MY



Od prawie dwudziestu lat twórczość kanadyjskiej formacji Arcade Fire balansuje na cienkiej linii między sentymentalną szczerością a świadomie zaprogramowanym pastiszem. Piąty album Everything Now [2017], był cyniczną zabawą ze słuchaczami. W trakcie zwodniczej promocji płyty, grupa założyła fałszywą korporację, opublikowała teledysk z przyciskiem "pomiń reklamę" – którego nie dało się kliknąć, zamieściła serię kuglarskich recenzji, a potem wędrowała po całym świecie pod zmienioną nazwą "Infinite Content". Po pięciu latach milczenia zespół przypomina o sobie nowym wydawnictwem Arcade Fire WE [2022] i robi to, co potrafi najlepiej: chwyta słuchaczy za serce emocjonalnymi proklamacjami o upadku, rozpaczy i buncie.












W rodzinnej Kanadzie, Arcade Fire stali się największym zespołem indie rockowym swojego pokolenia, który wykroczył poza ramy gatunku dzięki fantazyjnej, szczerej bombastyczności. Ich ostatni manifest był sarkastyczną próbą ukazania pustki konsumpcjonizmu i technologicznych uzależnień za pomocą ponurego projektu, który grał przeciwko ich najmocniejszym stronom. Od tamtego czasu nasze zbiorowe szaleństwo nabrało rozpędu: wymuszona izolacja, wszechobecne niepokoje społeczne, pogłębiający się kryzys ekonomiczny czy wojna w centrum Europy, znacznie przewartościowały ogląd rzeczywistości. Jeszcze dziesięć lat temu rozbuchane, dramatyczne epopeje Arcade Fire, mogły wydawać się trochę naiwne – teraz, w wielu fragmentach zaczynają przypominać Księgę Rodzaju. 

Szósta odsłona Arcade Fire jest rzeczowa, wyrozumiała i pełna nadziei. Włączając się w nierówną walkę z chaosem zmęczonego, spanikowanego świata, zespół unika pompatycznego nadmiaru na rzecz szczupłej, strawnej przejrzystości. Lista dziesięciu utworów zamknięta w luźnych wieloczęściowych przedziałach, nawiązuje do czegoś w rodzaju logicznie przemyślanej suity. Dłuższe nagrania zmieniają się i ewoluują, ale głównym napędem płyty są folk-rokowe klimaty okazjonalnie skręcające na taneczne, popowe terytorium. W obrębie całego projektu nie ma niczego, czego zespół nie robiłby wcześniej. Niemniej jednak album jako całość, wydaje się być idealnie skalibrowany na ten konkretny moment: przypływ i odpływ balansujący między akceptacją naszej ponurej rzeczywistości a przebłyskami wciąż oddalającej się nadziei.

Album WE luźno inspirowany stuletnią, dystopijną powieścią Jewgienija Zamyatina o tym samym tytule, do pewnego stopnia przybiera formę uwertury do kariery Arkade Fire. Kanadyjczycy wciąż pozostają zafiksowani na punkcie swoich kluczowych tematów – wyobcowaniu i odporności w obliczu narastającego kryzysu. Zawartość liryczna i brzmienie płyty odwołuje się do wszystkich pozycji z katalogu grupy. Ale pomimo tego, co sugerowałby główny singiel The Lightning I, II, nie jest to korporacyjny reboot w stylu All That You Can't Leave Behind – U2. Jakby nie było, mamy tutaj do czynienia z koncentracją niespożytej energii, która po latach oczekiwań uwolniła potężną błyskawicę.




Columbia, 2022
Foto: Mary Ellen Matthews

Komentarze

  1. Niewierny Tomasz11 maja, 2022

    Album wyraźnie obliczony na sezon festiwali muzycznych i pochód po wielkich stadionach. Na pierwszy odsłuch - poza kilkoma błyskotkami odczucia takie sobie.

    OdpowiedzUsuń
  2. P-a-c-y-f-a12 maja, 2022

    Płyta średnia, ale AF nieprzerwanie i po mistrzowsku obnaża ten nasz słodki kapitalistyczny koktajl samozadowolenia, złudnego sprytu i zerowej samoświadomości. Warto mieć to na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz