Dyskografia Stevena Wilsona to zbiór wzlotów i upadków napędzanych jego nieustannym pragnieniem eksploracji nowych obszarów dźwiękowych. Teraz, jeden z najbardziej wpływowych wizjonerów rocka progresywnego postanowił stworzyć rodzaj muzycznego słuchowiska dla naszych uszu i wyobraźni. Tracklista The Overview podzielona jest na dwie rozbudowane kompozycje, z czego druga składa się kilku podtytułów. Utwory czerpią z epizodycznych struktur fabularnej narracji, jak również z wielowarstwowych instrumentalnych wypadów płynnie operujących aranżacyjnymi kontrastami. Ballady przypominające łagodniejsze oblicze Porcupine Tree, współistnieją tutaj z pulsującą elektroniką i ścieżkami wokali razem poruszających się w efektownie zespolonej harmonii. Jak zawsze Wilson ożywia swoje pomysły, otaczając się doświadczonymi muzykami, z których wielu to jego długoletni współpracownicy. Gra Craiga Blundella na perkusji, ekspresja klawiszowca Adama Holzmana, mocne linie basowe Nicka Beggsa oraz skomplikowane tekstury gitarowe Randy’ego McStine’a, w kilku fragmentach płyty mocno zapadają w pamięć, ale na The Overview Wilson zauważalnie odchodzi od jawnych zapożyczeń z rocka progresywnego lat 70. Zamiast tego czerpie z własnego, już ukształtowanego języka dźwiękowego, który momentami wywołuje wrażenie déjà vu, aczkolwiek ta znajoma stylistyka może pozostawić słodko-gorzki posmak.
Muzyk ponownie mierzy się z formą progresywnej suity, jednak z mieszanym skutkiem. Choć wcześniej tworzył utwory o podobnej długości, jak Raider II, to The Overview jest bliższe Procupine Tree – The Incident [2009], gdzie kompozycje były częścią większej całości, a jednocześnie mogły funkcjonować jako samodzielne utwory. I podobnie jak w przypadku The Incident, pewnym problemem jest brak czytelnego emocjonalnego rdzenia, co sprawia, że album w dużych fragmentach wydaje się beznamiętny, jakby materializował się gdzieś obok nas. Intensywne wzloty nigdy nie osiągają takiego poziomu, by uzasadnić wcześniej budowanie napięcie, a instrumentalna ekwilibrystyka nie wnosi nic, czego byśmy już wcześniej nie słyszeli. Zatrzymującym wyjątkiem są jazzrockowe nuty przemykające pod koniec płyty, ale jeśli ktoś szuka popisu techniczno-produkcyjnych umiejętności Wilsona, lepiej sięgnąć po The Harmony Codex [2023], który w pełni eksponuje jego talent w tym zakresie. Jeśli chodzi o duży album progresywny z silniejszym ładunkiem emocjonalnym jednocześnie zachowujący nowoczesne brzmienie, prawdopodobnie lepszym wyborem będzie Hand. Cannot. Erase [2015], a dla sympatyków dopracowanego połączenia space rocka, ambientu i progresji, Procupine Tree – The Sky Moves Sideways [1995] może okazać się niezastąpiony.
The Overview to Wilson z dużymi ambicjami, które jednak nie do końca przekonują. Album jest znakomicie wyprodukowany, ale niewystarczająco uzasadniony i ostatecznie nie potrafi usprawiedliwić swojego istnienia poza aspektem technicznej biegłości. Wilson wielokrotnie eksplorował już podobne idee w innych konfiguracjach, osiągając znacznie lepsze rezultaty, przez co solowy The Overview bardziej sprawia wrażenie blefu niż mocnej artystycznej deklaracji, co wcale nie stoi na przeszkodzie z płytą się zaznajomić, a z niektórymi fragmentami nawet zaprzyjaźnić.
Fiction, 2025
Foto: Kevin Westenberg
Z The Overview, Wilsona mam dokładnie ten sam problem, co z wydanymi w ostatnim czasie płytami Davida Gilmoura, Jona Andersona z nowym zespołem mającym imitować lub zastąpić Yes, czy najnowszym Jethro Tull. Każde z tych dzieł wręcz epatuje stylistyką oddającą najważniejsze cechy, do których większość z nas zawsze się odwołuje. I niby wszystko się zgadza, jest na swoim miejscu, a jednak moje oczekiwania - być może zbyt wygórowane, za każdym razem bardzo szybko zamieniały się w rozczarowanie. Tak również jest tym razem. Album Wilsona wpada jednym uchem, wypada drugim i niewiele z niego zostaje. Pomimo biegłości aranżacyjnej, instrumentalnej, produkcyjnej, sprawia wrażenie płyty wymęczonej, jakby rock progresywny dobiegał swojego kresu, co przecież jest nieprawdą. Dzisiaj dla osłody wróciłem do starszej płyty Procupine Tree – Signify. Taki Dark Mater wciąż gra fenomenalnie.
OdpowiedzUsuńDlatego trzeba szukać gdzie indziej - tam, gdzie nowe współczesne progresywne formy - a jest ich całkiem sporo, rezygnują z powielania klasycznych wzorców. Na The Overview moim skromnym zdaniem tylko częściowo się to udało. Co do Wilsona. W ostatnich latach bardziej sobie cenię jego działalność w roli mistrza konsolety studyjnej z doskonałym skutkiem remasterującego rockową klasykę i nie tylko. Ostatnio w HI-RES słuchałem efektu jego benedyktyńskiej pracy przy płytach Yes. Jestem zaskoczony, że z tych dość marnie nagranych analogowych taśm, można było wycisnąć jeszcze tyle detali.
UsuńWszystkich malkontentów Steven Wilson przykrywa czapką w poniedziałkowym notowaniu UK Official Charts debiutując na miejscu trzecim i tyle w temacie, a płyta jest świetna w każdym calu.
OdpowiedzUsuńOgromne rozbieżności pasjonatów muzyki w ocenie The Overview przeczą twojemu twierdzeniu.
UsuńZamiast bezproduktywnie się spierać, za radą Piotra zawsze można poszukać w innym miejscu i posłuchać głosu nowego pokolenia. W ubiegły piątek zainteresowała mnie premiera albumu nowojorskiej formacji YHWH Nailgun - 45 Pounds opierająca swoje gorące progresywne brzmienie na ataku instrumentów perkusyjnych. Dla głodnych wrażeń nowy album i dyskografia kapeli dostępne są na Bandcampie.
OdpowiedzUsuńw punkt!
Usuń