Życie wcale nie jest łatwe



Czasami rzeczy nie są tym, czym się nam wydają i brzmi to całkiem sensownie, kiedy pomyślimy o formacji Robocobra Quartet z Belfastu – bo szeroko zakrojone improwizacje dotykające struktur jazzowych oraz przesiąknięte ironią eksperymenty stylistyczne są podstawowym napędem grupy, celowo sprzecznym z ich postpunkowymi korzeniami. Eklektyczna, nad wyraz swobodna natura twórczości Robocobra Quartet pozwala muzykom luźno przechodzić od chwil radości do nagłych wybuchów furii, tworząc unikalne brzmienie przywołujące Fugazi, Talking Heads czy współczesne zespoły, takie jak Squid i Black Country, New Road.

Dla tych, którzy jeszcze nie słyszeli Robocobry, nowy album Living Isn't Easy [2022] będzie doskonałym wprowadzeniem do ich złożonego świata skupionego wokół ekspresji wokalnej perkusisty i lidera zespołu, Chrisa W. Ryana. Jego społeczno-polityczne melodeklamacje przeplatane szybującymi wzlotami i okazjonalnie zgryźliwym humorem, oplata pajęczyna zręcznych struktur aranżacyjnych. Żywym obserwacjom Ryana sekunduje pięciu członków grupy potrafiących napisać chwytliwy motyw, uśpić czujność krótkim melancholijnym wątkiem, a potem mocno uderzyć w przeponę. Ich fuzja "Mingusowego" jazzu i postpunkowych schematów rozciąga projekt na rozległej skali, bez konieczności sięgania po ozdobniki. Takie podejście często przekłada się na spektakularne efekty brzmieniowe.


Living Isn't Easy, luźno oparty na centralnej postaci zmagającej się z absurdami współczesnego świata, przygląda się traumie z dzieciństwa, tożsamości seksualnej, mieszkalnictwu, przyziemności pracy biurowej oraz obyczajowości korporacyjnej, nierozerwalnie związanej z fałszywym kultem dobrego samopoczucia. Tekst nagrania Wellness, będący dosłownym cytatem wyjętym z prasy, dostarcza doskonałego materiału lirycznego. Uszczypliwej ocenie życia influencerów towarzyszy funkowe podbicie rytmiczne odpowiednio podkręcone ekspresyjnymi atakami saksofonu i warczącą gitarą, podkreślającą groteskowy charakter zjawiska.


Również Heven potrafi nieźle namieszać. Na tle mięsistej pętli basowej, Ryan wciela się w rolę nienasyconego rekina businessu, który nagle zaczyna panikować, gwałtownie tracąc na akcjach. Labyrinth oparty na melancholijnym wątku melodycznym jest posępną odą do bezwzględnego systemu wartości, z którego nie ma drogi ucieczki. W innym miejscu dziewięciominutowy Chromo Sud przechodzi z leniwego bluesa w błogi post rock, a kilka zręcznych taktów umieszczonych gdzieś pomiędzy rozluźnia atmosferę i wydobywa umiejętności Ryana jako perkusisty. Utwór poświęcony rosnącym cenom wynajmu puentuje okrzyk: najgorsze mamy już za sobą! – jakby to miało być hamulcem zatrzymującym narastającą drożyznę. 

Oczko niżej Plant (The Succulent Blues) otwiera się aluzyjnym tekstem: Byłem przygnębiony / Kupiłem zioło. Kompozycję będącą swego rodzaju alegorią fałszywej troski o siebie, okazjonalnie przerywają harce rockowej gitary usiłującej przykryć nagłe napady depresji. Album kończy nocna przejażdżka po opustoszałym mieście. Night, wydaje się być sprzymierzeńcem wewnętrznego spokoju – lub jeśli wolisz, cichym orędownikiem medytacyjnego uwolnienia: Kiedy chcesz zachować równowagę / wbijasz wzrok gdzieś w dal … 

I tym sposobem Living Isn't Easy, efektownie ucieleśnia swój rezolutny tytuł. W nieodpowiednich rękach ta szalona fuzja dźwięków osadzona we współczesnych społeczno-politycznych realiach, mogłaby się okazać przesadzona lub nazbyt akademicka – tutaj, jest gwarantem proporcji niemalże doskonałej. Robocobra zachowując popowe wyczucie, starannie kontrolowaną agresję i wisielcze poczucie humoru trafia w złoty punkt, zwracając na siebie uwagę, na którą ewidentnie zasługuje.




Acid Jazz, 2022
Foto: Stephen Leslie

Komentarze

  1. < kantor wymiany >20 czerwca, 2022

    Nie wiem, czy to pierwsze upały uśpiły czujność prasy muzycznej, ale moim zdaniem Robocobra w pełni zasługuje na kilka mocnych wykrzykników dorównujących wrzawie wokół Black Country, New Road z początku lutego. Pomysł genialny w swojej prostocie, a zarazem złożoności. I właśnie to dziwne rozwarstwienie sprawia, że mam kłopoty ze znalezieniem natychmiastowego uzasadnienia, dlaczego ta płyta tak bardzo mi się podoba. Może to doskonałe ustawienie dramaturgii wszystkich kawałków, a może prześmiewcza zadziorność tekstów tak umiejętnie zilustrowana przez bandę operatywnych muzyków. Wszystko się tu zazębia w niesłychanie luzacki sposób i sprawia, że mam ochotę słuchać tej płyty na okrągło. No i duży plus dla gospodarza za tak szybką reakcję. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, na tę chwilę wysyp recenzji jest zastanawiająco skromny, ale promocja płyty jest zauważalna i wieści o wydawnictwie rozchodzą się bardzo szybko. Z tego "dziwnego rozwarstwienia", o którym wspominasz mam chyba największą satysfakcję - bo tak kreatywnego połączenia elementów: jazzu, funku, prog-rocka, metalu, bluesa i folkowych drobiazgów dawno nie słyszałem.

      Usuń

Prześlij komentarz