Magia twórczości Petera Gabriela zawładnęła milionami fanów już dawno temu. Oswobadzający Solsbury Hill, potem innowacyjny Games Without Frontiers, uduchowione San Jacinto czy nasycone elektroniką jego przeciwieństwo I Have The Touch – tyle wystarczyło, żeby wielu z nas – w tym i ja, wiernie śledziło każdy gest artysty przez następne cztery dekady. A Gabriel? Niewiele się zmienił. Wciąż jest kreatywny, zaskakujący, progresywny i mający coś ważnego do zakomunikowania swoim niezmiennie charyzmatycznym głosem.
Począwszy od stycznia, mogliśmy oczekiwać premiery nowego utworu w każdą pełnię księżyca. Uzasadnienie tego wyboru było zdecydowane i celowe. Dla Gabriela połączenie z naturą zawsze miało istotne znaczenie. To nie tylko słońce, przyroda czy daleki horyzont, ale również zapatrzenie w niebo rozświetlone blaskiem księżyca, rozumiane jako element ludzkiego doświadczenia widzianego z nieco głębszej duchowej perspektywy. Jasna i ciemna strona człowieczeństwa oraz wzajemne emocjonalne powiązania są głównym motywem całego projektu, co przekłada się również na odrębne miksy Bright-Side i Dark-Side każdego z dwunastu utworów I/O [2023].
Sztuka nie powstaje w próżni. Niektóre jej aspekty świadomie lub nieświadomie przetwarzają elementy przeszłości. Charakterystyczna okładka płyty, zbór grafik towarzyszących każdej piosence, czy nawiązania stylistyczne są już dobrze rozpoznane przez zaangażowanych fanów i w dużym stopniu kalibrują ich oczekiwania. Gabriel jest weteranem w każdym znaczeniu tego słowa, a odrębne miksy nie zamierzają tego maskować. Jego głos zestarzał się jak wyborne wino – niesie w sobie ciężar wieloletnich doświadczeń, a jednocześnie wciąż potrafi zahipnotyzować ujmującą bliskością.
Utwory Gabriela odnajdują optymizm w płonącym świecie, a ich przekaz miesza się z bogactwem aranżacji, przez które bardziej niż zwykle przebija się refleksyjny ton, co zmusza słuchacza do zwracania baczniejszej uwagi na każde słowo i nutę. W świecie powierzchownego artyzmu Gabriel chciał sięgnąć głębiej. Nie spiesząc się z płytą, pozwolił każdej piosence ewoluować w wielowarstwowe eksplozje struktur brzmieniowych i tekstów, co w dużym stopniu utrudnia rzetelne opisanie odczuć związanych z poszczególnymi nagraniami. Ale jedno z nich zwróciło na mnie szczególną uwagę. Playing for Time – krucha przejmująca ballada, cicho zmierzająca do dramatycznego punktu kulminacyjnego.
Utwór przedstawia Gabriela wspinającego się na wzgórze, podobnie jak w jego debiutanckim singlu Solsbury Hill, ale tym razem zagubionego we wspomnieniach i myślach o upływającym czasie. Biorąc pod uwagę wiek artysty i rozmiar luki dzielącej I/O od Up [2002], w mojej głowie pojawiła się chwiejna myśl, czy przypadkiem nie jest to zawoalowany przekaz sugerujący ostatnią, pożegnalną płytę z oryginalnym materiałem.
I/O, to nie tylko kolejny rozdział w imponującej karierze Gabriela, ale również głęboka podróż przez ludzkie doświadczenia, widziane zarówno w blasku światła, jak i pod kroplówką księżyca. Peter Gabriel pozostał wierny swojemu niepodrabialnemu stylowi, zdolnemu zaskakiwać i inspirować. Bez pośpiechu i z precyzją w szczegółach przypomina, że wciąż jest blisko nas, a jego magia trwa nadal.
Real World, 2023
Foto: Joi Ito
Moja osobista dyskografia Gabriela kończy się na "Us", ale szacunek pozostał.
OdpowiedzUsuńI właśnie ten szacunek sprawia, że wielu słuchaczy, w tym i gospodarz nie zdobędą się na szczere wyznanie, że i/o złożone w całość jest co najwyżej przeciętne. No cóż, bombastyczna produkcja, reżyserskie zabiegi i długa lista płac, w niczym nie pomogą, gdy materiał wyjściowy jest w dużej części iluzoryczny i narzuca wymęczony, ciężki jak ołów ponury ton pozbawiony spontaniczności. Gabriel jest bardzo utalentowanym artystą, ale uważam, że szczytową formę ma już dawno za sobą. i/o, o tym boleśnie przypomina.
UsuńTrzeba jednak zauważyć, że ten "ciężki jak ołów ponury ton" nie wziął się znikąd. Dalekowzrocznie wpisuje się w czas i miejsce. Świadomie ilustruje obraz otaczającego nas świata, który coraz bardziej zwraca się przeciwko nam. Czujność Gabriela w tym względzie sięga daleko wstecz, a na i/o przybiera tylko zaktualizowaną formę.
UsuńSzkoda tylko, że ta "zaktualizowana forma" nie objęła samej muzyki, która utkwiła w estetyce lat 80.
UsuńTrudno wymagać od 73-letniego Gabriela, żeby skakał po scenie w masce lisa czy w przebraniu nieogarniętej małpy, jak to bywało w dalekiej przeszłości. W międzyczasie zmieniło się wszystko. Nawiązań do najlepszych momentów w dyskografii Gabriela na i/o nie brakuje, a płytę włączam do swojej kolekcji z wielką przyjemnością.
OdpowiedzUsuńekstaza dla dinozaurów
OdpowiedzUsuńJak zawsze przeginasz :)
UsuńPiękny album, a uśmiechnięta fotografia Petera Gabriela działa jak balsam.
OdpowiedzUsuń... i w porównaniu ze zdjęciem okładki idealnie wpisuje się w jasną i ciemną stronę płyty :)
UsuńCelna uwaga!
UsuńUwolniony od natłoku pracy wczorajszy wieczór poświęciłem I/O i to był bardzo dobry wybór. Nie mam wątpliwości, że Playing for Time dołącza do najważniejszych utworów Gabriela.
OdpowiedzUsuńJedna z najrzetelniej wyprodukowanych płyt tego roku.
OdpowiedzUsuń