Chłopiec o imieniu If



Większość z nas procesu dorastania raczej nie zauważa, ale dla innych jest trudnym do zaakceptowania końcem luzackiego stylu życia. Bycie dorosłym oznacza – wbrew przekonaniom z dzieciństwa, że świat nagle przestaje kręcić się wokół ciebie, ale kiedy jesteś uznaną gwiazdą popkultury, masz szanse – wraz z publicznością, muzykami i ekipą techniczną przedłużyć sobie czas młodości. Nic więc dziwnego, że wielu dojrzałych artystów często przypomina wyrośnięte dzieci. Elvis Costello zareagował na tę sytuację albumem The Boy Named If [2022], który w trzynastu krokach zabiera słuchacza od ostatnich dni zdezorientowanego dzieciństwa, do tego upokarzającego momentu, kiedy wszyscy ci mówią, żebyś przestał zachowywać się jak dziecko, co dla większości mężczyzn (i kilku dziewczyn), może być dowolnie wybraną chwilą.












Album Elvisa Costello o pełnej nazwie The Boy Named If (And Other Children's Stories), po latach nie do końca udanych eksperymentów stylistycznych, wraca do poziomu intensywności i skupienia, który przypomina komercyjny szczyt popularności muzyka z początku lat 80. Charakter płyty nawiązuje do patentów brzmieniowych takich utworów jak: Everyday I Write The Book czy Good Year For The Roses, a na linii wokalu ponownie słyszymy ten sam zatroskany rejestr, co w pamiętnym nagraniu Shipbuilding.

Wiarę w potencjał nowych piosenek przywracają teksty. W tej materii Brytyjczyk jest niedoścignionym mistrzem obserwacji. Utwór tytułowy opowiada o wyimaginowanym przyjacielu o imieniu If – twoim sekretnym ja, który wie wszystko, czemu zaprzeczasz i którego obwiniasz za złamane serce i potłuczone naczynia. Z kolei melancholijna ballada Paint The Red Rose Blue – po latach, zdaje się dopowiadać historię zakochanej pary ze wspomnianego wyżej utworu Good Year For The Roses, która teraz pogrążona w smutku usiłuje uratować wieloletni związek. Tak potraktowana rozpiętość emocjonalna, daje utytułowanemu artyście szerokie możliwości kreowania nastrojów. Album zaczyna się od mocnego uderzenia Farewell OK i nie odpuszcza aż do Mr Crescent. Biorąc pod uwagę, że cały materiał został nagrany zdalnie, atmosfera płyty zachowuje wigor zespołu zamkniętego w studio, co z łatwością można dostrzec w zajmującym brzmieniu The Imposters. Costello oprócz wokalnego przebudzenia, gra na swoim starym Jazzmasterze i dostarcza kilka niewiarygodnie skutecznych solówek, Steve Nieve wraca do perlistych fortepianowych kaskad, a perkusista Pete Thomas, niemalże wychodzi z siebie – szczególnie w The Death Of Magic Thinking.

W ostatniej dekadzie z powodu dosyć ryzykownych – żeby nie powiedzieć manierycznych zmian stylistycznych, wielu sympatyków straciło cierpliwość do muzycznych eksperymentów Elvisa Costello, ale stąpanie po tym samym gruncie, nigdy nie było dla niego opcją. I jeśli jakikolwiek album miałby na nowo rozbudzić pasję do jego twórczości, to The Boy Named If, wydaje się być odpowiednim wyborem. Mamy tutaj do czynienia z inteligentną konstrukcją, która zawiera wszystkie punkty odniesienia, ale nigdy nie brzmi jak kompilacja starych wspaniałości, a przy okazji miłym akcentem otwiera noworoczny sezon płytowy. 


 


Universal Music, 2022
Foto: Danny Clinch

Komentarze

  1. Należę do tych słuchaczy, którym zaraz po płycie "Punch the Clock", Costello jakoś dziwnie uleciał z pamięci. Słuchając nowej piosenki "Paint The Red Rose Blue", aż się za głowę złapałem, że od tamtego czasu minęło 40 lat. A tutaj klimat podobny, skutecznie przywołuje wspomnienia, podkręca emocje związane z młodością, ale mimo wszystko, mój sentyment zostaje po stronie kawałków nieśmiertelnych: "Shipbuilding", "Everyday I Write The Book" i co ciekawe, nie potrafię wyjaśnić dlaczego.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz