Bezustanne napomnienia



Po co zaprzedawać duszę diabłu, skoro można go zaprosić do domu na prywatne jam session. Otwierający album, oparty na bluesowych schematach dwudziestodwuminutowy The Offender, nie pozostawia złudzeń. Na szóstej płycie brooklińskiej formacji Endless BoogieAdmonitions [2021], wzmacniacze Marshalla wydmuchują kilogramy rockowego piachu. To wymykający się spod kontroli festiwal brudnych gitarowych riffów – brakujące ogniwo pomiędzy bagnistym brzmieniem ZZ Top a destrukcyjną przemocą Ministry, które Paul Major wraz z trzema kumplami, zawiesili w poświacie złowieszczego księżyca.

Endless Boogie istnieje od 1997 roku i przy swoim bluesowo-rockowym anturażu majstruje wystarczająco długo, żeby nabrać pewności siebie. Nietuzinkowy wygląd i szorstkie obejście lidera grupy wciąż budzi respekt, ale jego ponura ciemna barwa głosu nabrała po latach szlachetnych właściwości. W 2008 roku, za sprawą debiutu Paul Major odważył się spojrzeć diabłu prosto w oczy, ale dzisiaj, bez problemu dzieliłby z nim hotelowy pokój. Kiedy butelka mocnego trunku rozluźnia atmosferę, a jego mroczny towarzysz przysypia, zadziorny frontman zdaje się intensywnie pracować nad nowym materiałem.

W obrębie Admonitions, dzięki garażowej intensywności utworu Disposable Thumbs, ponownie przeżywamy burzliwe lata sześćdziesiąte, kiedy młody Paul Major poznaje Velvet Underground, MC5 i The Stooges – trzy wpływowe formacje, które stanowiły punkt wyjścia dla jego kiełkujących zainteresowań. Jak na prawdziwie nowojorskiego kanalarza przystało, muzyk przemierza nocne kluby i nieformalne miejscówki w poszukiwaniu sześciostrunowych szaleństw, czego brzmieniowym echem jest Bad Call – nagranie kultywujące rockandrollową tradycję, luźno nawiązującą do klasycznych schematów. Dla Kurta Vile'a – byłego gitarzysty War On Drugs, udział w sesji chyba sprawił dużo radości, bo jeśli na płycie jest jakiś utwór, który najbardziej zbliża nas do wzmożonego jam session, to niewątpliwie jest nim Counterfeiter.

Zbudowana na bluesowej motoryce, powoli narastająca dramaturgia utworu Jim Tully, unosi nas jak hipnotyczna mantra. Druga po Disposable Thumbs, ponad dwudziestominutowa kompozycja zbliża się powoli, grzecznie zaprasza ofiarę i pod naporem gitarowych zaklęć całkowicie ją pożera. Paul Major w roli ofiary zdaje się czekać na swój nieuchronny koniec, podczas gdy basista Mike Bones i perkusista Harry Druzd niestrudzenie podkręcają emocje, po czym nawet i oni znikają w dystopijnej otchłani.

Niespokojny lirycznie The Conversation, wymaga kilkukrotnego przesłuchania. Początkowo element fabularny odciąga uwagę od budowanego napięcia. Po pewnym czasie głębiej wnikamy w ciąg zdarzeń, a słowa nabierają większej siły rażenia. Zaabsorbowany sobą pijany nieznajomy, zmienia się w podejrzanego przechodnia karmionego szaleństwem. Wymiana zdań, która nigdy nie będzie miała miejsca, w umyśle wokalisty została już rozegrana. Ścieżki nisko zawieszonego basu masują świadomość, jakby chciały zostawić po sobie niezatarty ślad. Bezustanne napomnienia, biblijne plagi i siedem grzechów głównych uwikłane w nocne życie nowojorskich ulic. Po co bać się przyszłości, skoro przeszłość nie poznała zakończenia? 

Admonitions jest projektem absorbującym, nieodgadnionym i pełnym sprzeczności. To imponujący studyjny album zespołu, który od zawsze wydawał się przedsięwzięciem na żywo. Endless Boogie objaśnia energię współpracy w płomiennych szczegółach, ale nigdy nie przesadza; bada nieskończoność zawartą w jednym powtórzonym takcie i dopuszcza możliwość zmiany wszystkiego naraz, jednocześnie pozostając wierny rockowej tradycji. Warto się tym manewrom przysłuchać.




No Quarter Records, 2022
Foto: Uncut Magazine

Komentarze

  1. Niewierny Tomasz07 stycznia, 2022

    Solidne, męskie granie z nieśmiertelnym bluesem w tle. W kabinie mojej ciężarówki takie kawałki naprawdę potrafią latać!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja z niecierpliwością wypatruję nowych płyt :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Styczeń ujawnił już kilkadziesiąt tytułów. Pierwsze z nich mam już na celowniku. Myślę, że już pod koniec miesiąca zaczniemy narzekać na ich nadmiar.

    OdpowiedzUsuń
  4. W międzyczasie warto jeszcze przejrzeć ubiegłoroczny katalog. Płyt przeoczonych nie brakuje. Endless Boogie jest jednym z przykładów. Niby rockowa klasyka spoza głównego nurtu, a jednak przyciąga uwagę jak magnes. Album włączyłem z ciekawości i już przy nim zostałem do końca. Dwie bluesowe (suity?) wymowne. Miło, że koncepcja rozbudowanych utworów ostrożnie powraca.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz