Muzyka otwartego morza



Dwóch brytyjskich muzyków i wykładowców akademickich: Johny Lamb, znany jako Thirty Pounds of Bone i Philip Reeder, pojechali do nadmorskiego portu Falmouth i wprosili się na trawler rybacki o nazwie Girl Mary. Zabrali ze sobą instrumenty, sprzęt do nagrywania i postanowili przeprowadzić eksperyment zarejestrowania tradycyjnej muzyki ludzi morza na pracującym kutrze. Co szyper i jego pomocnik myśleli na ten temat, nie zostało ujawnione, ale sądząc po szczęśliwie wydanej kolekcji nagrań pod nazwą Thirty Pounds of Bone & Philip ReederStill Every Year They Went [2019], prawdopodobnie byli zbyt zajęci ciężką pracą, aby się tym martwić. Tak więc cały materiał został nagrany na otwartym morzu z akompaniamentem gitary akustycznej, shruti-boxa i dwóch syntezatorów.

Choć projekt był wielce ryzykowny, szybko okazał się niezwykle wciągający. Wszystkie piosenki wykonał Johny Lamb z zastosowaniem prostych aranżacji z niskim strojem gitary akustycznej, stojącej w brzmieniowej opozycji do jego jasnej, zamyślonej barwy głosu. Całą resztę działań artystycznych zarejestrowały mikrofony starannie rozmieszczone przez Philipa Reedera. Słychać odgłosy morza, krzyk mew, złowrogie skrzypienie kadłuba, przelatujący helikopter – najwyraźniej należący do straży przybrzeżnej, czy odgłos mechanicznej wciągarki. Wszystkie zgrzyty, stęknięcia i zawodzące jęki sprawiły, że trawler doposażony techniką studyjną, muzyką i mrocznymi tekstami, nagle zaczął przypominać żywy organizm. 

Album szczególnie radosny nie jest. Większość kompozycji nawiązuje do zamierającego stylu życia lokalsów. Podczas gdy statki nadal wpływają do portów w Kornwalii, sposób spędzania czasu, który zainspirował poniższy zestaw piosenek, zasadniczo się zmienił. To specyficzne dość mroczne wybory, nawet według marynarskich standardów. Kompozycje są zarówno surowe, jak i piękne. Piosenkowa radość tradycji szantowej zostaje tutaj usunięta i zastąpiona lirycznym świadectwem niewdzięcznego, śmiertelnego życia wyrażonego utworem My Bonny Lad. Szlachetny ton ballady Shoals of Herring, przywołuje silne uczucie nostalgii a dron hinduskiego shruti-boxa w finałowym nagraniu The Halfway Song, zespolony z nawiedzonym wielowarstwowym wokalem zdaje się wypływać z epoki ludzi, którzy go stworzyli. 

Still Every Year They Went, zaopatrzony w przestrzenny niemalże trójwymiarowy obraz dźwiękowy wykreowany z angażującym udziałem nagrań terenowych, jest równie niezwykły, co fascynujący. Projekt rozwija długą tradycję pieśni ludowych o morzu, kierując uwagę na detale wzmacniające przekaz – do pewnego stopnia wyrównuje proporcje, co czyni kilka znanych piosenek jeszcze bardziej atrakcyjnymi w odbiorze.

Trzeba posłuchać: The Fisherlad, The Whaleman's LamentShoals of Herring, Farewell to Grogg, The Halfway Song




Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Global Net

Komentarze

  1. Słucham Shoals of Herring, zewsząd otoczonego szumem morza i przypominam sobie moją podróż promem do Szwecji dwa lata temu. Kiedy statek zgubił linię brzegu a granatowy kolor Bałtyku przypominał naburmuszone październikowe niebo, poczułem się naprawdę nieswojo. W Gdyni prom wydawał się wielki, na rozkołysanym morzu sprawiał wrażenie trzeszczącej łupinki. Było wietrznie i przenikliwie zimno. Natychmiast uciekłem do baru na podwójnego drinka i już do końca podróży, nie miałem odwagi spojrzeć w okno a tym bardziej wyjść na zewnątrz.

    Muzyka intrygująca, choć temat niewątpliwie niszowy, adresowany do wąskiej grupy słuchaczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od siebie dodam, że słuchawki mocno podkręcają ukrytą magię większości nagrań:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niewierny Tomasz25 stycznia, 2020

    Idealne kawałki na samotne zapatrzenie w toń wielkiej wody. Niedługo będę w Trójmieście i tak sobie myślę, że wykorzystam sytuację. Tym czasem pozdrawiam z pod zatłoczonej Częstochowy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł na samotną przechadzkę świetny. Tylko nie zapomnij ciepło się ubrać - Bałtyk o tej porze, to nie Lazurowe Wybrzeże!

      Usuń

Prześlij komentarz