Muzyka przypadkowa?



Podczas gdy giganci Manchesteru – New Order i The Stone Roses, mogą spokojnie żyć w cieniu własnej legendy, debiutanci z trzyosobowej formacji W. H. Lung, starają się znaleźć indywidualną niszę, czerpiąc inspiracje z twórczości dawnych i współczesnych architektów dźwięku. W tym ekspresyjnym i pewnym siebie debiucie jest wiele mikroskładowych, które sugerują, że młody zespół jest w stanie wyrzeźbić swoje unikalne oblicze.

Nie ma żadnych wątpliwości, że członkowie W. H. Lung, mają dobry gust muzyczny. Brzmienie ich płyty Incidental Music [2019], nawiązuje do sygnatur dźwiękowych formacji: Can, Faust, Neu!, LCD Soundsystem, Future Islands, Everything Everything, Dutch Uncles. Ale jeśli zamierzasz z głośnym przytupem wydać debiutancki album, który tak wyraźnie czerpie z dorobku wymienionych legend, wypadałoby – przynajmniej w jakiejś części, rozwinąć ich pomysły i wymienić mocno zużyte szablony. Manchesterskie trio – być może w nadziei, że nowe pokolenie nie odnajdzie kontekstu, idzie tutaj na skróty i momentami dość nachalnie powiela to, co działo się wcześniej. Incidental Music, jest zatem rozczarowująco bezpiecznym albumem jeśli chodzi o zakres muzykalności, ponieważ doświadczony słuchacz z łatwością jest w stanie uprzedzić kierunek, w jakim będzie podążać każda piosenka.

Płuca chłopaki mają. Album rozpoczyna dziesięciominutowy utwór Simpatico People, pokazując mocne strony zespołu. Modularne syntezatory, spiętrzona linia gitar i potężne uderzania w bębny tworzą narastające intro, uskrzydlone za pomocą chwytliwego motywu gitarowego. Tempo powoli wzrasta, oferując natarczywy pulsujący rytm. Pojawia się drżący wokal, powtarzane niczym mantra pytanie: "czy to ja?", a wraz z nim odczucie, że mamy tutaj do czynienia z energią skalibrowaną na czasy współczesne – niespokojną, pędzącą, bezbożną, jako żywo przypominającą twórczość zespołu Hookworms, z początkowego okresu działalności. 

Najlepsze nagrania Incidental Music, łączą zimno brzmiącą elektronikę z berlińskimi dźwiękami wczesnych lat 70, z postpunkowymi wpływami i rockową progresją. Główna atrakcja albumu – singiel Nothing Is, wabi zniewalająco obłąkanym szaleństwem. Dla odmiany Second Death Of My Face zaprasza do tańca klubowym pulsem i prostą linią melodyczną. Warto zwrócić uwagę na finałowy Overnight Phenomenon – to kolejny ważny punkt na płycie. Utwór jako jedyny, nie jest obciążony cieniem zapożyczeń. Żałuję, że jestem zbyt stary, żeby być w jego centrum – bo znaleźć tu można młodzieńcze poczucie autentyczności, a być może zalążek przyszłego brzmienia, zaopatrzonego w nowoczesną popową wrażliwość. 

Trzeba posłuchać: Simpatico People, Nothing Is, Second Death Of My Face





Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Global Net

Komentarze

  1. Niewierny Tomasz07 maja, 2019

    Simpatico People, Nothing Is - świetne połączenie elektroniki i nowofalowej zadziorności. Co za energia! Czy tylko ja w Simpatico People, od 06:05' słyszę Kraftwerk?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bartek Sikora07 maja, 2019

      W istocie. Elektroniczny ozdobnik brzmi trochę, jak cytat wyjęty z fragmentu Computer World.

      Usuń

Prześlij komentarz