Nieodgadniona Helen



Charakterystyczna okładka debiutanckiej EP-ki Helen Ballentine ukrywającej się pod nazwą i jednocześnie tytułem Skullcrusher [2020], mylnie prowadzi słuchaczy do metalowych skojarzeń, co jest niezbyt fortunne, zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z debiutem. Może to zaplanowane działanie lub ironia losu, ale ta płyta nie wydaje się być przepełniona drwiną. Może więc Helen jest księżycowym lunatykiem, który pała agresją kiedy tylko spróbujemy ją odwieść od niejasnych zamiarów? A może po prostu słowo "Skullcrusher", fajnie brzmi w kontekście atmosfery wykreowanej przez artystkę – bo to, co może spodobać się na tej płycie, to jak gładko znosi własną melancholię.


Kiedy Helen Ballentine na stałe rezydująca w Los Angeles w kwietniu wypuściła swój pierwszy singiel Places / Plans, niewiele o niej wiedziano. Piosenka wydawała się cicha, ujmująca, delikatnie szeptana. Odpowiednio wzmocniona intrygującym teledyskiem nawiązującym do psychodelicznych animacji lat 70, pozostawiła niedosyt i fantazyjne uczucie tajemnicy. Drugi klip Day of Show ujawnił większy napór melodii, która wybucha wraz z refrenem. W filmie przeplatają się dziecięce, baśniowe tropy z fragmentami rodzinnych archiwaliów. Wszystko razem zlewa się z szeregiem rozmytych linii, mnożąc pytania pozbawione odpowiedzi.


Posiadanie niejednoznacznej tożsamości nadaje muzyce Skullcrusher ezoterycznego znaczenia. Okładka, teledyski, zdjęcia i trupie rekwizyty, podtrzymują magiczną niejasność. Są zagadkową projekcją zawieszoną między rzeczywistością a tym, co jest poza nami. Ale te kontrasty mogą ze sobą współgrać. Wyłączając hipsterski alarm, dyskretnie przypominają, że pośród eskapizmu i mistycyzmu jest ukryta prawda. Lub odwrotnie, że bujna wyobraźnia jest niezbędna, aby poradzić sobie z trudami codziennego życia.

Piosenki miękko stapiają się w jednolitą masę dźwięku do tego stopnia, że zapominamy o krótkich przerwach między utworami. Jednak lirycznie Skullcrusher jest zakorzeniona w surowym realizmie. Teksty zdają się dryfować jak gasnące wspomnienia. Dotyczą przyziemnych spraw, które można powiązać. Places / Plans to ciągłe zadawanie pytań zakończone zaproszeniem. Krótka miniatura Two Weeks in December, w kilku prostych słowach przemyca obraz dwóch tygodni grudnia. Z kolei utwór Trace próbuje uporać się z uczuciem niepewności, przykrywając negatywne obserwacje optymistycznym brzmieniem. 

Debiut Skullcrusher wskazuje na niezaprzeczalne umiejętności Helen Ballentine, szczególnie jako melodystki. Nieco większe zdystansowanie się od popularnych szablonów mogłoby posłużyć do dalszego odróżnienia jej twórczości. Miejmy nadzieję, że kolejne nagrania wzmocnią potencjał Amerykanki, oferując słuchaczom trwalsze i bardziej zróżnicowane wrażenia. 




Ocena: ✪✪✪✪✪✪☆☆☆☆ 6.2/10
Photo: Silken Weinberg

Komentarze

  1. Ewidentnie coś się tutaj wykluwa, chociaż w moim odczuciu odniesienia do wczesnej Cat Power, czy Phoebe Bridgers są bardzo widoczne i trochę irytujące, ale nie powiem, słucha się tego bardzo przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Osobisty pakiet czterech ballad do hołubienia i ukrywania przed światem:))

    OdpowiedzUsuń
  3. bądźmy kwita06 sierpnia, 2020

    Jakoś nie przekonuje mnie to zawodzenie o czesaniu włosów, siedzeniu na kocyku a potem przy garach. Bardzo to wszystko trywialne, oklepane i nudne. Może innym razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz ... są tacy, którym to "zawodzenie" bardzo pasuje.

      Usuń
    2. bądźmy kwita06 sierpnia, 2020

      OK, nie mam nic przeciwko!

      Usuń

Prześlij komentarz