Pod brooklińskim księżycem




Mój długoletni czytelnik słusznie zauważył, że w trakcie styczniowego wyczekiwania na wysyp nowości płytowych, w wolnej chwili warto jeszcze przekopać ubiegłoroczny katalog w poszukiwaniu muzyki zaginionej. Niewiele brakowało, żeby umknął mi ten album. Chwila nieuwagi, jedno nieopatrzne kliknięcie, a przyjemność posłuchania płyty Beach Fossils The Other Side of Life: Piano Ballads [2021] ominęłaby mnie bezpowrotnie; a rzecz wydana bez większego rozgłosu pod koniec grudnia ma tę właściwość, że natychmiast przykleja się do uszu i dodaje ciepłych barw zimowej, czarno-białej aurze.

W ostatniej dekadzie brooklińska formacja Beach Fossils przeszła zauważalną metamorfozę od indie-rockowej estetyki do popowego brzmienia ich ostatniego wydawnictwa, po drodze zahaczając o postpunkowe harce i dream-popowe zajawki, ale nigdy nie zbliżyła się do czegoś, co przypominałoby muzykę jazzową. Stosunkowo rzadko się zdarza, żeby artyści ponownie sięgali po nagrania z własnego katalogu i podchodzili do nich z zupełnie nowej perspektywy, ale członkowie Beach Fossils właśnie to zrobili. The Other Side of Life, przekształca osiem wcześniej wydanych piosenek w delikatne ballady zakochane w jazzowej atmosferze nocnego klubu.

Solidny fundament dla płyty nagranej zdalnie, zapewnili perkusista zespołu Henry Kwapis oraz Tommy Gardner na fortepianie, kontrabasie i saksofonie. Natomiast Dustin Payseur – lider i autor tekstów, skoncentrował się na przygotowaniu nowej ścieżki wokalnej. Z pola widzenia zniknęły gitary, w związku z tym efekt jest do pewnego stopnia zaskakujący, ponieważ melodie, zmienione aranżacje i jawnie jazzowe tekstury sprawiają, że niegdyś znajoma muzyka nabiera nowych właściwości i co najważniejsze, w porównaniu do oryginałów emanuje jeszcze większą wrażliwością.

Album otwiera utwór This Year tak dalece przebudowany, że sympatycy zespołu mogą mieć spore trudności ze znalezieniem punktu zaczepienia – przynajmniej do chwili, kiedy nie pojawi się ścieżka wokalu Dustina Payseura. Jego senny, lekko oszołomiony głos zadziwiająco dobrze wpisuje się w atmosferę jazzowych ballad i kiedy padają znamienne słowa: "Spotkamy się po drugiej stronie życia", nagle zdajemy sobie sprawę, że nawet teksty – odpowiednio spreparowane, wyprowadzone na pierwszy plan i podkreślone zaangażowaną partią saksofonu, nabierają tutaj głębszego znaczenia.

W piosenkach Beach Fossils takich jak: Youth czy What a Pleasure, brzękliwe gitary zostały sprawnie przetłumaczone na szlachetny ton fortepianu, który wprowadza zamyślony, uporządkowany spokój charakterystyczny dla akustycznych form, jakich możemy się spodziewać po trio jazzowym. Z kolei częściowo pozbawione oryginalnej werwy utwory Down the Line i finałowy That's All, ponownie eksponują ukrytą melancholię tekstów. Błogi brak radosnego postpunkowego nawiązana do lat 80, jest tutaj szczególnie odczuwalny. Pozostaje kwestia wyważenia spraw, bo nieśmiały wokal Payseura wciąż przyjemnie nas kołysze i ostatecznie, może nawet bardziej pasuje do fortepianowej sesji The Other Side of Life, a przy okazji odkrywa ponadprzeciętne umiejętności zespołu, w normalnym trybie zamaskowane pośpiechem bębnów i plątaniną gitarowych przesterów.


 


Bayonet Records, 2022
Foto: Andrew Cigna

Komentarze

  1. Sztuka minimalizmu jest trudna do osiągnięcia, ale w rękach wrażliwego twórcy najsilniejszą cechą minimalizmu jest to, że w swojej prostocie tworzy bezpośrednią linię prosto do serca człowieka. Bez zbędnych ozdobników, bez dzwonków i gwizdków, po prostu seria nut, która poprzez swoje lekkie zróżnicowanie i staranne powtórzenia tworzy coś, co najbliżej można porównać do "kodu" dla ludzkiej psychiki. Niektórzy ludzie mówią, że to smutek - inni, że radość, ale tak naprawdę, to są czyste emocje same w sobie. W kilku utworach "The Other Side of Life" dotykamy tej tajemnicy.

    OdpowiedzUsuń
  2. < kantor wymiany >31 stycznia, 2022

    Może nie od razu i nie wszystko naraz, ale kawałków z udziałem saksofonu słucha się naprawdę fajnie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz