Bitwa pod spiżową bramą rocka



Większość debiutujących kapel rockowych prędzej zakończy działalność, niż doczeka jakiejkolwiek reakcji na opublikowany pierwszy singiel. Ale chłopakom z Greta Van Fleet poszło gładko. Wydana wiosną 2017 roku, niepozorna EPka Black Smoke Rising zawierająca ognisty singiel Highway Tune, niespodziewanie podbiła czołówki światowych list przebojów. Wysyp prestiżowych nagród podkręcił zainteresowanie zespołem do tego stopnia, że wytwórnia Lava Records zdecydowała się na pośpieszne, jesienne wydanie albumu From The Fires, uzupełniając tracklistę czterech znanych już utworów, o kolejne premierowe nagrania. Ale nie obyło się bez kontrowersji. Zespół bez ogródek czerpiący inspiracje z dorobku Led Zeppelin, szybko stał się zakładnikiem wielkości tytanowego sterowca zajadle atakowanym przez rockowych purystów. Oliwy do ognia dolała pamiętna recenzja Jeremy’ego D. Larsona zamieszczona na łamach opiniotwórczego magazynu Pitchwork, z okazji wydania drugiej płyty Greta Van Fleet – Anthem of the Peaceful Army [2018]. Z perspektywy czasu zabawnym staje się fakt, że skrajnie negatywna opinia wystawiona przez zawziętego krytyka, wywołała skutek odwrotny od zamierzonego – bo kto z potężnej armii sympatyków rocka, nie chciałby poznać zawartości albumu z oceną 1.6/10?

Biorąc pod uwagę skalę wokalną i specyficzne brzmienie głosu Josha Kiszki oraz charakterystyczną śpiewność gitary jego brata, Greta Van Fleet raczej nie ma szans na ucieczkę od autorytetu mistrzów: Roberta Planta i Jimmy’ego Page’a. Jednak trzeba przyznać, że czwórce młodych amerykanów udało się stworzyć własny styl. Na przełomie ostatnich pięciu lat, brzmienie zespołu ewoluowało – podobnie jak ich image, co było bardzo dobrze przemyślanym sposobem na utrzymanie zainteresowania. Począwszy od mięsistego rock'n'rolla nowej ery, który ugruntował teledysk do Highway Tune, po kosmiczno-hipisowską estetykę, jaką zaadoptowali na potrzeby Anthem of the Peaceful Army, nadrzędny cel został osiągnięty, a osobliwy wizerunek zespołu stał się rozpoznawalny w skali całego globu. 












Kiedy po raz pierwszy słuchamy najnowszej płyty Greta Van FleetThe Battle at Garden's Gate [2021], trudno przewidzieć, gdzie jest ustawiony kompas zespołu. Mimo że mamy tutaj do czynienia z kwiecistą i raczej przewidywalną eksplozją muzyki rockowej, dwanaście nowych utworów zmierza w wielu kierunkach naraz i sprytnie adoptuje kolejne elementy zaczerpnięte z klasyki gatunku. 

Battle at Garden's Gate otwiera chwytliwy Heat Above, migotliwą ścieżką organów, gitarową zagrywką wyjętą ze Space Odity – Bowiego i szybującym wokalem Josha. Nagranie prowadzi nas do kilku skojarzeń jednocześnie, przywołując zarówno wczesny Yes, jak i Led Zeppelin, w partii smyczków przemycając drobny cytat z Kashmiru. Promujący singiel My Way, Soon, zauważalnie podkręca tępo i uwodzi swobodą rythm-bluesowego jamu, pędzącego stumilową autostradą do nieba. Zagorzali przeciwnicy Greta Van Fleet, dostaną ognisty miecz do ręki za sprawą utworu Built By Nations, w którym gitarowy riff jest jawnym cytatem z Black Dog. Z kolei bogato rozpisana aranżacja utworu Age of Machine, z czasem odkryje przed nami wznoszącą linię melodyczną stadionowego pewniaka.

