarowym riffem oraz rytmiczną perkusyjną ścieżką, przekształcającą Funeral For Justice w punkowy dopalacz. Nagranie działa natychmiast, stawiając do pionu wszystkie zmysły. W podobnym klimacie utrzymany jest Sousoume Tamacheq. Hipnotyczny groove uzupełnia gitara lidera, która pod koniec protest-songu nabiera zaokrąglonych psychodelicznych właściwości. Do klasycznego brzmienia pustynnego bluesa odwołują się nieco stonowane tuareskie pieśni Takoba oraz Imagerhan, ale i tutaj wysunięte na pierwszy plan kaskadowo brzmiące bębny nie dają nam spokoju. Splendor gitarze elektrycznej przywracają utwory Tchinta oraz Oh France. Kąśliwy dźwięk gitary Mdou jest ciepły i wszechogarniający. Jawnie czerpie inspiracje z dokonań Jimi Hendrixa czy Alice Coopera, do których od początku kariery jest porównywany. Finałowy utwór Modern Slaves przywraca zrównoważony ton melodyjnymi wstawkami gitar i chóralnym śpiewem efektownie finalizującym nagranie i całą płytę. 

Na tle coraz częściej wymuszanej poprawności politycznej kultury zachodu, zespół Mdou Moctar wyrasta na jedną z najbardziej elektryzujących jednostek przywołujących rewolucyjną siłę, która czuje się niemal uniwersalna w swoim przekazie pomimo odmiennych zwyczajów i egzotycznego pochodzenia. Porywająca muzyka Tuaregów jest nośnikiem kluczowych informacji dotyczących trudnej sytuacji ich społeczności. Być może to naiwne, ale mam nadzieję, że pewnego dnia będą mogli zaopatrzyć magię swoich utworów w bardziej optymistyczny przekaz.


Matador Records, 2024
Foto: Ebru Yildiz

Komentarze

  1. Rockmaniak25 maja

    Technika gry Mdou godna pozazdroszczenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. < kantor wymiany >26 maja

    Piękna kontynuacja "Afrique Victime" łącząca protest z psych-rockiem, tworząca melodie i rytmy zdolne poruszyć nasze serca, umysły i ciała. Utwory krzyczą przeciwko uciskowi, tańczą wokół kultury niemającej granic i przywołują zainteresowanie z mocą wykraczającą poza kontynenty. Tak daleko posuniętej autentycznej szczerości, gdzie indziej ze świecą szukać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bartek Sikora26 maja

    To chyba najmocniej nasycony rockiem album Mdou Moctar. Miałem okazję widzieć ich na żywo. Atrakcja wysokich lotów. Sentyment pozostał do dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz