Gdyby uzbroić się w cierpliwość i jeszcze trochę poczekać, z narastającej listy styczniowych premier bez większych przeszkód dałoby się wybrać pogodny album spoglądający w przyszłość z większym optymizmem, ale pierwsze dni Nowego Roku sprawiły niespodziankę, już na wstępie oferując bezkompromisowe dzieło amerykańskiej piosenkarki i autorki tekstów Ethel Cain zanurzone w mrocznych zakamarkach ludzkiej natury, które po sylwestrowej euforii bardzo szybko sprowadzi nas na ziemię.
Niespodziewany sukces poprzedniej płyty Preacher’s Daughter [2022] uczynił Ethel Cain gwiazdą dużego formatu. Z dnia na dzień doprowadził do zaniku prywatności, zderzenia z nachalnością słuchaczy, oraz całym zastępem rzekomo najwierniejszych fanów, którzy cynicznie przeinaczali jej twórczość, co wzbudziło u artystki większą irytację niż pomniejsze konsekwencje nagłej popularności. Może dlatego niepokojący, brutalnie szczery, odarty z iluzji łatwego życia Perverts [2025] tonie w mroku; przypomina współczesną Księgę Ozeasza, w której artystka wciela się w rolę proroka głoszącego wizje zepsucia i upadku. Album zmaga się z tematami bólu, społecznej izolacji oraz perwersyjnie zniekształconej miłości, ukazując świat goniący za natychmiastowymi przyjemnościami prowadzącymi do duchowej pustki. Cain intensywnie eksplorująca grząskie zakamarki ambientu, już od pierwszych minut jasno daje do zrozumienia, że nie zamierza podążać ścieżkami chwytliwych przebojów okupujących świat popkultury.
Wszystkie kluczowe elementy płyty przeplatają nagrania instrumentalne. Utwory takie jak: Etienne, Thatorchia czy Pulldrone wprowadzają słuchacza w świat dark ambientu i przygotowują grunt pod kompozycję Vacillator, którą można uznać za jeden z najmocniejszych punktów kariery muzycznej Ethel Cain. To jedyny utwór na płycie z udziałem perkusji. Nagranie wyróżnia bogata w szczegóły, stopniowo narastająca aranżacja uzupełniona warstwami pogłosów i zdublowanych harmonii, która ostatecznie eksploduje w transcendentalnym finale. Cain zwraca się tutaj bezpośrednio do słuchaczy, prosząc o zatrzymanie emocji dla siebie i nienaruszanie jej prywatności. Centralnie umieszczony Vacillator to nie tylko muzyczna perła, ale również klucz do zrozumienia projektu jako całości, zwieńczony prośbą o dystans i wzajemny szacunek. Jakby nie było natarczywe, bezgraniczne uwielbienie czasami nazywane miłością, szybko może zniknąć lub wyprowadzić na manowce.
Dziwnie ciężki ten początek roku w muzyce, kulturze i realnej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuń....... jakby coś złego wisiało w powietrzu :)
UsuńZaskoczyła mnie mroczna atmosfera tej płyty. Taki "Punish" czy "Vacillator" wybrzmiewają jak zmutowane wersje nieznanych utworów This Mortail Coil.
OdpowiedzUsuńDzisiaj 13, pierwsza noworoczna pełnia i wilczy księżyc. Do tytułu i atmosfery płyty wszystko pasuje idealnie!
OdpowiedzUsuń