Chwycić byka za rogi



Yakhal' Inkomo to okrzyk wolności sprytnie przemycony w jazzowym opakowaniu. Saksofonista tenorowy Winston "Mankunku" Ngozi, nie wybrał tytułu debiutanckiej płyty przypadkowo: odnosi się do ryku byka prowadzonego na rzeź. Czy cenzorzy w Pretorii zrozumieli aluzyjne znaczenie tej nazwy? Mało prawdopodobne. W 1968 roku życie kreatywnego afrykańskiego jazzmana w RPA było, delikatnie mówiąc, poważnym wyzwaniem. Ale Mankunku wraz z grupą przyjaciół udało się pokonać wszystkie przeszkody i opublikować materiał, którego pilne, odkrywcze brzmienie stało się poszukiwaną sensacją wychodzącą daleko poza granice RPA.












Wznowiona tydzień temu winylowa wersja płyty Mankunku QuartetYakhal' Inkomo (special edition), zawiera oryginalny materiał zarejestrowany 23 lipca 1968 roku w Manley van Niekerk Studios w Johannesburgu. W sesji wzięli udział znakomici muzycy: Agrippa Magwaza na basie, perkusista Early Mabuza i pianista Lionel Pillay. Nagrania dokonał Dave Challen, a produkcją zajął się Ray Nkwe. Na potrzeby najnowszej edycji brytyjska wytwórnia MR Bongo, skorzystała z pomocy doświadczonego inżyniera dźwięku Abbey Road Studios, Milesa Showella, który wyciął matrycę główną na bazie dwukrotnie spowolnionego materiału audio pobranego bezpośrednio z taśmy matki. Kolekcjonerów dodatkowo ucieszy starannie opracowana replika wszystkich etykiet i okładki, pozyskana z pierwszego tłoczenia płyty wydanej w RPA pod szyldem World Record Co.

W sesji Yakhal' Inkomo sympatycy jazzu dostrzegą przyjazną, łatwo przyswajalną atmosferę. Bardziej zaawansowani, natychmiast rozpoznają dwa covery: Doodlin' – Horace'a Silvera i Bessie's Blues – Johna Coltrane'a, jak również świetnie uchwycony groove kwartetu, który zawdzięczamy ponadprzeciętnym umiejętnościom muzyków tamtej epoki. Coltrane zmarł w 1967 roku, ale nad nagranym rok później Yakhal' Inkomo, wciąż unosi się duch jego bezgranicznej wrażliwości. Czułe brzmienie saksofonu tenorowego Mankunku, tylko potęguje to znajome uczucie.


Utwór tytułowy otwierający płytę, pomimo rasowych i politycznych niepokojów, które zostały zręcznie wplecione w jego strukturę aranżacyjną, zaskakuje nadzwyczaj pogodnym wątkiem melodycznym. Nagranie może się kojarzyć z radosnym uczuciem wolności albo nadzieją karmiącą się małymi zwycięstwami. Jasne, że zdarzają się tutaj momenty dysonansu wynikające z krótkich wybuchów saksofonu Winstona Ngoziego; ale ogólnie rzecz biorąc, Yakhal' Inkomo zbudowany na dwóch porywających wątkach, rzadko od nich odbiega, pozwalając solówkom Ngoziego zająć centralne miejsce, podczas gdy pozostali muzycy utrzymują utwór w nieustannym ruchu.


Druga oryginalna kompozycja Ngoziego, Dedication (To Daddy Trane and Brother Shorter) wpada w bardziej poważny ton, ale również z krótkimi wypadami w nieco lżejsze rejony. Przez dziesięć minut kwartet napędza pilne tempo z efektownie uchwyconą współpracą bas – perkusja. Saksofon nabiera większej odwagi – dosadniej atakuje górę pasma, a potem zostawia sporo miejsca na pianistyczne popisy Lionela Pillaya, w środkowej części utworu.


Dwa covery wybrane na drugą stronę płyty, podtrzymują nieskrępowany charakter sesji. Podkreślają ambicje kwartetu, a przede wszystkim otwierają pole do wyeksponowania własnych umiejętności. Doodlin’ opiera się na zaraźliwym pomyśle muzycznym. Jego zabawną formułę łatwo jest przeoczyć. Myślę, że wszyscy członkowie kwartetu mieli tego świadomość. I dobrze trafili w te "krótkie momenty", dzięki czemu luźniejsze fragmenty utworu są zabójczo dobre, a nie oklepane. Z kolei nagranie Bessie's Blues, pochodzące z albumu Coltrane'a – Crescent [1964], to rozkręcający się w czasie standard, dający szanse zaistnienia wszystkim członkom Mankuku Quartet. Każdy z instrumentalistów otrzymuje tutaj swoje "pięć minut" i w pełni je wykorzystuje. To żywiołowy utwór, którym spektakularnie można zakończyć album.


W obrębie całej sesji Yakhal' Inkomo wyraźnie słychać poczucie ponaglenia: po części tęsknotę, po części świętowanie, po części surowe emocje, a wszystko razem spięte jest w jedną całość. Bardzo niewiele nagrań jazzowych z RPA zbliżyło się do tego poziomu ekspresji. Po latach zapomnienia trudno jest godnie uhonorować to wydawnictwo – dać tyle pochwał, na ile zasługuje. Szanowni państwo, ten człowiek miał zaledwie 24 lata, kiedy nagrał tę płytę!


MR Bongo, 2022
Foto: World Record Co

Komentarze

  1. Jedna z najbardziej niedocenionych płyt w historii jazzu.

    OdpowiedzUsuń
  2. < kantor wymiany >06 czerwca, 2022

    Wytwórnia MR Bongo znana z nadzwyczaj starannych reedycji bardzo się tutaj postarała. Winyl powala jakością dźwięku i bez dwóch zdań przebija wcześniejszą reedycję Jazzmana z 2017roku. Najważniejsze, że ten wybitny album w końcu jest dostępny, łącznie z wersją CD rozszerzoną o kolejnych pięć nagrań z sesji "Spring", nagranej w innym składzie kilka tygodni później.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz dla odmiany kupno wersji CD, o której wspominasz, graniczy z cudem.

      Usuń
    2. < kantor wymiany >06 czerwca, 2022

      Ratunek znajdziesz na Spotify, chociaż to marne pocieszenie.

      Usuń
  3. P-a-c-y-f-a07 czerwca, 2022

    Tym sposobem, w końcu znalazłam płytę, od której zacznę przygodę z jazzem. Utwór "Yakhal' Inkomo" wkręcił mnie niesamowicie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne słowa i wybór zwiastujący wiele dobrego. W zamian za zainteresowanie jazz naprawdę potrafi się odwdzięczyć. Prawie 40 lat temu w podobny sposób ustrzelił mnie podwójny album Traveles, Pat Metheny Group [1983]. Później sprawy potoczyły się bardzo szybko!

      Usuń
    2. P-a-c-y-f-a07 czerwca, 2022

      Pierwszy pobieżny odsłuch i "Travelers" mam już w zakładkach. Dziękuję!

      Usuń
    3. Brawo! I nawet tytuł recenzji gospodarza idealnie wpasował się w całą sytuację. Nie pozostaje nic innego jak "chwycić byka za rogi". Życzę udanej przygody... ba romansu z jazzem!

      Usuń
    4. P-a-c-y-f-a07 czerwca, 2022

      Dziękuję za wsparcie :)

      Usuń

Prześlij komentarz