Inspirująca podróż



Jest tylko jeden Pat Metheny, ale pamiętam czas, kiedy ewolucja jego muzyki podzieliła słuchaczy na ECM-owską armię fanów Pat Metheny Group, zapatrzoną w projekcję płyt zwieńczonych wydawnictwem First Circle [1984]; publiczność stadionową, w ekstazie śpiewającą znane motywy zespołu – wystarczy wspomnieć początek albumu koncertowego The Road To You [1993] oraz publiczność ściśle jazzową podziwiającą rozwój gitarzysty w licznych projektach i składach u boku: Gary'ego Burtona, Charlie Hadena, Ornette Colemana, Dewey Redmana i wielu innych.

Myśląc o przyszłości, gitarzysta, kompozytor i lider zespołu ze sprawdzoną drużyną regularnych współpracowników udostępnił kolekcję dziesięciu nowych utworów Pat Metheny From This Place [2020], wokół których organizatorzy interakcji – Alan Broadbent i Gil Goldstein wyprofilowali angażującą orkiestrację. Rezultatem jest album głęboko sugestywny, przy okazji skutecznie łączący obie frakcje sympatyków w jeden, prawdopodobnie całkowicie zadowolony tłum, który na From This Place – już bez wzajemnych animozji odnajdzie znajome tropy i ulubione motywy. 

Ale to nie jest płyta łatwa. Wymaga skupionej uwagi. Rozpoczyna się od najdłuższego i jak sądzę, najbardziej zaangażowanego utworu. Złożona wielowarstwowa aranżacja America Undefined natychmiast zakreśla panoramiczne ambicje Metheny'ego. Już od pierwszych pozornie zwiewnych taktów Hollywood Studio Symphony konsekwentnie narasta filmowa aura, która wraz z pojawieniem się gitary lidera, zabiera słuchacza w inspirującą podróż. Nagranie zawiera wszystkie elementy charakterystyczne dla rozbudowanych form znanych z wielu poprzednich płyt – bo znajdziemy tutaj wielowątkową przygodę, rozbudowane struktury z rozległą paletą emocji, oraz zespół oddanych muzyków porozumiewających się niemal telepatycznie.

Szczególny rodzaj artystycznej zażyłości ujawnia się błyskawicznie. Skład podstawowy: Pat Metheny [g], Gwilym Simcock [piano], Antonio Sanchez [dr], Linda May Han Oh [gb], uderza skalą, oszałamia inwencją oraz nasyceniem motywów. Uwagę przykuwa fortepian Simcocka – jego kompetentne pasaże rozrzucone po całej płycie swoją ekspansywnością potrafią zawojować nagranie, innym znów razem oczarować łagodnymi motywami drugiego planu. W utworze Wide and Far mocnymi akcentami dają znać o sobie bębny Antonio Sancheza. W trójkącie z perkusjonaliami Luisa Conte i basem Lindy May Han Oh, stanowią ekspresyjny fundament kilku odrębnych kompozycji. Podczas gdy Pat Metheny jest w stanie aranżować różne nastroje, to na From This Place jako lider i gitarzysta, wydaje się być odkrywcą bardziej słonecznych odcieni. Brzmienie jego instrumentów jest wysokie i szeroko otwarte. Artysta gra przejmująco, ale w kilku punktach płyty Simcock jest w stanie dotknąć wyjątkowo intymnej melancholii, do której wyluzowany Pat nie potrafi się zbliżyć.

You Are buduje fabularną strukturę, która w dużym stopniu zdominowała wielkie otwarcie. Nagranie rozwija się na wielu poziomach. America Defined czy Same River – to pozycje jednoznacznie definiujące gitarzystę jako jednego z największych kompozytorów ostatnich dekad. Miłym akcentem zmieniającym atmosferę płyty jest ścieżka harmonijki Gregoire Mareta w nagraniu The Past In Us, oraz udział wokalistki Meshell Ndegeocello w utworze tytułowym. Dzięki ciepłej barwie głosu i miękko ułożonym strunom gitary akustycznej kompozycja nabiera szczególnej wymowy, choć geniuszu This Is Not America z udziałem Davida Bowiego zapewne nie przebije.

Jeśli niektóre aranżacje From This Place są sugestywnym tłem dla ciemnych złowieszczych burz, będących odzwierciedleniem niepokojów współczesnego świata, to już pierwszy plan nasycony zespołowym zaangażowaniem brzmi tak, jakby pochodził od artystów naprawdę wolnych, którzy z całą pewnością powielą to uczucie w muzyce, uważnym słuchaczom zostawiając promyk nadziei. Kto wie, czy to nie najważniejsza płyta Pata Metheny'ego zgrabnie utrwalająca dotychczasowe sukcesy, a jednocześnie trochę chmurnie zerkająca w niepewną przyszłość. Warto się przy niej zatrzymać.





Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪✪☆☆ 8/10
Photo: Global Net

Komentarze

  1. Barry N.Y.C07 marca, 2020

    Gęsty, zwarty album. Kwintesencja stylu Pata Metheny’ego odmieniona przez wszystkie przypadki, co jest wielkim atutem i wadą jednocześnie. Oskarżenia o niepotrzebne przegadanie niektórych fragmentów, nie jest bezpodstawne. Owszem, na płycie się "dzieje", ale raczej dla zagorzałych wyznawców. Zresztą płyta rubikonu nie przekracza, odkrywcza też nie jest. To bardzo solidne granie oparte na zajawkach wyjętych z najbardziej chwytliwych fragmentów dyskografii, na szczęście z pominięciem nieszczęsnego "Orchestrionu", który na tle "From This Place", do dzisiaj wybrzmiewa w mojej głowie, jak koszmarny sen i niepotrzebna artystyczna fanaberia. Jazzowe konotacje Patowi wyraźnie służą, ale też zamykają go w coraz bardziej ciasnym gorsecie ogranego stylu. Uważam, że Gwilym Simcock, w kilku odsłonach Pata wręcz znokautował inwencją twórczą, a tym samym godnie zastąpił niedawno zmarłego Lyle Maysa. Jak na mój gust mocne 7/10.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz