Przejdź do głównej zawartości

Samotni ludzie u władzy


Przynoszę im żółć
Oczyszczam pragnienia
Monety na ich oczach
Przycinam kwiaty
Bezdusznych przywódców
O, drżą w wieżach
Samotni ludzie u władzy
Opuszczeni przez Boga


Teraz światem rządzą słabi ludzie przeżarci gnijącymi ideologiami. Codzienna brutalność i przytłaczająca skala, z jaką jesteśmy poddawani ich wynaturzonym zachciankom, jest niemożliwa do zrozumienia. Już im nie wystarczy, że są wszędzie i mogą robić wszystko, co zechcą. Coraz bardziej przypominają czarne dziury, których zachłanności nie można zaspokoić. Gołym okiem widać, jacy są nieszczęśliwi, zakompleksieni, otępiali, a nade wszystko bezgranicznie samotni. 

To nie fikcja, a rzeczywistość leżąca u podstaw nowego wydawnictwa Deafheaven Lonely People With Power [2025] – zaskakującej wolty, dzięki której grupa wychodzi z własnego cienia, dostarczając słuchaczom prawdopodobnie najlepsze dzieło w swojej karierze. Płyta jest zaktualizowanym studium władzy, chciwości, pożądania, fałszywej męskości i poczucia winy. Deafheaven zamyka nas w obskurnym motelu na obrzeżach miasta, snując opowieści o pierworodnym grzechu – o ojcu próbującym nawiązać więź ze swoim synem, wynajmując prostytutkę i o emocjonalnej traumie, która nigdy się nie kończy. Powraca wątek kiełkującej miłości i egzystencjalne pytania o sens życia w piekle na Ziemi. Co ważniejsze, ten album po prostu miażdży dopracowaniem wstrząsających tekstów i muzycznej dramaturgii.

Chociaż dwanaście premierowych utworów czerpie z dobrze już rozpoznanego katalogu brzmień Deafheaven, album potrafi wstrząsnąć słuchaczem, odkrywając zupełnie nowe terytoria. Wielowarstwowe metalowe galopady wracają w wielkim stylu, a George Clarke wskrzesza swoje demoniczne wrzaski. Jego głos nigdy nie brzmiał bardziej ekspresyjnie niż w przeszywającej kompozycji Incidental II, ani bardziej desperacko niż na wokalno-spazmatycznej ścieżce utworu Body Behavior. Z kolei Kerry McCoy i Shiv Mehra tworzą najbardziej diaboliczne gitarowe riffy, które po wysłuchaniu utworów Magnolia, Doberman czy Revelator, zdają się wyrywać prosto z piekielnych czeluści. 

Twarde podejście do pisania utworów sprawia, że każdy kawałek na Lonely People With Power wydaje się nie tylko istotny, ale wręcz kluczowy dla narracji całego albumu. Trylogia interludiów Incidental jest niezbędna: I – to zaskakujący ambientowy wstęp, II – przynosi nagły zwrot ku ciemności, a III – pięknie wprowadza słuchacza w finałowy etap płyty, z oślepiająco jasnymi syntezatorami i recytowanym wierszem Paula Banksa z zespołu Interpol. Jeśli album jako całość sprawia wrażenie doskonale przepracowanej kolekcji utworów, to Winona i The Marvelous Orange Tree są tym, co Lonely People With Power wynosi w stratosferę. Wiona po niebiańskim powoli budującym napięcie wstępie eksploduje dramatycznym finałem, sprawiając wrażenie najbardziej ambitnej kompozycji w dorobku Deafheaven. Po sieci krążą opowieści o perkusiście Danielu Tracym, który musi zanurzać ręce w lodowatej wodzie, żeby znieść brutalność występów na żywo – tutaj na pewno sobie nie pomaga i gra tak, jakby natychmiast chciał opróżnić cały magazynek. Z kolei The Marvelous Orange Tree godnie wieńczy historię zespołu o pisaniu odurzających finałów – brzmi monumentalnie, jakby żeglował w stronę wielkiego błękitu, tonąc w odległych pogłosach i zanikających przebłyskach. 

Lonely People With Power jest dziełem, które wywraca historię Deafheaven do góry nogami, zostawiając głęboko przeorane bruzdy tam, gdzie kiedyś zamaszystą kreską był naszkicowany Sunbather [2013]. Album kryje w swoim wnętrzu wiele uniesień, muzycznych zwrotów akcji i techniczno-produkcyjnych detali, które przed uważnym słuchaczem będą się odsłaniać stopniowo. To wartość sama w sobie, bo nie wyobrażam sobie, by ktoś nawet ze szczątkową wiedzą o blackgaze, nie znalazł tu czegoś dla siebie.


 


Roadrunner Records, 2025
Foto: Radek Zawadzki

Komentarze

  1. Niewierny Tomasz12 kwietnia

    O…dzisiaj konkretnie czyli tak jak lubię, a już myślałem, że gospodarz o nowym Deafheaven zapomniał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam w zwyczaju recenzowanych płyt co najmniej kilkukrotnie posłuchać, a że album obszerny, dość wymagający, wielowarstwowy, siłą rzeczy musiało to trochę potrwać.

      Usuń
  2. W ostatnich latach bardzo niewiele płyt rockowych miało moc pozostawienia mnie całkowicie bez słowa, ale "Lonely People With Power" właśnie to robi. Nie tylko ze względu na niesamowite umiejętności techniczne, które zostały zaprezentowane, że tak powiem na pełnym wypasie, ale także dla samej muzyki jako formy sztuki, która może wywołać głębokie emocje. Patrząc na dyskografię Deafheaven z perspektywy czasu wydaje mi się, że nawet mocno krytykowany ostatni album "Infinite Granite", odegrał tu istotną rolę, oswajając fanów z wypadami w stronę łagodniejszych klimatów, które na "Lonely People With Power" również są obecne, ale tym razem dopracowane z najwyższą starannością, a w zderzeniu z blackgaze’ową furią umożliwiają budowanie szerszych krajobrazów dźwiękowych, które zespół mądrze wykorzystuje. Kluczowe dla płyty utwory są ogromne, wciągające, zachowujące przy tym surową intensywność, która czyni ich muzykę tak wyjątkową. Jestem w siódmym niebie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rockmaniak12 kwietnia

    Bez dwóch zdań powrót do wielkiej formy

    OdpowiedzUsuń
  4. Owszem, album jest wielki, ale ta ekstremalna kompresja rani moje uszy. Może kiedyś, gdy pojawi się jakiś sensowny remaster.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blackgaze z założenia jest skrajnie brudnym dźwiękowo podgatunkiem metalu, więc na audiofilską przejrzystość w tym obszarze raczej bym nie liczył. Prawdopodobnie winyl, lub cyfrowy zrzut z czarnego krążka rozwiąże problem.

      Usuń
    2. I chyba w tym kierunku pójdę.

      Usuń

Prześlij komentarz