W tym roku układ kalendarza wyraźnie sprzyja długiej majówce. Wystarczy trochę sprytu, żeby cieszyć się tygodniową przerwą od intensywnej pracy, nauki czy natłoku codziennych obowiązków. Część z nas planuje aktywność na świeżym powietrzu i nerwowo zerka na prognozę pogody, wypatrując długiego ciągu słonecznych dni. Mój satelitarny radar rzadko się myli. Jest dobrze. Za oknem bezchmurne niebo i bezpieczne +20. Od porannej trasy biegowej już się nie wykręcę, a na majową wycieczkę wybrałem towarzystwo dwóch zespołów, których muzyka bez wątpienia zapewni poczucie spokoju, w nieprzerwanym chaosie świata zewnętrznego.
Pochodzący z Bogoty kolumbijski BALTHVS jest czołowym reprezentantem rockowej rewolucji w ich ojczystym kraju, w którym uwarunkowany historycznie styl życia długo opierał się wpływom zachodu czy też młodzieżowej kontrkulturze. Muzyka założonego cztery lata temu tria, błyskawicznie przedarła się do globalnych mediów za sprawą eklektycznego stylu grupy, zgrabnie łączącego elementy muzyki Bliskiego Wschodu, psychodelii, funku, surf rocka, disco i cumby. Ich meandrujące brzmienie polega na swobodnym przepływie energii unikającej wzmożonych uniesień, co pozwala przekierować uwagę słuchacza na szereg chwytliwych, pokrytych psychodeliczną aurą pomysłów stylistycznych, które wydawały się już dawno wyczerpane. BALTHVS wyróżnia zauważalna obecność na wielu znaczących festiwalach, błyskotliwe improwizacje na żywo i płodny dorobek. Od momentu powstania wydali niezliczoną ilość singli oraz dwie duże płyty, aktywując wielomilionową sieć streamingowych połączeń na całym świecie.
Na ubiegłorocznej płycie BALTHVS – Third Vibration, trio postanowiło stworzyć rodzaj dusznego brzmienia będącego podstawą dla eksploracji wielu gatunków muzycznych pochodzących z różnych części naszego globu. Stylistyka grupy jest płynna na każdym z jedenastu nagrań. Bazuje na uporze i plastycznej delikatności w gładkim przemieszczaniu się przez dźwięki. Przekształca się wraz z nastrojem. Zmienia swoje oblicze wraz z porą dnia czy pogodą. Jeśli jesteś zestresowany, kojący All is One na pewno złagodzi napięcie. Jeśli chcesz tańczyć, housowa wibracja Cosmic Boogie zapewni odpowiednią ilość pozytywnej energii. W obrębie Third Vibration zawsze jest coś nowego do odkrycia: gitarowe solo, szeptane teksty ukryte między ścieżkami czy psychodeliczny kontekst, w muzyce BALTHVS nabierający zaktualizowanej symboliki.
Z kolei nowy album A La Sala [2024] teksańskiej formacji Khruangbin mogę śmiało nazwać koszmarem recenzenta. Ich przywiązanie do powtarzalnego brzmienia mającego wiele wspólnego z obrazowo rzecz ujmując, wyluzowanym spaghetti opartym na funkowym fundamencie rytmicznym, zwiewnych akordach, wokalnych uniesieniach i mglistym pogłosie, od czasu debiutu w zasadzie jest niezmienne. Natychmiast wyzwala szereg opisowych przymiotników: chęć głębszego spojrzenia na majowy błękit nieba, odległą linię horyzontu czy zapatrzenie w gasnący blask zachodzącego słońca. Instrumentarium wciąż jest takie same: gitara, bas, perkusja, drobne wtrącenia organów Hammonda, odległy wokal, odpryski nagrań terenowych – niby nic nowego, a jednak muzyka Khruangbin zawsze prowadzi słuchacza do ściśle określonego miejsca, chociaż paradoksalnie sama w sobie jest niejasna. Poprzez fizyczny wkład muzyków grających określone dźwięki, upodabnia się do letniej bryzy obejmującej kontynenty, style i dziesięciolecia.
Album otwiera wolno płynący utwór Fifteen Fifty-Three, który pozwala słuchaczowi odpowiednio skalibrować nastrój. Cząstki nagrań terenowych przywołują konkretne miejsca, podczas gdy senna atmosfera utworu oparta na prostej gitarowej melodii jasno określa kierunek, w którym Khruangbin zmierza. May Ninth to urocza spokojna ballada przywodząca na myśl fantazyjne dziecięce marzenie. Kompozycja wykorzystuje delikatny, elegancko zharmonizowany wokal pełniący rolę oszczędnego, ale niezwykle skutecznego motywu budującego atmosferę płyty.
Refleksyjną jednorodność utworów instrumentalnych uzupełnia żywy ciąg nagrań takich jak: Ada Jean, Pon Pón, Juegos y Nubes czy A Love International. Tutaj Khruangbin czerpie z szerokiej gamy popowych stylów, aby na ich zmiennym fundamencie zbudować jaśniejszy ton, a także potrzebne poczucie różnorodności. Każdy utwór tria jest okazją do stworzenia przewiewnego pejzażu dźwiękowego opartego na powtarzalnych schematach. Nie ma w tym nic złego. Khruangbin wciąż udowadnia, że może to zrobić bezbłędnie dowolną ilość razy.
Balthvs, Cubensis Records 2023
Khruangbin, Dead Oceans 2024
Foto: Colectivo Sonoro Magazine
To nie pierwszy raz, kiedy gospodarz ustawia mi cały weekend. Wielkie dzięki :)
OdpowiedzUsuńDwa odrębne tria z piękną muzyką, która ma wiele ze sobą wspólnego. Dużo słońca życzę!
OdpowiedzUsuńWzajemnie
UsuńTeledysk Balthvs fragmentami przypomina "Set The Controls for the Heart of the Sun" Floydów. Zacne.
OdpowiedzUsuńRower na majówkę gotowy?
UsuńTak. Właśnie siedzę przy mapie i obmyślam trasę.
UsuńOooo ....fajne samochodowe kawałki. Pozdrawiam zza kółka!
OdpowiedzUsuńNiewierny Tomasz jak zwykle utrudzony
UsuńJeszcze jutro, a potem tydzień wolnego.
UsuńGitarowe rzemiosło w obu kapelach budzi mój respekt.
OdpowiedzUsuńWkręcający ten BALTHVS. Na żywo wypadają jeszcze ciekawiej.
OdpowiedzUsuńJak się okazuje, wystarczy gitara, bas i perkusja, żeby robić całkiem sensowne kawałki.
OdpowiedzUsuń