Przejdź do głównej zawartości

Słodko gorzki smak wolności



Przez całą karierę jako Amen Dunes, Damon McMahon chował się za ścianą hałasu i gęstych, preparowanych efektów. Jest nowojorskim undergroundowym muzykiem, który chwilę po dźwiękowej demolce usuwa się w cień, jakby celowo chciał uniknąć świateł rampy, błysków fleszy i odpowiedzi na banalne pytania: dla kogo jest muzyka – dla artysty, czy słuchacza i kim jest artysta?

Po ciężko brzmiącym debiucie Dia [2009] i na kolejnych plytach: Through Donkey Jaw [2011], a w szczególności Love [2014], Amen Dunes stopniowo odkleja całun niedostępności. Za namową znanego producenta Chrisa Coady'ego, w przestrzeni najnowszego projektu Freedom [2018], wreszcie pojawia się przebłysk światła. Jego teksty są bardziej osobiste, brzmienie uporządkowane, a na okładce płyty – chyba po raz pierwszy widzimy twarz McMahona, choć jeszcze z niepewnie opuszczonym wzrokiem.












Emocjonalny głos Damona McMahona na jego poprzednich płytach, był szczelnie opakowany pogłosem, który zacierał granice między wyrazistym rockiem, psychodelią i folkiem. Na Freedom, ścieżka wokalu zyskała atut transparentności, co nadało liryce jedenastu nowych utworów szczególną moc sprawczą. Teksty odnoszą się do "religijnych" cech muzyki i jej wpływu na przebieg życia, ale też przywołują obrazy burzliwej miłości i niepokoju bezsennych nocy. W nagraniach artysty często powracającymi tematami są również: ciężkie dzieciństwo, męskość, duchowość, walka matki z rakiem i jego trudne relacje z ojcem, mocno wyeksponowane w tekście singla Blue Rose, promującego album. "Nie byłeś dla mnie zbyt wielkim mężczyzną, ale jesteś jedyny, jakiego kiedykolwiek miałem."

Trzeba posłuchać: Blue Rose, oraz Miki Dora






Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Global Net

Komentarze