To nie jest album dla jazzowych purystów



W północno-wschodniej części Londynu, przy Foulden Road w pobliżu stacji benzynowej, z łatwością da się zauważyć stary budynek magazynowy i czarne drzwi prowadzące do jego wnętrza. Na pierwszy rzut oka dyskretnie umieszczony szyld Total Refreshment Centre, raczej nie skojarzy się z działalnością muzyczną, ale własność Lex Blondina – paryskiego muzyka i animatora kultury, w rzeczywistości pełni rolę studia nagraniowego, a od dwunastu lat, również przestrzeni klubowej stworzonej z myślą o początkujących jazzmanach. W ciągu ostatniej dekady społeczność krążąca wokół TRC znalazła się w centrum awanturniczej sceny jazzowej wychodzącej daleko poza Wielką Brytanię, a zespoły takie jak Comet Is Coming czy Moses Boyd zyskały międzynarodowe uznanie, rozsławiając londyńską miejscówkę.

Gdy popularność Total Refreshment Center i powiązanych z nią artystów zaczęła rosnąć, skargi na hałasy dobiegające z klubu skłoniły Radę Dzielnicy do odmowy przedłużenia licencji na muzykę na żywo. Scena koncertowa została zamknięta, ale studio nagrań i społeczność artystyczna pozostały. Lex Blondin stara się obecnie spopularyzować markę TRC. We współpracy z prestiżową wytwórnią Blue Note, udostępnił projekt Transmissions From Total Refreshment Centre [2023], zawierający kolekcję siedmiu utworów zarejestrowanych w Total Refreshment Center z udziałem muzyków związanych z klubem. Niektóre ścieżki nagrano w innych miejscach Europy, co oznacza, że kompilacja jest nie tylko kroniką sceny, ale również definicją współczesnej estetyki jazzowej odważnie spoglądającej w przyszłość.












Emma Warren – autorka książki Make Some Space poświęconej zjawisku Total Refreshment Centre, nazwała nowe pokolenie artystów młodszymi kuzynami przełomowej serii płyt Jazzmatazz, zapoczątkowanej w 1993 roku przez rapera Guru, który na potrzeby projektu zwerbował takich jazzmanów jak: Donald Byrd, Lonnie Liston Smith czy Roy Ayers. Kolekcja nagrywana w studio na tzw. setkę była innowacją stylistyczną, która przyniosła zaskakująco dobre rezultaty brzmieniowe przebijające równolegle wydany album Us3 Hand on the Torch [1993], zawierający głośny przebój Cantaloop (Flip Fantasia); a trzeba przy tym zauważyć, że Hand on the Torch, był wówczas częścią głośnej misji modernizującej katalog Blue Note. Tak więc mocne wsparcie dla Total Refreshment Centre ze strony potężnej wytwórni, wcale nie jest przypadkowe. To nie pierwszy raz, kiedy Blue Note kojarzona z klasyką jazzu trzyma rękę na pulsie, sponsorując progresywnych innowatorów nowego pokolenia.

30 lat później, fuzja jazzu i rapu oraz nowatorskie pętle dźwiękowe zaprezentowane na płytach takich jak Jazzmatazz, dla muzyków z TRC stały się czymś w rodzaju muzycznego drogowskazu. Żaden z siedmiu utworów Transmissions From Total Refreshment Centre nie jest zaskakujący, a nagrania wydają się naturalną ewolucją procesu uruchomionego trzy dekady temu. W zasadzie każdy utwór kompilacji wykorzystuje patenty lat 90 jawnie ignorujące granice między tańcem, eksperymentem, hip-hopem a popkulturowymi wzorcami. Atmosferę płyty zauważalnie przesiąka klimat nostalgii – nie za pierwotnymi źródłami, ale za ich ponownym odkryciem – momentem, w którym wszystkie odmienne wątki po raz pierwszy zostały scalone. Kiedy w utworze Eloquence ścieżkę wokalu Miryam Solomon przeplata zdekonstruowany rytm bossa-novy, współczesny słuchacz może mieć problem natury poznawczej – zakamuflowanej podstawy rytmicznej nie powiąże z muzyką latynoską lat 60, a raczej futurystycznym odpałem brytyjskiej formacji Stereolab.

Większość milenijsów nadal traktuje muzykę jazzową jak wielki znak zapytania, ale dzięki takim wykonawcom jak Steamdown, Ezra Collective czy Total Refreshment Centre, młodzi ludzie zaczynają doceniać język jazzu, łącząc jego klasyczne wzorce z elementami współczesnej popkultury. Twórcom tego formatu co Louis Armstrong, zawsze chodziło o wolność i ekspresję dźwięku. Sto lat później pionierzy nowej ery jazzu zdają się podzielać tak rozumiane przesłanie.



Blue Note, 2023
Foto: Facebook, TRC site

Komentarze

  1. Może nie wybitne, ale na pewno atmosferyczne + brzmienie z charakterystycznym znakiem wodnym Blue Note. Tyle wystarczy, żeby temat uważnie prześledzić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niewierny Tomasz03 marca, 2023

    Link do serii Jazzmatazz naprawdę zacny. Dzięki za podpowiedź!

    OdpowiedzUsuń
  3. < kantor wymiany >05 marca, 2023

    TRC i ożywcze zamieszanie wokół całego zjawiska obecnie bardziej do mnie przemawia niż popadająca w zgubny samozachwyt formuła tzw. jazzu akademickiego, ale dzisiaj i tak wszystko przykrył rocznicowy odsłuch Dark Side of the Moon. W tle leci The Great Gig in the Sky, a mnie wciąż zadziwia ponadczasowość tych nagrań. Tej płyty nikt i nic nie jest w stanie zabić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się szczęśliwie poukładało, że pół wieku temu Dark Side of the Moon eksplodował w mojej głowie jak supernova i nie tylko w niej został, ale również na zawsze utrwalił słabość do muzyki. Dokładnie 12 maja 1973 roku, jako trzynastolatek dzięki niezwykłemu splotowi okoliczności miałem okazję zobaczyć i posłuchać płyty w oryginale. To był dzień, który zadecydował o wielu późniejszych aspektach mojego życia, z czego wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy. Tak więc szykuje się podwójne święto, na które jeszcze trochę muszę poczekać. Na pewno będzie uroczysty odsłuch płyty, butelka dobrego wina i szereg fajnych rozmów o nie mającej końca życiowej pasji.

      Usuń
    2. Niewierny Tomasz05 marca, 2023

      O rany, 50 lat muzycznych zainteresowań !!!
      Ja nie mam pewności, czy w ogóle uda mi się tyle lat przeżyć

      Usuń
  4. P-a-c-y-f-a05 marca, 2023

    Czasami człowiek nie zdaje sobie sprawy, że wokół niego dzieje się historia.
    O Total Refreshment Centre, o ile mnie pamięć nie myli, zahaczyłam rok przed pandemicznym zamknięciem. Wtedy w TRC i okolicach bardzo dużo się działo. Miejscówka była znana, głośna, kolorowa i nie zawsze bezpieczna, ale już w samym klubie ludziska piękni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Czasami człowiek nie zdaje sobie sprawy, że wokół niego dzieje się historia"

      Od razu przypomniałem sobie sytuację z lat 1999-2007, kiedy również nieświadomie byłem świadkiem wybuchu kultury klubowej we Wrocławiu. Działy się wówczas rzeczy co najmniej zjawiskowe, mające duży wpływ na moje późniejsze postrzeganie wszelkich odmian muzyki techno. Sentyment do funky hause, tribal hause, deep tech, goa, acid techno, drum'n'bass, minimal, drzemie we mnie do dzisiaj.

      Usuń
    2. P-a-c-y-f-a05 marca, 2023

      Tymczasem donoszę, że w weekendowym Londynie wróciła moda na rave party w utajonej, nielegalnej formie. Biegania po mieście co niemiara, ale niektóre imprezy warte zachodu :)

      Usuń

Prześlij komentarz