Małe szaleństwa dużego Daniela O'Sullivana



Dla większości słuchaczy, nazwisko brytyjskiego multiinstrumentalisty Daniela O'Sullivana, zapewne jest wielkim znakiem zapytania. Z kolei, dla wąskiej grupy wtajemniczonych, dorobek muzyka od lat związanego z alternatywną, wielowektorową sceną północnego Londynu, jest istotnym źródłem inspiracji zakotwiczonym w szczególnym rodzaju migotliwej, awangardowej wrażliwości – najpierw dobrze rozwiniętej we współpracy O'Sullivana z podobnymi sobie, a potem dobitnie ujawnionej na solowej płycie VELD [2017]. Najnowszy album Folly [2019], otwiera nowy rozdział w twórczości artysty, nie odchodząc zbyt daleko od tego, co metafizyczne i nieodgadnione. 













Słuchanie piosenek z Folly, jest jak czytanie fragmentów życia Daniela O'Sullivana – tych prawdziwych i wyimaginowanych. Jego łagodny tembr głosu lekko przymglony eteryczną tonacją, zamiast roztrząsać osobiste wzloty i upadki (narodziny syna i odejście najbliższego przyjaciela), sięga po emocjonalne sedno opowiadanych historii. Jest to ciągła narracja, która na bieżąco kształtuje poziom kontemplacji, a gdzie indziej – odpowiednio wzmocniona rekursywną elektroniką, wprowadza słuchacza w rozległe przestrzenie nowych miejsc. Trzeba przyznać, że dobór instrumentalnych środków wyrazu, oraz nieskazitelna produkcja zdecydowanie ułatwiają podróż w głąb nagrań.

Nic więc dziwnego, że subtelne niuanse i zmieniające się cienie audio są podstawą mrugającego utworu Rattleman i zamrożonych pogłosów Honor Wave, które ujawniają awangardową wrażliwość londyńczyka. Piosenka Time Elapsing Blue, koncentruje się na lirycznym znaczeniu słów "kiedy patrzysz w głąb prawdy", utwór Under The Knife, opowiada o przemocy i transformacji, podczas gdy Silhouette, tkwi zadumane w lustrzanym odbiciu alternatywnych rzeczywistości – przeplataniu się dźwięku fortepianu, gitary i przechodzeniu w schizofreniczną melodię, skąpaną w zarysie własnego cienia.

Ten cykl dwunastu osobliwych kompozycji, ilustruje zręczne wejście Daniela O'Sullivana w postać autora piosenek odchodzącego od panteonu muzyki eksperymentalnej, tym samym zbliżając własną twórczość do uniwersalnej narracji badającej ludzką kondycję od środka. Na poziomie tekstów i aranżacji, tradycyjne formy utworów przekształcają się w transcendentne popowe symfonie. Zarówno: intymny i obcy, uchwytny i nietypowy, radosny i melancholijny apetyt Folly, jest szeroko otwarty na strumienie światła, które ochoczo wpadają do środka.

Trzeba posłuchać: Under the Knife, Time Elapsing Blue, Rattelman




Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Global Net

Komentarze

  1. Niewierny Tomasz15 kwietnia, 2019

    Co za miła niespodzianka. Jeszcze w mojej głowie tkwi VELT, sprzed dwóch lat i fascynacja niezwykłym, wielobarwnym debiutem O’Sullivana. Pamiętam naszą długą dyskusję o tej płycie, jeszcze na bloxie i szkoda, że wraz z zamknięciem portalu wszystko gdzieś przepadło a chętnie do tej rozmowy bym wrócił. Utwory Folly, zdają się być nieco trudniejsze w odbiorze, ale bogactwo aranżacji sprawia, że ciągle nastawiam uszu. Zatrzymał mnie Rattelman, w którym wyraźnie słychać echa VELT. Bardzo się ciszę z nowych kawałków i z tego, że ciągle trzymasz rękę na pulsie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie, natychmiast ujął powyższy Under The Knife - krótką, ale przeszywającą partią saksofonu w środkowej części nagrania. Rzecz bardzo rzadko spotykana we współczesnych produkcjach - tutaj fantastycznie zespolona z niepokojącym tekstem. Do tego zakamuflowana linia melodyczna, która wciąga dopiero po kilkukrotnym przesłuchaniu - a to lubię najbardziej. Jeszcze nie wiem dlaczego, ale atmosfera utworu i część płyty, przywodzi mi na myśl twórczość Syda Barretta z wczesnych Floydów. Skojarzenie dosyć odważne, ale nie daje mi spokoju, więc temat w wolnej chwili zgłębię. Na pierwszy odsłuch, na Folly, brakuje mi trochę nieprzewidywalności z VELT. Z drugiej strony, to zupełnie inny album - pozornie piosenkowy, a jednak na poziomie aranżacji, ciągle zaszyty.

      Przy okazji. Tak, naszą dyskusję doskonale pamiętam. Może dlatego raz jeszcze wróciłem do VELT. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć, dlaczego tej płycie nigdy, nie udało się wyjść poza wąski krąg wtajemniczenia.

      Usuń

Prześlij komentarz