Album ze szczerego złota

 

Bill Callahan jest autorem przenikliwych tekstów, których magnetycznym nośnikiem jest głęboki baryton twórcy. Jego bohaterowie, to zblazowani mężczyźni w średnim wieku – ironiczni, znużeni, świadomi swoich ograniczeń i coraz bardziej z nimi pogodzeni. Na nowej płycie Gold Record [2020], 54-letni Amerykanin rezygnuje z tematycznych powiązań i powtarzających się motywów charakterystycznych dla jego siedmiopłytowej dyskografii. Zamiast tego, wkracza w zdarte buty stworzonych przez siebie postaci, by rozpocząć serię okrojonych narracji wykręcających uniwersalne prawdy z coraz bardziej realistycznych punktów odniesienia. W kompozycji 35 muzyk intonuje: Nie widzę siebie w książkach, które czytam w tych dniach / Kiedyś widziałem siebie na każdej stronie.













Gold Record zawiera luźną kolekcję piosenek wydobytych z prywatnych zbiorów, ale też nową wersję utworu Let’s Move to the Country. Nagraniom towarzyszy dyskretna instrumentacja składająca się głównie z gitar, oddalonego zawodzenia trąbki i łagodnego szmeru perkusyjnego werbla. Nie ma przyprawiających o zawrót głowy zagrywek, ani krzykliwych ozdobników próbujących oderwać słuchacza od głosu artysty. Dominuje nastrój bluesowego wyciszenia obejmujący również ścieżkę wokalu. Otwierające płytę nagranie Pigeons opowiada o kierowcy limuzyny, który udziela porad młodej parze, ale mimochodem przywołuje postaci dwóch największych bardów XX wieku, zaczynając od: Cześć, jestem Johnny Cash, a kończąc słowami: Z poważaniem, L. Cohen. Jest w tym jakaś przewrotna forma szacunku, ale też zawoalowane pytanie o swoje miejsce w panteonie najlepszych – mentalna gotowość spotkania przy wspólnym stole, ale już w innej rzeczywistości.

Niezależnie od tego, jaką Bill Calahan wyplata historię w utworach: The Mackenzies, Breakfast, czy As I Wander, zawsze poprzez swoje teksty wita każdego, kto kiedykolwiek czuł się zagubiony, zdezorientowany lub zagrożony, dając szansę nauczenia się zadawania pytań, aby rzucić wyzwanie przeciwnościom losu – chociażby poprzez ironiczny śmiech. Szczególnie wymownie wybrzmiewa tutaj nowa wersja utworu pierwotnie nagrana dwie dekady temu Let’s Move to the Country. Dzieje się to w czasie, gdy ośrodki miejskie na całym świecie straciły bijące serce z powodu burzliwych społeczno-pandemicznych zmian. Kiedyś Bill Callahan śpiewał z nadzieją: Zacznijmy… / Miejmy…, dzisiaj na pierwszy plan wybija tekst: Załóżmy rodzinę / Miejmy dziecko, a może dwoje … Moje podróże się skończyły, moje podróże minęły / Wracajmy do kraju, tylko ja i ty.  I chociaż te słowa zostały wypowiedziane znacznie wcześniej, dopiero teraz nabierają szczególnego znaczenia.

Trzeba posłuchać: PigeonsThe MackenziesBreakfastLet’s Move to the CountryAs I Wander


 


Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪✪☆☆ 7.6/10
Photo: Global Net / Press

Komentarze