Bez dwóch zdań to perfekcyjny album. Oprócz tego wydany w przeddzień zmiany czasu – jakby w ostatniej chwili chciał uchronić barwne detale placów Lizbony, Paryża i Rio przed jesiennym mrokiem. Piąta płyta Melody Gardot – Sunset in the Blue [2020] wraca do jazzujących orkiestrowych korzeni z początków kariery, ale tym, co pozostaje w uszach po zakończeniu pierwszego odsłuchu, to aksamitny dźwięk gitary akustycznej uwalniającej nieśpieszny rytm bossa-novy.
Sunset in the Blue nagrany tuż przed covidowym zamknięciem studia Capitol Records w Los Angeles i Abbey Road Studios w Londynie, przynosi mozaikę dwunastu doskonale zbalansowanych standardów i utworów własnych, zrealizowanych w kreatywnym międzynarodowym składzie pod czujnym okiem znanego producenta Larry Kleina, kompozytora Vince Mendozy oraz legendarnego inżyniera dźwięku, Alberta Schmitta.
W tych wyjątkowo trudnych czasach Gardot zdecydowała zasilić świat potężną dawką miłości, której liryczne wątki wzmocnione instrumentalnymi środkami wyrazu dotykają pasji i pożądania. Już w pierwszym utworze If You Love Me ustawiającym ton płyty, piosenkarka uderza charakterystyczną, wysuniętą na pierwszy plan zmysłową barwą głosu. Detalicznie uchwycony wokal otacza zwiewna sekcja instrumentów smyczkowych, łagodny puls gitary akustycznej i kojąca ścieżka trąbki Till Brönnera. Z kolei pogodne nagranie C'est Magnifique z udziałem mistrza fado Antonio Zambujo, to wyprawa po gorące promienie słońca skąpane w błękicie oceanu. Dwa oczka niżej ciekawie zaaranżowany cover Love Song. Brzmi tak, jakby chciał doprecyzować oryginalne brzmienie piosenki Eltona Johna.
Praktycznie wszystkie nagrania łatwo dostają się pod skórę – są zajmujące, ciche, a jednocześnie przyjemne w odbiorze. Utwór You Won't Forget Me ozdobiony przydymioną ścieżką saksofonu, czy rozrzucona po płycie mieszanka języków: angielskiego, francuskiego i portugalskiego sprawiają, że łatwo przenosimy się do tych zakątków świata, w których żar gorących uniesień nabiera szczególnej mocy. Promująca album kompozycja From Paris with Love – szerzej pisałem o całym projekcie pod koniec czerwca, ciągle ściska serce. Z półrocznej perspektywy czasu trzeba przyznać, że majowy pomysł Gardot na skrzyknięcie muzyków z całego świata był strzałem w dziesiątkę. Uwagę przykuwa również interpretacja nieśmiertelnego standardu Moon River – tutaj ze świetną partią gitary Anthonego Wilsona, elegancko doprowadzającą nas do nagrania finałowego I Fall In Love Too Easily, gdzie kadencje gitary i głos Gardot, zdają się lewitować w trzyminutowym, emocjonalnym przeplocie.
Mam wielki szacunek do twórczości Melody Gardot. To jedna z ostatnich ikonicznych postaci świata kultury wysokiej. W dzisiejszych smutnych czasach jej nienaganny wizerunek jest już niemalże odrębną wartością. Sunset in the Blue odmienia miłość przez wszystkie przypadki i zatapia gorące emocje w portugalsko-brazylijskich rytmach. Wtajemniczeni wiedzą, że miłość, jazz i bossa-nova to trójkąt idealny. Trudno nie przytulić się do tych nagrań w sytuacji, gdy każda godzina, dzień i miesiąc wiszą obecnie pod wielkim znakiem zapytania. Radujmy się więc okruchami szczęścia – chociażby krótką chwilą bycia ze sobą razem.
Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪✪☆☆ 8/10
Photo: Alexandre Isard
no, no … dzisiaj u Pana Marka kameralnie, jesiennie i bardzo refleksyjnie. Czyżby gospodarz się nam zakochał?
OdpowiedzUsuńw nowej płycie Melody - całym sercem!
UsuńBiorąc pod uwagę obecną sytuację przemysłu muzycznego jestem szczęśliwy, że projekt z udziałem całej armii dobrych ludzi udało się doprowadzić do tak satysfakcjonującego finału. Efekt, w moim odczuciu jest bardzo dobry, mimo pewnych zagrożeń wynikających z nadmiernego powtarzania i przetwarzania tych samych schematów, braku nowych pomysłów i ogólnego zastoju w wokalistyce jazzowej czy około jazzowej. Moim skromnym zdaniem na "Sunset in the Blue" udało się wykrzesać sporo dobra, z jak się okazuje nieśmiertelnego trójkąta jazz - fado - bossa nova. Brzmi to przekonująco, bardzo naturalnie. Od dnia premiery "odlotowa" produkcja wszystkich piosenek spędza mi sen z oczu. Prawdę mówiąc, nadaje się na odrębną dyskusję. Dla mnie mocne 9/10.
