Odkryć świat na nowo



Zanim styczeń zasypie nas nowymi płytami, obiecując dwie setki premier, z czego przynajmniej kilka, już prosi o natychmiastowe przesłuchanie; jeszcze jeden krótki, zupełnie niezobowiązujący powrót do listopadowego Montrealu – miasta zamieszkanego przez nawiedzonych artystów, nagrywających muzykę z premedytacją ignorującą szaleństwo współczesnego świata.

Kanadyjski kompozytor i autor tekstów Leif Vollebekk, zostawił trwały ślad w pamięci słuchaczy autobiograficzną formułą płyty Twin Solitude [2017], nominowaną do fonograficznej nagrody Polaris. Najnowszy album Leif VollebekkNew Ways [2019], porzuca bolesną przeszłość nieudanego związku i odkrywa nowe sposoby dzielenia się małymi radościami – ulotnymi drobiazgami każdej chwili. Z dziesięciu nowych utworów wyłania się zapis o wiele bardziej fizyczny, dotyczy konkretnych miejsc, czasu i wspomnień, ale z pominięciem żalu, czego symptomem jest każde słowo sprytnie wykręcające się od emocji, w utworze Never Be Back, przewrotnie podkreślone wersem: "Ona jest moją kobietą i tak bardzo mnie kocha, że nigdy nie wróci." 














Album uwodzi minimalistyczną formą a ciągła nieobecność bliskiej osoby, wydaje się być motywem przewodnim płyty. W nagraniach twórców nowego pokolenia bardzo rzadko się zdarza, żeby cisza wybrzmiewała tak długimi pauzami. Przejmujący "brak" odmierzany pulsem basu, tykającymi bębnami i akordami klawiszy, sporadycznie potyka się o inne instrumenty. W utworze The Way That You Fell, pojawia się saksofon, gdzie indziej dyskretna partia smyczków. Ballady łączą meandrujący charakter w zgrabnym przeplocie elementów muzyki soulowej, akustycznego folka i lirycznej wrażliwości lat 70. Koncentrując się na słowach, nie proszą o nic więcej.

Na New Ways, Vollebekk uchwycił czas w butelce, destylując chwile z klarownością, która oddaje istotę każdego doświadczenia. "Pomyślałem – ten kawałek będzie trochę, jak piosenka Neila Younga a ten będzie trochę, jak piosenka Boba Dylana ... aż zabrakło mi ludzi do naśladowania. A potem zostałem tylko ja". Na czwartej płycie uzdolnionego Kanadyjczyka, to bardziej niż wystarczające.

Trzeba posłuchać: The Way That You Fell, Hot Tears, Transatlantic Flight, Wait a While




Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Global Net

Komentarze

  1. Bartek Sikora10 stycznia, 2020

    Z przyjemnością posłuchałem tej płyty. Wydaje mi się, że wielka kultura dźwięku jest główna osią całego projektu. Fantastyczny fortepian – klawisze?, cokolwiek by to nie było, brzmi trochę, jak wczesny Bruce Hornsby. Mocne, niesamowicie trafne akordy, pierwszoplanowa perkusja i dużo powietrza na liryczne dopowiedzenie. Idealna muzyka na niezwykle brutalny początek roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi klawiszami chyba mamy podobne odczucia. Już po kilku pierwszych nagraniach pobiegłem do szafy z płytami i pośpiesznie wyciągnąłem Bruce Hornsby - Scenes From the Southside. Niewątpliwie jest coś na rzeczy, choć w bardziej refleksyjnym wymiarze.

      Usuń

Prześlij komentarz