Dla optymistów jest jeszcze nadzieja


Muzyka soulowa zdaje się być epicentrum wszystkiego. Jazz, blues, rock, pop, folk, z całą pewnością nie byłby sobą, gdyby pozbawić wymienione gatunki soulowego spoiwa. Funk czy hip-hop też potrzebował tego wyjątkowego brzmienia, aby stać się bijącym sercem współczesnej popkultury. Czy znajdzie się śmiałek, który podważy unikalną zawartość katalogu wytwórni Motown? Jest powód, dla którego wszyscy: od The Beatles, Roots po Beyonce, od Davida Bowiego do Kanye Westa nagrali utwory z muzyką nawiązującą do soulowych korzeni. Nie ma więc cienia przesady w stwierdzeniu, że soul znajduje się w centrum muzycznego wszechświata. Jest świętym Gralem, szczytem góry, chwilą absolutnej doskonałości. 

Kiedy dowiadujesz się, że nowy album ANOHNI and the Johnsons My Back Was a Bridge For You to Cross [2023] jest albumem soulowym, trudno nie mieć nadziei. Gdy później zobaczysz okładkę – archiwalny portret Marshy P. Johnson, aktywistki LGBT zestawiony z tytułem płyty, łatwo się domyślisz, w jakim kierunku będą zmierzać sprawy. My Back Was a Bridge For You to Cross w dużych fragmentach powiela atmosferę kultowego albumu Marvina Gaye'a – What's Going On [1971]. Jego surowe przesłanie miało kluczowy wpływ na charakter nowych piosenek Anohniego; wydatnie usprawniło proces twórczy, nadając mu zwięzłe brzmienie czerpiące z progresywnych elementów rocka i klasyki muzyki soulowej. Gdzieś pomiędzy znalazła się przestrzeń na teksty rozmyślające o ekologii, społeczności trans, jej kondycji i miejscu we współczesnym świecie.  


Wszystkie piosenki są boleśnie szczere. Opowiadają o samotności i nałogach, przedwczesnych zgonach i zmaganiach ze zdrowiem, które wstrząsają tymi kruchymi postaciami. Ballady wykorzystują finezję soulu łączącą rozdzierającą serce warstwę liryczną z podnoszącą na duchu sekwencją akordów granych z odpowiednim wyczuciem. Wszystko to sprawia, że uporczywy ból nagrań pulsuje bardziej dosadnie. Sposób, w jaki Anohni kończy jedną piosenkę wersem: Nie chcę, żebyś był martwy, tylko po to, by rozpocząć następną słowami: Jesteś nie do zdarcia, działa jak cios w samo serce. W innym miejscu rockowa progresja refrenu Scapegoat tworzy atmosferę odzwierciedlającą ucztę duszy i ciała, chłonącą zarówno miłość jak i przerażenie, radość i nienawiść. Być może dlatego, nie jesteśmy w stanie oddzielić uniwersalnego piękna tej płyty od przemocy chwili obecnej, w obliczu której stoi transseksualna i szersza społeczność w Stanach i na całym świecie. 

Wielkim atutem Anohniego są jego możliwości wokalne. Tam, gdzie duża część współczesnego popu okalecza lament, zamieniając krzyk rozpaczy w bezsensowną sztuczkę niekończących się tryli – tutaj Anohni przypomina, jak odrobić lekcje emocjonalnej wokalistyki na poziomie, dla wielu niedostępnym. Podobnie rzeczy mają się z tekstami. Wersy poszczególnych piosenek są doskonale czytelne, a jednocześnie rezonują warstwowymi intencjami; wdziękiem nut sprzeczności, amplitudą nastrojów między drżeniem głosu a sumą bezbłędnej instrumentacji. Osobisty wkład gitarzysty i producenta Jimmy’ego Hogartha zasługuje na szczególne wyróżnienie, a wszystko razem przywołuje myśl, o oceanicznym wymiarze każdej piosenki. 

Niektóre płyty sprawiają, że chcesz przytulić wykonawcę, który wydaje się być na skraju całkowitego rozpadu. Z kolei posępny charakter innych nagrań sprawi, że sam zechcesz uciec w czyjeś ramiona. My Back Was a Bridge For You to Cross obudzi tęsknotę za jednym i drugim. Tak często bywa, gdy usiłujesz zrozumieć wszystkie odcienie miłości i uczynić ten świat trochę lepszym. It Must Change, śpiewa Anohni. Dla optymistów jest jeszcze nadzieja. 




Rough Trade, 2023
Foto: Murdo Macleod

Komentarze

  1. P-a-c-y-f-a09 lipca, 2023

    Jak zawsze ciepły, wrażliwy, rozdzierający serce i widzący więcej niż inni.
    ANOHNI zawsze sprawia, że czuję się smutna, a jednocześnie kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. < kantor wymiany >09 lipca, 2023

    Soulowe nuty wyraźnie przysłużyły się tej płycie, bez dwóch zdań.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero trzecie podejście to tych nagrań otworzyło mi oczy na pracę gitary Jimmy’ego Hogartha raz tonącą w soulowej poświacie, a w innym miejscu iskrzącą prog-rockowym odniesieniami. Nieźle się tego słucha.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bartek Sikora09 lipca, 2023

    Moim zdaniem trafne skojarzenie głosu Anohniego z muzyką soulową robi tu całą robotę. Momentami bardzo atmosferyczna rzecz.

    OdpowiedzUsuń
  5. bądźmy kwita09 lipca, 2023

    bez tego querowego obciążenia może byłoby to bardziej strawne

    OdpowiedzUsuń
  6. Bartek Sikora09 lipca, 2023

    Tylko to querowe obciążenie czasami potrafi zamienić się w piękno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P-a-c-y-f-a09 lipca, 2023

      Właśnie. Na wskroś emocjonalny album Marvina Gaye'a, z którego ANOHNI czerpie inspiracje, o kwiatkach na zielonej łące, też raczej nie jest.

      Usuń
  7. Ola i Maciek09 lipca, 2023

    Do natychmiastowego przytulenia ...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz