Heikyoku, shōmyō i coś jeszcze



Czasami album, na który przypadkowo trafimy w sklepie – a coraz częściej na dowolnie wybranej platformie streamingowej, jest początkiem nowej przygody i to z gatunku tych najlepszych na świecie. Sytuacja zdarza się raz na jakiś czas i zawsze sprawia dużo satysfakcji, zwłaszcza kiedy otwiera przed nami nowe horyzonty, które umożliwiają odkrycie całego wszechświata złożoności w obrębie przenikających się kultur i stylistyk. Dla wielu słuchaczy jednym z takich objawień może się stać avant-progrockowa formacja PoiL.

Na przełomie ostatniej dekady i w obrębie pięciopłytowej dyskografii, francuski zespół z Lionu wyrzeźbił wyjątkową niszę brzmieniową napędzaną dziwaczną nadpobudliwością łączącą elementy nowej fali, rocka progresywnego z ekstrawagancją punka i osobliwą estetyką doprawioną psychodelicznymi ekscesami. Teraz grupa hiperaktywnych francuzów połączyła siły z Junko Uedą, mistrzynią japońskiej muzyki klasycznej, przenoszącą do współczesnego świata średniowieczne elementy kultury heikyoku i shōmyō. Dla wyjaśnienia: heikyoku to jedna z najstarszych japońskich form muzycznych, w której występuje bard opowiadający różne historie, podczas gdy shōmyō jest odmianą buddyjskich pieśni używanych przez religijne sekty Tendai i Shingon.


Półgodzinny projekt koncepcyjny wydany pod nazwą PoiL Ueda [2023], raczej nie powinien zaskoczyć sympatyków ognistej twórczości francuzów, zwłaszcza że egzotyczna kolaboracja, już od pierwszego taktu dostarcza słuchaczom unikalnych sonicznych atrakcji. Z drugiej strony twórcza wymiana stylistycznych atutów na linii PoiL – Ueda, pozwala grupie uniknąć ugrzęźnięcia w tłumie progresywnych klisz innych zespołów dysponujących zbliżoną biegłością instrumentalną. Płyta zawiera dwa główne motywy z kilkoma częściami. Kujô shakujô to trzyczęściowe muzyczne zaklęcie oparte na buddyjskim shōmyō, mające na celu odpędzenie złych duchów. Z kolei pełen zwrotów akcji, dwuczęściowy Dan no ura wykorzystuje elementy heikyoku i opowiada o bitwie morskiej, która doprowadziła do upadku imperialnego klanu Heike po starciu z klanem Genji.

Biorąc pod uwagę, że francuskich muzyków zawsze napędzał nieposkromiony apetyt na dzikie harce, to jednak we wspólnym przedsięwzięciu z Junko Ueda wydają się całkowicie zahipnotyzowani wpływem emocjonalnych tekstur japońskiej wokalistyki, podpartej akompaniamentem lutni satsuma biwa. Niewątpliwie Ueda jest tutaj gwiazdą pierwszej wielkości, ale rockowe instrumenty PoiL mocno przylegają do japońskich skal melodycznych. Wciąż nie dają za wygraną i mają wystarczająco dużo miejsca, żeby zaznaczyć swoją obecność progresywnymi przeplotami kontrolującymi warstwę rytmiczną i harmoniczną. Chociaż tak brzmiące kolaboracje nie są dzisiaj niczym niezwykłym, wydaje się, że album PoiL Ueda wnosi ponadstandardowe elementy zaskoczenia, które sprawiają, że płytę traktujemy jak wielką przygodę: otwartą, inteligentną, spójną, przy tym odważnie podejmującą szereg wyzwań stylistycznych – ale wszystkie się opłacają, wywołując niemałe poruszenie w avant-progowej niszy.



Dur et Doux, 2023
Foto: Paul Bourdrel

Komentarze

  1. < kantor wymiany >06 kwietnia, 2023

    To, że Junko Ueda rozświetla muzykę Poil dramatyczną inscenizacją wokalną, wiele mówi o jej muzycznej (mentalnej) otwartości, zważywszy na jej imponujące dokonania w dziedzinie klasycznego śpiewu i instrumentalnej wirtuozerii. Z tego co zdążyłem doczytać, w Japonii jest niezwykle szanowana. Świetnie przepracowany materiał pod każdym względem. Moja najlepsza płyta marca, a zarazem solidna kandydatura do płyty roku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzecz nietypowa a przy tym wielce atrakcyjna, po której natychmiast przejrzałem dyskografię artystów. Gorąco polecam album Yunko Ueda "Satsuma-Biwa: Japon vol.6" i dwie płyty PoiL: "Dins o cuol" i "Brossaklitt". To zestawienie bez zbędnych słów tłumaczy, dlaczego muzycy ze skrajnie różnych kultur niemalże intuicyjnie nawiązali nić porozumienia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz