Magiczny poranek w Gurgaon



Lider projektu One Morning in Gurgaon [2021], mistrz gitary akustycznej i fingerstyle Guy Buttery, zawdzięcza swoją zwinną, często rytmiczną technikę muzycznym przepływom w rodzinnym mieście Durban w RPA, gdzie powszechnie jest uznawany za "dobro narodowe". Jego odważna konfrontacja z hinduskim nestorem tabli Mohd. Amjad Khanem, stworzyła poruszające ramy dla Mudassira Khana, którego liryczne ścieżki sarangi znacząco wzmocniły rangę spotkana. Transkontynentalny One Morning in Gurgaon zbudowany na bazie uduchowionych, harmonijnie złożonych dźwięków, jest świadectwem indywidualnej i zbiorowej wirtuozerii trzech bohaterów całego przedsięwzięcia.

Guy Buttery: "Wydaje się być niemożliwym do przewidzenia, że niebiańskie istoty i bogowie ruchu drogowego w indyjskim Gurgaon, zjednoczyli się, by umożliwić powstanie tych nagrań. Cała muzyka, którą słyszycie na płycie jest wynikiem pojedynczych ujęć. Czas, nie pozwolił na więcej. Amjad wybrał utwory, które mieliśmy zagrać. Nasza interpretacja Raag Yaman, którą tutaj prezentujemy, została zarejestrowana za pierwszym podejściem. Mudassir przekazał mi szkieletową koncepcję ragi w słowie mówionym – wszystko inne było na pewno telepatyczne. Doskonale zdawałem sobie sprawę ze szczególnej atmosfery panującej w tym pomieszczeniu, tamtego poranka w Gurgaon. Czuję się niesamowicie wdzięczny, że mogłem dzielić doświadczenie z mistrzami i jestem im dozgonnie wdzięczny za ich głęboką muzykalność, spontaniczność i otwarte serca."

Siedem utworów zawartych na płycie prezentuje zakres, który sprawia wrażenie czegoś więcej niż tylko jednego poranka. Kompozycja Chidiya otwierająca album, wydaje się spoglądać w błękit nieba, podczas, gdy sarangi Mudassira Khana leniwie rozciąga horyzont nad delikatnymi rozproszeniami gitary Buttery'ego. Pełny rozkwit trio osiąga już w następnym utworze December Poems. Na akompaniament rytmiczny stworzony przez gitarę akustyczną i ekspresyjne wtrącenia tabli, powoli nawija się linia melodyczna saranagi, budująca zamyśloną atmosferę nagrania przywołującego kontemplacyjne skojarzenia związane z upływającym czasem albo mijanymi krajobrazami.

W bardziej rozbudowanych utworach opartych na klasycznych ragach mamy okazję zaobserwować chemię improwizacyjną tria. Raag Yaman – zgodnie z wiekową tradycją aranżacyjną, rozpoczyna swobodnie płynący ton podstawowy podany przez sarangę. Wejście tabli stopniowo podkręca tempo. Gdy tylko Buttery wchodzi z gitarą – interakcja jest już nie do zatrzymania. Trio osiąga pełną swobodę w kulminacyjnym punkcie utworu, po czym zmierza do krótkiego, odprężającego finału. 

Trzy inne kompozycje zawierają więcej repetycji. W I Know This Place, gitarę akustyczną lidera zastępuje mbira, dodając nagraniu zwiewnej lekkości. Z kolei skoczne melodie w Kya Baat i Bakithi, z których pierwsza jest niezwykle dynamiczna a druga słoneczna i żywiołowa, rozkoszują się radosnymi powtórzeniami mającymi wiele wspólnego z afrykańskimi korzeniami lidera projektu. Trzeba przyznać, że oba utwory zgrabnie dopełniają szeroką paletę akustycznych doświadczeń trojga utytułowanych muzyków.

W projekcie One Morning in Gurgaon każdy z siedmiu utworów oferuje inne spojrzenie na wiele twórczych aspektów tria. Dziwny zbieg okoliczności, a być może logistyczna presja doprowadziły do gwałtownego rozkwitu wzajemnych relacji, czego wynikiem jest hipnotyczny album, który pobudzi wyobraźnię niejednego słuchacza.




Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪✪☆☆ 8/10
Photo: Jacki Bruniquel

Komentarze

  1. Na przecięciu dwóch wielkich kultur wartościowe spotkanie na szczycie, które mogło się nigdy nie zdarzyć. Dziwna, nienazwana magia o której wspomina gospodarz, czasami czyni cuda i tak moim zdaniem jest w tym przypadku. Chidiya, już na wstępie ekscytuje ostrymi jak brzytwa strunami gitary,
    z którymi współzawodniczy łamiąca serce melodia saranagi - instrumentu potrafiącego naśladować ludzki głos. I tyle wystarczy, żeby już zostać do końca płyty. W takich sytuacjach myślisz sobie,
    że świat jeszcze do końca nie oszalał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Można by tu podyskutować o pewnej powtarzalności - wszak podobnie brzmiących kolaboracji w historii popkultury nie brakuje. Ale cały album nieźle się broni, a przy okazji operuje nazwiskami mało znanymi
    w naszej części świata, a to zawsze poszerza horyzonty.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Chidiya" i "October Poems" - cudne klejnoty październikowego poranka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz