Rzetelna ocena ostatniej dekady nie jest łatwa, ale trudno wskazać konkurencyjny zespół z folkowymi korzeniami, który cieszyłby się większą popularnością czy wywarłby większy wpływ na współczesne oblicze gatunku niż Fleet Foxes. Gdy uważnie prześledzimy dyskografię, bez trudu zauważymy, jak grupa szczodrze obdarowała słuchaczy niezwykłym zestawem piosenek, zaczynając od głośno wybrzmiewającego debiutu, poprzez bogato zaaranżowany Helplessness Blues [2011], progresywne instrumentacje i awangardowe kompozycje Crack-Up [2017], aż po wyzwolone melodie ostatniej płyty studyjnej Shore [2020]. Wprawdzie sympatycy twórczości Fleet Foxes korzystając z różnych źródeł, wielokrotnie zetknęli się z nagraniami koncertowymi zespołu, ale żadne z nich nie było tak pełne i tak dobrze wyprodukowane, jak zarejestrowany 10 sierpnia 2022 roku i oficjalnie wydany kilka dni temu Live On Boston Harbor [2024].
Dla wielu sympatyków trzypłytowa wersja winylowa Live On Boston Harbor z całą pewnością stanie się godnym zwieńczeniem całej kolekcji. Udało się tu wydobyć wszystkie najlepsze cechy zespołu i umieścić je na pierwszym planie miksu, co pozwala na krystalicznie czysty odsłuch, który podkreśla koncertową magię Fleet Foxes, ale też trójwymiarowy, niemalże namacalny urok całego wydarzenia. Dwadzieścia siedem utworów, w zasadzie obejmuje pełną dyskografię grupy i koncentruje się na wydobyciu samych perełek. Tracklista w pierwszej części płyty skłania się ku najnowszemu wydawnictwu, rozpoczynając od Wading In Waist-High Water, Sunblind i Can I Believe You. Uwade Akhere, która udzielała się wokalnie na studyjnym Shore, teraz dołącza do zespołu na scenie, używając uduchowionej barwy głosu, aby stworzyć odpowiednią atmosferę.
Jednak nikt i nic nie jest w stanie przebić rzetelności wokalnej gitarzysty i lidera zespołu Robina Pecknolda, który w kilku fragmentach koncertu potrafił całkowicie zahipnotyzować publiczność. Szczególną uwagę przyciągają wszystkie piosenki wykonane na głos i gitarę akustyczną, które na płycie układają się w rozmarzone wyspy szczęścia na przemian uzupełniane mocniejszymi utworami. I chociaż nie ma tutaj słabych punktów, to z pewnością są momenty kulminacyjne. Wykonanie Featherweight dorównuje każdemu blaskowi, który sprawił, że był to jeden z najjaśniejszych momentów Shore. Lśniące, naturalne piękno Going-To-Sun-Road wypada jeszcze lepiej z Uwade Akhere śpiewającą na tle instrumentów dętych. Z kolei For A Week Or Two, It's Not My Season, Montezuma czy In The Morning brzmią tak intymnie, że można poczuć wibracje pudła gitary akustycznej lidera.
Absolutne szczyty tego występu pochodzą jednak ze starych klasyków. The Shrine / An Argument to wciąż niezatapialny klejnot w koronie – tutaj wykonany niemalże ze zdwojoną atencją, i to nie tylko dzięki genialnemu występowi wokalnemu Pecknolda, ale również niesamowitej pracy całego zespołu, w tym sekcji instrumentów dętych robiącej tutaj wspaniałą robotę. Na jeszcze wyższy poziom energii wdrapuje się kończący show Helplessness Blues, który odpowiednio wydłużonym zakończeniem zamyka koncert falą emocji tak intensywnych, że aż zwala z nóg.
Anti, 2024
Foto: New Musical Express
Fantastycznie, że tego materiału można posłuchać i jednocześnie w całości obejrzeć, bo energia koncertu kapitalna, pięknie dokumentująca coś, co może się już nigdy nie powtórzyć.
OdpowiedzUsuńNad zamówieniem tego winyla nie zastanawiałem się ani sekundy. Jak dla mnie zbyt wartościowa rzecz, żeby się ociągać.
OdpowiedzUsuńAż żal, że nas tam nie było, prawda?
OdpowiedzUsuńRobin Pecknold w absolutnie szczytowej formie. Są chwile, w których wpada lepiej niż w studio.
OdpowiedzUsuńPiękna rzecz!
Myślę, że wszyscy muzycy, łącznie z obsługą techniczną zasługują tutaj na wielkie brawa.
UsuńTrudno się nie zgodzić
Usuńwłaśnie takie płyty przechodzą do historii
OdpowiedzUsuńFajnie podkreślony, a właściwie wykrzyczany wers "Sunlight over me no matter what I do" w "The Shrine", aż ściska za gardło. Mocne, nawet mnie rusza.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że jest wersja wideo - wiele dopowiada.
OdpowiedzUsuńGospodarstwo z grubsza ogarnięte, więc bierzemy się za oglądanie i słuchanie.
OdpowiedzUsuńTak już z samego rana?
Usuń..... to taki nasz mały bieszczadzki wakacyjny luksus.
UsuńPerfekcyjny zestaw samochodowy. Pozdrawiam z A1!!!
OdpowiedzUsuńPanie Marku, czy starym zwyczajem mógłby pan przetłumaczyć utwór The Shrine / An Argument?
OdpowiedzUsuńNie znam angielskiego, byłabym bardzo wdzięczna.
UsuńZszedłem w dół przez kurz i pył
do starej kamiennej fontanny, o poranku tuż po świcie
Pod nią były wszystkie monety,
które wypadły z rąk dzieci
one były tutaj, a potem odeszły
I zastanawiam się, co z nimi się stało,
co z nimi się stało
Światło słoneczne nade mną, niezależnie co zrobię
Jabłka latem, wszystkie zimne i słodkie
Każdy dzień mija dopełniony
Nie jestem jednym z tych, którzy błagają o litość
nie marzę o monetach z fontanny czy błyskotkach
Ale tego dnia dowiedziałaś się, że zostawiłem wszystkie pieniądze
I myślałem tylko o tobie
Cała ta miedź błyszczała pięknie
I zastanawiam się, co stało się z tobą,
co z tobą się stało
Światło słoneczne nade mną, niezależnie co zrobię
Jabłka latem, wszystkie zimne i słodkie
Każdy dzień mija dopełniony
Jabłka latem, wszystkie zimne i słodkie
Każdy dzień mija dopełniony
***
O poranku, budząc się wraz z upiornym światłem dnia
rozmytym jak zużyta skóra, słońce jest wielkości swojej połowy
Kiedy mówisz, ciężko ci spojrzeć w moje oczy
o poranku, o poranku
W korytarzu trzymając każdy list, który napisałem
Na podjeździe oddalasz się, wkładasz swój płaszcz
W oceanie zmywasz moje imię ze swojego gardła
O poranku, o poranku
W oceanie zmywasz moje imię ze swojego gardła
O poranku, o poranku
Jeszcze zostanę tu chwilę, patrząc na morze
a fale uderzą tak blisko, tak blisko mnie
Położę się na piasku i pozwolę Oceanowi
zabrać mnie daleko, jak pył unoszony przez bryzę
O poranku, o poranku
Z góry przepraszam za ewentualne nieścisłości.
OdpowiedzUsuńPodskórnie właśnie tego się spodziewałam. Niebywałe piękno zburzone erozją miłosnego związku. Serdecznie panu dziękuję.
UsuńOd nagrania The Shrine, An Argument minęło już 13 lat, a to wciąż jeden z najciekawiej zaaranżowanych utworów ostatniego dwudziestolecia nieprzerwanie budzący mnóstwo emocji, a wszystko dzięki bogatej instrumentacji tak pilnie podążającej za przewrotną dramaturgią tekstu. Absolutny majstersztyk.
UsuńMogę tej piosenki słuchać na okrągło :)
OdpowiedzUsuńW wersji koncertowej ja też
UsuńDlaczego tylko w wersji koncertowej?
UsuńMoże dlatego, że jest bardziej zwarta i trzyma szybsze tempo
Usuń