OdpowiedzUsuńi bym zapomniał, gitara(y) → mistrzostwo świata!
Bardzo ucieszyłem się twoim wpisem. Jestem pod wielkim wrażeniem walorów brzmieniowych tej płyty. Dla mnie, mokry sen audiofila właśnie się spełnił. Absolutny majstersztyk współczesnej inżynierii dźwięku. Pięknie nagrany głos, świetnie utrzymane proporcje i pastelowa gładkość wszystkich instrumentów powalają namacalnym realizmem. Kapitalna rzecz.
OdpowiedzUsuńInżynier Albert Schmitt zawsze wkłada całe serce w swoją pracę - stąd jego zasłużona legenda. Pula 20 nagród Grammy, mówi sama za siebie.
UsuńOd wczoraj Melody Gardot stoi już na półce w wersji rozszerzonej o piosenkę "Little Something", z udziałem Stinga. Serdecznie dziękuję za recenzję + pakiet dwóch przepięknych ballad :)
OdpowiedzUsuńMam też prośbę. Czasami na Pana blogu pojawiają się tłumaczenia piosenek. Intuicyjnie czuję że utwór "Sunset in the Blue" zawiera piękną treść, może jakieś drugie dno. Czy mogę liczyć na pomoc w rozwikłaniu tej zagadki?
UsuńKiedy patrzę na wszystkie drogi
Po których wędrowaliśmy razem
Sprawiają, że się uśmiecham
Chociaż mam tendencję do zapominania
Twoich nieobecnych oczu
Po chwili
Kolejny sen zaczyna się rozpadać
Więc kochany, następny dzień
Kolejne słońce zachodzi w błękicie
Och kochany, co możemy zrobić
Żeby to wszystko zatrzymać?
Kiedy patrzę wstecz na wszystkie łzy
Że straciłeś
Zastanawiam się dlaczego
Nie możesz brać pod uwagę wszystkich lat
Leżących przed tobą i mną
Kolejny sen zaczyna się rozpadać
Więc kochany, następny dzień
Kolejne słońce zachodzi w błękicie
Och kochany, co możemy zrobić
Żeby to wszystko zatrzymać?
Kolejny sen zaczyna umierać
Więc moja miłość, innym razem
Kolejne słońce zachodzi w błękicie
Więc kochany, co możemy zrobić
Żeby to wszystko zatrzymać?
Refleksyjne spojrzenie na uczucie, które przemija - a jeśli wraca, to tylko w sennych marzeniach. Dopiero teraz zrozumiałam całą dramaturgię teledysku do tej piosenki. Bardzo serdecznie Panu dziękuję :)
UsuńNa tle "Sunset in the Blue", konkurencyjny album Diany Krall, na który bardzo liczyłem wypadł dość blado.
OdpowiedzUsuńWywołałeś idealny przykład zmęczenia materiału. Wspominam o tym wyżej.
UsuńMoim zdaniem, przyczyn tego "zmęczenia" jest kilka. This Dream of You - Diany Krall jest ponownie przepracowanym zbiorem odrzutów z sesji Turn Up the Quiet z 2017 roku, na który nałożyły się pandemiczne komplikacje i śmierć wieloletniego producenta płyt Diany Krall - Tommy'ego LiPumy. Brak jego wkładu jest tutaj dobrze słyszalny. O ile sekcja instrumentalna na nowej płycie kanadyjki wypadła bez zarzutu, to z głosem wokalistki ewidentnie dzieje się coś niedobrego i albo mamy tutaj do czynienia z niedyspozycją artystki, albo błędami w nagraniu ścieżki wokalnej lub jakimś niedopatrzeniem w fazie miksu.
UsuńDo rejestracji tak powabnych głosów jakimi dysponują Gardot czy Krall, zwyczajowo używa się specjalistycznych mikrofonów tzw. bliskiego pola. To niesamowicie czułe ustrojstwa, ponieważ potrafią wyłapać najdrobniejsze niuanse w tym pozytywnym znaczeniu, ale też bezwzględnie obnażyć wszystkie niedoskonałości. Zadaniem dobrego inżyniera dźwięku jest umiejętne wykorzystanie własnej wiedzy, doświadczenia, intuicji, wrażliwości, dobrego ucha do zniwelowania wszelkich kiksów - a na płycie Diany Krall, chwilami boleśnie tego zabrakło. Być może dlatego w części utworów wyraźnie słychać, jakby piosenkarka śpiewała od niechcenia, była znużona - wręcz zmęczona sesją. Zresztą, z ciekawości warto obydwa wydawnictwa ze sobą skonfrontować. Wystarczą przyzwoite słuchawki.
W punkt.
Usuń