Na płycie są miejsca, na których zespół zakreśla nowe terytoria. Nagranie Light My Love, łączy w sobie delikatne klawisze w stylu Bruce Hornsby'ego z nietypowym fundamentem rytmicznym perkusji i zniekształconą partią gitary. Balladowy charakter piosenki, współgra z pompatycznym wokalem Kiszki, który oszałamia brawurą i skalą. W podobnym kierunku zmierza atmosfera nagrania Broken Bells. Zamykająca płytę majestatyczna kompozycja The Weight of Dreams udowadnia, że nieograniczona kreatywność zespołu jest tutaj bardzo żywa. Dramaturgia utworu powoli buduje napięcie, a potem zgodnie z rockową tradycją, eksploduje płomienną gitarową solówką, która być może skłoni nieprzekonanych do weryfikacji własnych poglądów. Jednak najważniejsze w tym wszystkim jest to, że dwanaście nowych utworów Battle at Garden's Gate, układa się w intrygującą mozaikę, że piosenki w znakomitej większości są angażujące, że zachowują żarliwą energię lat 70, jakiej u współczesnych kapel z przedrostkiem "post", raczej nie uświadczymy. Może więc wyluzujmy. Wystarczy, że do tematu podejdźmy bez uprzedzeń. 




Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 6.7/10
Photo: Travis Shinn

Komentarze

  1. bądźmy kwita15 kwietnia, 2021

    7/10? … przepraszam za co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolę sobie odbić pytanie. Jak to możliwe, że kultowy album Led Zeppelin IV, otrzymał
      w swoim czasie tylko jedną gwiazdkę?

      Usuń
  2. bądźmy kwita15 kwietnia, 2021

    nie rozumiem, a jaki to ma związek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może tylko taki, że jedynym ekspertem bezbłędnie ustalającym prawdziwą wartość muzyki, jest upływający czas.

      Usuń
  3. bądźmy kwita15 kwietnia, 2021

    mimo wszystko, ten wizualny kicz ociekający wokalną egzaltacją działa mi na uzębienie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już kwestia indywidualnych upodobań. Przecież nikt kolegi nie zmusza.

      Usuń
  4. Od początku śledzę karierę Grety i nie mogę pojąć tej zmasowanej fali hejtu na zespół. Bo oto wszystkie nowe kapele rockowe, jak to ująłeś z "przedrostkiem post", mogą do woli czerpać inspiracje z twórczości swoich protoplastów, natomiast to samo w wykonaniu Grety, nazywane jest już świętokradztwem.
    Co za hipokryzja.
    A swoją drogą miło jest posłuchać młodziaków, którzy sięgając po klasykę, tak pilnie się uczą. Tym razem zawartość płyty potraktowałem, jak rodzaj życiowego quizu z wiedzy o historii muzyki rockowej. Tropów mnóstwo, a zabawa przednia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy słuchałem Grety i jednocześnie pisałem recenzję, do szafy z płytami w poszukiwaniu wspomnianych przez Ciebie tropów, zaglądałem wyjątkowo często. Była też satysfakcja - bo za każdym razem trafiałem bez pudła!

      Usuń
  5. Niewierny Tomasz16 kwietnia, 2021

    Nie należy spodziewać się tutaj jakiś spektakularnych objawień. Oczywiście, że zespół nie jest pozbawiony wad, ale Greta nie zamierza też niczego udowadniać. Słychać, że się rozwija i po prostu świetnie się bawi. Prowokacyjne cytaty z klasyki rocka, stały się już znakiem rozpoznawczym kapeli, boleśnie kąsają strażników rockowej poprawności, jednak podobają się publice i są mądrą odpowiedzią na wyraźne zapotrzebowanie. Wystarczy zerknąć na licznik wyświetleń podpiętych wyżej teledysków, albo na 70 milionów odtworzeń klipu Highway Tune. Też bym tak chciał.
    I niech nikt mi nie mówi, że jest to bez znaczenia w sytuacji, gdy chłopaki na dwa lata do przodu wyprzedali wszystkie koncerty, mając w głębokim poważaniu ujadanie szczerbatych dziadków w skórzanych ramoneskach i pitchforkowe 1.6/10.
    W pełni zgodzę się tutaj ze słowami gospodarza. Minie dekada, może dwie i czas zweryfikuje prawdziwą wartość tych kawałków. Póki co, zamierzam przy nich fajnie spędzić zbliżający się weekend.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z 12 nagrań przekonują mnie może 4, pozostałe niewątpliwie czegoś szukają, ale nie jest to zbyt szczere ani do końca przekonujące. Podobnie jest z głosem, z którego potęgą Kiszka za bardzo nie wie co ma zrobić. Reasumując: powstała z tego sterta mokrej podpałki, z której wielkiego ognia raczej
    nie będzie, ale browca spokojnie można przy tym obalić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz