Zanim przyjdzie Tool



… i wszystkich pozamiata, jeszcze dwie płyty z tych ściśle wakacyjnych, zdecydowanie lżejszych, radośnie flirtujących ze słońcem. Aleksandra Lilah Yakunina-Denton, brytyjska piosenkarka, autorka tekstów i producentka muzyczna rosyjskiego pochodzenia na stałe rezydująca w Manchesterze, występująca pod pseudonimem artystycznym Shura, albumem Forevher [2019], sygnalizuje stan permanentnego zakochania, co ewidentnie przekłada się na bardziej pogodny charakter nagrań. Debiut Shury Nothing's Real [2016], był marzycielski i zabawny, ale podskórnie chwiejny. Łatwo było zagubić się w radości piosenek, jednak liryczny niepokój tekstów dawał znać o sobie niemalże w każdym utworze i sprawiał, że nie można było od niego uciec. 













Forevher, opowiada historię intymnego związku rozgrywanego na odległość, pomiędzy Nowym Jorkiem a Londynem za pomocą Skype’a i Messangera, co przekłada się na nowoczesne, otwarte brzmienie płyty. W tandemie, ze stałym współpracownikiem Joelem Pottem, pozbawiony auto-tune wokal Shury, nabrał cielesnych kształtów. Instrumentacja jest zaokrąglona i osadzona na pulsującej linii basu. Trzy lata temu, wokalistka niepewnie kręciła się na krawędzi parkietu – teraz staje w jego centrum. Pełna queerowych fantazji elektroniczna dusza utworów religion (u can lay your hands on me) i skyline be my, rozkwita cyfrową warstwą surrealistycznych rytmów, swobodnie mieszając funkowe zajawki z elementami electro-popu. 

Singiel BKLYNLDN, uchwycił moment przejścia od dalekiego dystansu do wspólnego życia. Formuła soulowej ballady podkreślona słonecznym saksofonem pod koniec utworu, ukazuje idylliczną miłość, uczucie, które jest czyste i nietykalne. Niezbędny kontrast zapewniają nagrania ze środkowej części płyty. Utwory: flyin, princess leia i Tommy, zdominowane gonitwą myśli, obrazów i obserwacji, stoją w opozycji do pogodnej atmosfery większości nagrań. Na moment, wraca sprowokowana długą podróżą niepewność podparta głębszymi przemyśleniami. Forevher – to idealna ścieżka dźwiękowa na koniec wakacji  – szczera, wyluzowana, zmysłowa, zaopatrzona w promyk nadziei adresowany do wszystkich kochających inaczej. 

Trzeba posłuchać: religion (u can lay your hands on me), BKLYNLDN
Ocena: ✪✪✪✪✪✪☆☆☆☆ 6/10





Oglądając najnowszy klip Friendly Fires, promujący trzeci album zespołu Inflorescent [2019], odkrywamy, że wokalista grupy Edward Macfarlane uwielbia tańczyć. Jego fani też chętnie imprezują, podkreślając, że taneczne szaleństwa ich idola często stają się główną i najbardziej zaraźliwą atrakcją koncertów zespołu. Było więc oczywiste, że Macfarlane, kiedyś stworzy album w całości poświęcony tanecznej euforii.













Po pierwsze – rytm płyty, nigdy nie spada poniżej 100 BPM. Elementy disco i house świetnie wypadają w tym tempie, co oznacza, że każdy utwór może zostać potencjalnym nośnikiem klubowych pląsów. Po drugie – Friend Within w utworze Offline i członkowie zespołu Disclosure, dokładają tutaj swoje trzy grosze, co dobrze słychać w singlu promującym Heaven Let Me In. Wreszcie – po trzecie, producent zespołu Mark Ralph, żelazną ręką pilnuje brzmienia płyty, wnosząc do nagrań uporządkowaną przejrzystość i odpowiednio zrównoważoną dynamikę, co przekłada się na znakomitą jakość dźwięku. Debiut Friendly Fires, wydawał się połyskującą wersją electro-punku. Teraz zespół pośpiesznie wygładzają krawędzie, tylko po to, żeby jeszcze bardziej przyspieszyć.

Tytuł płyty Inflorescent nawiązuje do pory kwitnienia kwiatów, która jest symbolem niezachwianej wiary w siebie. Wyraźnie odurzony bohater poniższego klipu nękany wyrzutami sumienia, poprzez narastającą lirykę refrenu wysyła prośbę niebu o "uwolnienie swojej duszy". Niebo, przekazuje wiadomość zwrotną – cokolwiek byś złego nie zrobił, zawsze masz środki, żeby wszystko naprawić. W ten sposób twórcy projektu zamieniają kłopotliwe sytuacje w coś pozytywnie zakręconego. Cud kwitnienia pozwala oderwać uwagę od niezbyt przyjemnych tematów, a odbiorca ma wrażenie, że zbliża się do czegoś bardziej szlachetnego. Inflorescent nosi serce na rękawie w nadziei, że uważni słuchacze odnajdą w nim terapeutyczną moc, co najmniej równą tanecznej muzyce Brytyjczyków.

Trzeba posłuchać: Heaven Let Me In, Offline (with Friend Within), Kiss And Rewind
Ocena: ✪✪✪✪✪☆☆☆☆☆ 5/10



photo: Jo Metson Scott

Komentarze

  1. ale koleś jest porobiony, aż się wierzyć nie chce, że to na "niby"

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz