Smutne urodziny



Kiedy miesiąc temu przyglądałem się fotografiom Keatona Hensona, potem przeczytałem biografię artysty a później obejrzałem sugestywny klip wideo Sweetheart, What Have You Done to Us promujący jego nowy album Brithdays [2013], podskórnie czułem, że szykuje się coś wyjątkowego. Intuicja mnie nie zawiodła. Oto płyta, z której zawartością zgadzam się od pierwszej do ostatniej nuty. Ten album boli, odziera ze złudzeń, skutecznie paraliżuje napisanie jakiegokolwiek słowa. Mam więc uzasadnione obawy, czy dzisiaj poradzę sobie z tekstem. Materia wybitnie delikatna, a muzyk filigranowy – jakby, nie z tego świata.












Programowa antymedialność Keatona Hensona, jeszcze kilkanaście lat temu wywołałaby odruch konsternacji, uniemożliwiając muzykowi jakąkolwiek karierę artystyczną. Na szczęście, czasy się zmieniają a nagłe zainteresowanie prasy muzycznej 24-letnim utalentowanym londyńczykiem, zdaje się potwierdzać tezę, że dzisiaj wszystko jest możliwe – nawet bez wychodzenia z domu, co dla artysty cierpiącego na chroniczne ataki lęku jest prawdziwym darem niebios.

Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy zaraz po wysłuchaniu Urodzin, to oszałamiająca szczerość płyty. Szczerość tak głęboka, że aż trudna do zniesienia. Album jest chronologicznym zapisem powolnego rozpadu związku Hensona widzianego oczami partnerki, a do końca dopowiedzianego słowami artysty. Utwór Teach Me, otwierający płytę i fragment tekstu "nie oczekuj, że się zmienię", wprawdzie idylli nie zapowiada, ale przynajmniej daje nadzieję. Następująca po nim seria czterech rozedrganych, miłosnych ballad na głos i cudnie brzmiącą gitarę, sprytnie usypia słuchacza w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa tylko po to, żeby w połowie Don't Swim, poderwać go na równe nogi niespodziewaną ścianą dźwięku, budząc tym samym demona nienawiści. Potwora, świetnie radzącego sobie również w utworze Kronos. To bardzo ważny moment na płycie, kapitalnie oddający dramatyzm sytuacji, świetnie zrealizowany od strony technicznej. Przez moment miałem wrażenie, że wybuch gitarowej ekspresji symbolizującej złość, zmiecie filigranowego wokalistę z powierzchni ziemi.

Potem, bardzo ciekawie zaaranżowana kompozycja Beekeeper ostrzegająca, że "samotność, może nigdy nie odejść", a zaraz po niej, niedający już żadnej nadziei utwór Sweetheart, What Have You Done to Us, z poruszającym epickim finałem uwiecznionym w poniższym teledysku. Płytę dopełnia fortepianowy In the Morning. Ballada jest próbą powrotu do rzeczywistości, przypieczętowaną symbolicznym zatrzaśnięciem drzwi w ostatniej sekundzie nagrania. To album specjalnej troski, do hołubienia i ukrywania przed światem.





Archiwum, 2013
Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7.5/10
Photo: Antonio Olmos

Komentarze