Ten Frankenstein wcale nie jest taki straszny



The National w najlepszym wydaniu, zawsze snuje poruszające opowieści o przygnębieniu i nieudanych kontaktach międzyludzkich. Piosenki amerykanów często kipią od frustracji wynikających z nieporozumień czy niemożności zaspokojenia czyichś potrzeb. Rzecz jasna Matt Berninger, frontman zespołu wciąż pozostaje zgaszonym romantykiem, który nie wie, co zrobić ze szczęściem, ale dziewiąty album The NationalFirst Two Pages of Frankenstein [2023] nieco łagodzi jego melancholijną narrację, oferując bardziej oczyszczający przekaz, który wprawdzie nie otwiera nowych możliwości, ale jest wiarygodnym przykładem szczerych intencji i tego, co nowojorski kwintet potrafi robić najlepiej.












Kluczowe utwory z poprzedniej płyty były sprytnym posunięciem wykorzystującym wachlarz kobiecych głosów do przykrycia dominującego barytonu Berningera. Na First Two Pages of Frankenstein muzycy The National powrócili na z góry wyznaczone miejsca, ponownie wypychając rozterki frontmana na pierwszy plan. Na płycie pojawiają się znani goście: Sufjan Stevens, Taylor Swift i Phoebe Bridgers, ale tym razem w roli głosów pomocniczych użyczonych tylko po to, by wzmocnić echo autorskich tekstów głównego narratora.


Utwór Eucalyptus, przybiera formę teatralnego rozstania. Matt Berninger rozkłada wspólne rzeczy zgromadzone podczas wieloletniego związku, po to, by eskalować negocjacje i odrzucić ugodowe próby byłej partnerki: Mówisz, że to nie musi boleć… to nie pomaga / Czy nie widzisz, że przez to jest o wiele gorzej? W trakcie refrenu składa podejrzanie hojną ofertę: Powinnaś to wziąć / Jeśli coś przegapię, odwiedzę. Narastający dramat zauważalnie podkreślają pianino i perkusja – instrumenty, które pod koniec utworu działają zbieżnie, jakby brały czynny udział w burzliwym konflikcie. Werbel Bryana Devendorfa jest tutaj szczególnie zręczny, na swój sposób delikatny i powściągliwy. Ten rodzaj finezji dotyka każdego aspektu płyty. The National byli na tej trajektorii od jakiegoś czasu, ale First Two Pages of Frankenstein idzie o krok dalej. Instrumentacja nagrań skrywa zaszytą w sobie elegancję, która stanowi zauważalną przeciwwagę dla nieprzyjemnych tematów poruszanych w tekstach.


New Order T-Shirt jest jednym z najbardziej porywających utworów Berningera: Zatrzymuję z ciebie, co mogę / Ułamki sekund, przebłyski, migawki i dźwięki / Ty w mojej koszulce New Order / Kiedy uratowałaś mnie przed celnikami na Hawajach. Piosence nie udaje się zestawić ciepłej nostalgii tekstu z podskórnym napięciem leżącym u jego podstaw, a jednak nagranie przemyca wszystkie motywy zespołu, za które fani chętnie daliby się pokroić: jest gitara akustyczna inicjująca chwytliwą melodię, wybitnie marudny głos Berningera, dyskretna elektronika spinająca całość, a wszystko razem napędza charakterystyczne brzmienie perkusji. Natomiast uczucie uwolnienia przynosi utwór Tropic Morning News, zbliżający nas do czegoś na kształt stadionowego hymnu. Chwytliwą przebojowość już od pierwszych taktów podkreśla żwawy automat perkusyjny i połyskliwy motyw gitary elektrycznej uzupełniony klawiszami. Nie mogłaś się doczekać, żeby się z tego wydostać … Jak się z tym czuję? Wolałbym nie mieć z tym nic wspólnego / Chciałbym iść dalej i mieć to już za sobą – śpiewa Berninger wyraźnie ożywionym głosem. 

First Two Pages of Frankenstein pulsuje dźwiękowym bogactwem szczegółów i odcieni. Ta drobiazgowość sprawia, że optymizm emanujący z fortepianowej melodii utworu finałowego Send for Me, zapada w pamięć jeszcze głębiej. Po zestawie dziesięciu piosenek opisujących emocje ludzi oddalających się od siebie Matt Berninger pozostawia promyk nadziei. W ostatnich słowach woła: wybiegnij do mnie teraz  jakby chciał uśpić wewnętrzne demony, z którymi wciąż nie może sobie poradzić.

 


4AD, 2023
Foto: YT screenshot

Komentarze

  1. P-a-c-y-f-a05 maja, 2023

    The National jest jak emo dla dorosłych - czasami są imprezy, ale głównie opowieści o życiu, które stało się problematyczne. Doceniam mądrość wielu piosenek, jakie zrobili :)

    OdpowiedzUsuń
  2. < kantor wymiany >06 maja, 2023

    Dobrze się czuję z melancholią Berningera - jest refleksyjna, a przy tym autentycznie szczera. Jak zawsze w przypadku nowego The National do kolekcji włączam kilka ulubionych piosenek. Przez ostatnie lata uzbierała się ich spora gromadka. Słucham właśnie starszych rzeczy Lucky You, Daughters of the Soho Riots, nie obędzie się również bez Bloodbuzz Ohio ... od razu lżej się robi na sercu.

    OdpowiedzUsuń
  3. bądźmy kwita08 maja, 2023

    cztery kawałki OK. reszta dla masochistów

    OdpowiedzUsuń
  4. Barry N.Y.C10 maja, 2023

    Dość meandrujący album, który sprawia wrażenie, jakby się ciągnął w nieskończoność. Zgoda, kilka utworów trzyma poziom, ale moim zdaniem jest tu wiele zmarnowanego potencjału. Na przykład masz dwa najlepsze kobiece głosy w branży i używasz ich jako chórków? Zwłaszcza Phoebe. Z trudem mógłbym powiedzieć, że w ogóle ona tam jest. Poza tym coraz bardziej irytuje mnie maniera wokalna tego faceta. Jak dla mnie spore rozczarowanie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz