Na płycie Bon Iver – SABLE [2024], Justin Vernon oferuje introspektywną trylogię premierowych utworów i wraca do swoich korzeni. Po dwóch dekadach muzycznej ewolucji obejmującej czteropłytową dyskografię, współpracę z artystami światowej sławy oraz intensywne trasy koncertowe, Vernon zatrzymał się, by zmierzyć się z wewnętrznym kryzysem. Minialbum jest świadectwem tych zmagań, a jednocześnie powrotem do bardziej intymnych form wyrazu artystycznego. Muzyk zrywa z gęsto zaaranżowanymi utworami z dwóch poprzednich płyt i wraca do folkowej akustycznej konwencji – jego głos, teksty i gitara stają się teraz głównymi składowymi projektu. SABLE brzmi jak osobisty dialog artysty z jego lękami, poczuciem winy i próbą naprawienia błędów, których nie sposób cofnąć.
Utwór Things Behind Things Behind Things otwierający płytę, został napisany w 2020 roku. Vernon konfrontuje tutaj swoje obawy, które nie dawały mu spokoju, doprowadzając do granic wytrzymałości. Powstający etapami tekst nagrania był dla artysty zaskoczeniem, jakby rodził się spontanicznie w trakcie rozważań nad przyszłością kariery muzycznej. Punktem centralnym, a zarazem najbardziej intymnym momentem sesji jest utwór Speyside wyrażający skruchę nad zranionymi relacjami. Ballada napisana w 2021 roku podczas pobytu artysty w Key West jest przejawem osobistego rozrachunku. Warstwa liryczna utworu uderza w bezpośredni ton. Tekst odarty z tajemnicy pozbawiony jest metaforycznej mgły, która towarzyszyła wcześniejszym wydawnictwom. Człowieku, tak mi przykro – śpiewa Vernon w końcowej części nagrania. Jest to jedna z najprostszych linii w jego karierze, a zarazem jedna z najgłębiej odczuwalnych. Z kolei finałowy Award Seasion napisany w trakcie spacerów wokół Lake of the Isles w Minneapolis, jest najnowszym z trzech utworów na płycie i odzwierciedla moment akceptacji zmian, jakie zaszły w życiu muzyka.
SABLE skoncentrowany jest na emocjach i procesie autorefleksji. Choć Vernon nadal korzysta z pomocy stałych współpracowników takich jak: Greg Leisz – gitara, Rob Moose – skrzypce, Michael Lewis – saksofon i Trever Hagen – trąbka, to jednak największy ciężar tej płyty spoczął na barkach lidera. Muzycznie to minimalistyczny powrót do początków kariery oparty na pięknie wyeksponowanej gitarze akustycznej. Justin Vernon robi tutaj coś niezwykle odważnego – otwarcie mówi o swoich słabościach. W tej intymności odnajduje klasyczne brzmienie, które – choć mniej wyszukane, przepełnione jest autentycznymi emocjami. To utwory pełne smutku, ale też nadziei na uzdrowienie. Vernon nie naprawia przeszłości, ale poprzez muzykę próbuje ją zrozumieć i zaakceptować to, czego nie może już zmienić.
Niemal równolegle z premierą SABLE Bon Iver uruchomił odrębną stronę internetową Counterpart, gromadzącą covery artysty wykonane przez anonimowych twórców. Na stronie znajduje się link do przesyłania wideo, audio lub zdjęć, które są losowo publikowane. Takie podejście ma sprawić, że odbiorcy skupią się na samej muzyce i interpretacji utworów, a nie na osobach je wykonujących. Celem projektu jest odpowiedź na pytanie: Dlaczego czujemy potrzebę zobaczenia ludzi stojących za piosenkami, które kochamy? Czy ktoś inny mógłby wcielić się w rolę Bon Iver? Czy esencja piosenki leży poza głosem, który ją po raz pierwszy zaśpiewał? Jeśli piosenka jest naczyniem, to kto jeszcze mógłby je wypełnić? Czy masz przyjaciela, który przypomina Justina Vernona? Ciekawostka nabiera rozpędu i warta jest poświęcenia uwagi.
Jagjaguwar, 2024
Foto: Jagjaguwar session screenshot
Bardzo sobie cenię taką formę artystycznej szczerości. Trochę mnie martwi aktualny wygląd Vernona, a może to tylko kreacja? Co by nie powiedzieć, 20 lat przeleciało nie wiadomo kiedy :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, zwłaszcza że te 20 lat również i sobie musimy dodać.
UsuńAtmosfera SPEYSIDE cofa mnie myślami do moim zdaniem najlepszego okresu w twórczości Bon Iver. Dzisiaj wróciłem sobie do mojej ulubionej płyty z okładką utkaną z mchu i paproci. Piosenki Holocene, Towers czy Calgary wciąż wydają się ponadczasowe i takiego Vernona lubię najbardziej.
OdpowiedzUsuńPo elektronicznych wycieczkach donikąd mam nadzieję, że ten reset przywróci cenionemu artyście wenę twórczą.
OdpowiedzUsuńObok tekstu, brzmienie gitary w SPEYSIDE fajnie rozpisanej na dwa kanały robi na mnie duże wrażenie. Niby mały drobiazg, a jednak kręci, szczególnie na słuchawkach.
OdpowiedzUsuńTeż zwróciłem na to uwagę.
UsuńFolkowe brzmienie wyjątkowo do Vernona pasuje. Wcale bym się nie obraził na jego nowy album w całości wypełniony piosenkami na głos i gitarę.
OdpowiedzUsuńMy również!
UsuńPrzyjemna muzyka, dobre teksty. Ale to nie jest to, na co czekałem od 5 lat. Gdyby SABLE został wydany w pierwszym roku pandemii, powiedzmy jako rodzaj otuchy, myślę, że te trzy kawałki uderzyłoby znacznie mocniej i na pewno miałyby większy sens, a tak, nie wiem za bardzo, co z nimi zrobić. Może rzeczywiście, jak ktoś napisał wyżej, są rodzajem resetu, jakiejś formy oczyszczenia, przegrupowania myśli. Duży znak zapytania jednak pozostał, na ten moment chyba jest jeszcze większy.
OdpowiedzUsuńPostanowiliśmy od czasu do czasu zaglądać na stronę Ivera - Counterpart, do której linkujesz. Projekt się rzeczywiście rozrasta i naszym zdaniem ma głęboki sens, bo pokazuje ilu wspaniałych, zdolnych, wrażliwych ludzi jest wokół nas, a za pośrednictwem tego projektu mają szanse pokazania swojej artystycznej duszy. Kilka wykonań naprawdę złamało nam serca.
OdpowiedzUsuń