Żar młodości



"Żyjemy w toksycznym świecie" – twierdzi brytyjski gitarzysta, kompozytor i tekściarz, Sam Fender. Jesteśmy upolitycznieni, spolaryzowani i utrzymywani w ciągłym stanie niepokoju. Okres dorastania i młodzieńczego buntu zawsze dostarczał paliwa dla wrażliwych, debiutujących dwudziestolatków kontestujących otaczającą ich rzeczywistość – zwłaszcza gdy pochodzili z głębokiej prowincji i nie mieli nic do stracenia. I tak jest w przypadku Sama Fendera – utalentowanego multiinstrumentalisty, który na progu dorosłości dokonuje wiwisekcji Geordie – brytyjskiego zaścianka, z którego pochodzi. Wyobraźcie sobie drobiazgową obserwację szarego, zubożałego miasteczka opuszczonego przez wszystkich mających inicjatywę i środki, by je postawić na nogi. Mając na uwadze ten ponury obraz, jasnym się staje, że wszystkie utwory na drugiej płycie Sama FenderaSeventeen Going Under [2021], przybierają głęboko introspektywny charakter.












Oprócz spojrzenia na swoje ponure miejsce zamieszkania Fender refleksyjnie ogląda się za siebie. Dokonując analizy własnych postępków, zastanawia się nad możliwością bycia lepszym lub gorszym człowiekiem, gdyby sprawy potoczyły się inaczej. Po mistrzowsku sygnalizuje to w tekście utworu tytułowego: "Byłem zbyt przerażony, by go uderzyć / ale teraz zrobiłbym to bez wahania". Gitarzysta zastanawia się tutaj nad własną moralnością, co sprawia, że falujących refleksji młodego Brytyjczyka, słucha z zapartym tchem. Debiutancki album Fendera – Hypersonic Missiles [2019], portretuje wschodzącego autora chwytliwych piosenek o sporym potencjale, ale teraz muzyk kopie naprawdę głęboko, aby stworzyć mądrzejszą płytę nasyconą rockowymi epopejami dotykającymi życia i śmierci, złamanego serca, młodzieńczej wściekłości i żalu.

Muzyczne punkty odniesienia prowadzą wprost do debiutu The War On Drugs i twórczości Bruce Springsteena, ale emocjonalny związek z producentem, a jednocześnie powiernikiem Bramwellem Bronte, bardzo rozmyślnie ustawia charakter Seventeen Going Under. Po wysmakowanej piosence The Leveller prześlizgują się odcienie Echo and The Bunnymen. Z kolei specyficznie zacinającą się perkusję utworu Paradigms, wielu słuchaczy skojarzy z twórczością The National. Uwagę zwraca ekspresja nagrań, kaskadowe pasaże saksofonu, a przede wszystkim śpiewne, gitarowe motywy Sama Fendera oraz jego pewny głos, idealnie pasujący do ciemniejszych tekstów płyty.

Jeśli album Hypersonic Missiles był krzykiem młodego chłopca, obwiniającego cały świat, to poprzez dramaturgię płyty Seventeen Going Under, Sam Fender uświadamia sobie, że może uderzyć o wiele skuteczniej, nie odliczając każdego ciosu. Wkraczając w dorosłość, młody Brytyjczyk zdał sobie sprawę, że upływający czas zagoi większość ran, ale też radykalnie zmieni proporcje w postrzeganiu realiów życia i samego siebie. I właśnie o tym jest ta błyskotliwa płyta.





Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Charlotte Patmore

Komentarze

  1. Chociaż pod względem czysto muzycznym stylistyka płyty nie jest szczególnie odkrywcza, to jednak żywy autentyzm wszystkich utworów sprawia, że chce się ich słuchać. Wydaje mi się, że teksty mają
    tu kluczowe znaczenie (mimo sporych trudności ze zrozumieniem lokalnego slangu), niemniej jednak,
    ich zaktualizowana symbolika opowiadająca o życiu na prowincji, bez problemu trafia również do ludzi takich jak ja - pamiętających początek rockowej rewolucji. Punktów zbieżnych jest tu naprawdę dużo.
    No i serce rośnie, gdy patrzę na takich młodych, wrażliwych ludzi!

    OdpowiedzUsuń
  2. < kantor wymiany >24 października, 2021

    Podskórnie czuję, że Sam Fender efektownie zapowiada recenzję nowej płyty The War on Drugs.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niewierny Tomasz24 października, 2021

    Kawałek "Seventeen Going Under", brzmi jak hymn nowego pokolenia - zagubionego i przegranego
    już na starcie. Za pozornymi atrybutami dobrobytu: ciuchy, elektronika, często samochód, czai się nieprzygotowanie do życia, porażający niedostatek wiedzy, strach, niepewność i wyniszczający brak perspektyw. Zza szyb mojego TIRa obrazki prowincjonalnego zadupia wszędzie wyglądają
    podobnie - nawet w bogatych Niemczech czy Szwajcarii. Wydaje mi się, że problem zauważalnie narasta i niebezpiecznie wykracza poza sferę czysto materialną. Fender dosadnie o tym przypomina
    i co tu gadać - jest w tym cholernie autentyczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocne słowa wypowiedziane przez Ciebie a wynikające z bezpośrednich obserwacji, nabierają tutaj szczególnego znaczenia. Szerokiej drogi Tomek!

      Usuń

Prześlij komentarz