Architekci snów



Pisząc recenzję nowego wydawnictwa amerykańskiego duetu death doom metalowego Dream Unending, kontekstowo zatrzymałem nad anglojęzycznym terminem sophomore slump, w luźnym tłumaczeniu opisującym zjawisko potocznie nazywane syndromem drugiej płyty. Jestem pewien, że moi czytelnicy bez większego trudu wymienią co najmniej kilku artystów czy zespołów, którzy wraz z wydaniem drugiej płyty zaliczyli poważny regres – a w przypadkach skrajnych nie mieli nic więcej do powiedzenia; ale dzisiaj skupimy się na tendencji odwrotnej, będącej świadectwem nagłej eksplozji weny twórczej udoskonalającej wcześniejsze pomysły, bo drugi album Dream Unending Song Of Salvation [2022], wydaje się podręcznikowym przykładem tego szczęśliwego kursu.

Dream Unending tworzą dwaj weterani sceny death metalowej Derrick Vella i Justin DeTore. Wydany w ubiegłym roku debiutancki album duetu Tide Turns Eternal [2021], był próbą połączenia death doom metalu z lżejszymi gatunkami muzyki rockowej, jak psych-prog i post-rock. Oryginalne przeploty stylistyczne siedmiu kompozycji spotkały się ogólnym uznaniem, intrygowały obiecującą formułą, ale nie osiągnęły zakładanej spójności obejmującej cały projekt. Wszystko się zmieniło wraz z nadejściem Song Of Salvation. Na drugiej płycie Derrick Vella i Justin DeTore dostarczają słuchaczom dzieło dopracowane w każdym calu. Muzyka jest zwarta i płynna, a jednocześnie bez wysiłku łączy rozbieżne wpływy, którymi duet się posługuje. Album jest symetrycznym konceptem obudowanym skrajnie rozmieszczonymi utworami głównymi: nagraniem tytułowym otwierającym płytę i rozległą kompozycją Ecstatic Reign finalizującą album. Pomiędzy nimi znajdziemy trzy małe wyspy szczęścia zanurzone w krainie łagodności: Secret Grief, Murmur Of Voices i Unrequited.

Song Of Salvation, w zwięzłym czasie trwania mieści wiele satysfakcjonujących elementów rockowego rzemiosła. Jeśli potrzebujesz złowieszczych death metalowych wybuchów, wystarczy posłuchać marsowego zakończenia nagrania tytułowego lub zadziornego otwarcia finałowej suity wspomaganej drapieżną linią wokalu. Jeśli poszukujesz prog-rockowej dawki muzycznego piękna, skieruj uwagę na gitarowe solo w Unrequited, albo melancholijną trąbkę w początkowym fragmencie utworu Secret Grief. W obrębie całej płyty skrajnie różne środki wyrazu przywołują się wzajemnie, jakby nie mogły bez siebie istnieć. Sprawiają wrażenie pełnej integracji niezauważalnie zarządzającej dramaturgią płyty. Skumulowany efekt jest intensywny, momentami kolczasty i trochę ryzykowny jeśli nie mamy otwartej głowy. Dopiero po ogarnięciu całości "Pieśń Zbawienia", najpierw otworzy nad nami niebo, a potem zabierze w prawdziwie nieziemską podróż.




20 Buck Spin, 2022
Foto: Facebook

Komentarze

  1. Niewierny Tomasz02 grudnia, 2022

    Widzę, że gospodarz wrzucił drugi bieg. Elder, teraz Dream Unending - mocne rockowe akcenty na koniec roku. Tak trzymać!

    OdpowiedzUsuń
  2. bądźmy kwita03 grudnia, 2022

    atrakcyjność Dream Unending prawie mi umknęła i chyba wiem dlaczego. meandrujący styl doom metalu może być ekstremalnie nudny, jeśli wszystko czym próbujesz oczarować ludzi to ograna powtarzalność akordów. trochę prog rockowego fajansu znalazło się gdzieś pomiędzy, ale wszystko razem bez śladu progresu. małe fragmenty niezłe -----> ale tylko na chwilę :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarówno Elder, jak i Dream Unending przywróciły mi wiarę w wartość współczesnej muzyki rockowej. Na obydwu płytach odważne próby wskrzeszenia rocka progresywnego dają do myślenia. Czyżby w najbliższych latach szykował się nam spektakularny powrót gatunku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewidentnie coś wisi w powietrzu. Trzeba też zwrócić uwagę na nieco zapomnianą formułę suity, coraz śmielej wykorzystywanej do budowania dłuższych, bardziej złożonych wypowiedzi. Podzielone na części, płynnie połączone utwory koncepcyjne w przedziale 10-20 min., już nie są dziwacznym ewenementem - zdarzają się nawet w szeroko rozumianej popkulturze. Myślę, że to dobry znak, sygnalizujący powrót do przemyślanej złożoności, która zawsze idzie w parze z powiększonym wolumenem umiejętności i wiedzy muzycznej, co procentuje różnorodnością i jakością nagrań.

      Usuń
    2. Raczej na pewno się zmieni sama forma rocka progresywnego, teraz dostosowana do oczekiwań nowego pokolenia. Ta integracja jest dla mnie arcy ciekawa, ponieważ daje impuls do eksperymentowania i tworzenia nowych połączeń międzygatunkowych. W kilku punktach "Song Of Salvation" jest to już dobrze słyszalne.

      Usuń
    3. bądźmy kwita04 grudnia, 2022

      nic się nie zmieni -----> bo w ostatnim półwieczu w muzyce rockowej i jego wszystkich podgatunkach zagrano już wszystko, co można było zagrać. rock w połączeniach międzygatunkowych? być może, ale jako zdublowana etykieta, rekwizyt, chwilowa ciekawostka. powiewu świeżości ani nowego otwarcia tu nie widzę :)))

      Usuń
    4. Nie podchodziłbym aż tak radykalnie. Dajmy muzyce szanse.

      Usuń

Prześlij komentarz