Ale tutaj iskrzy!




Ten zupełnie niezwykły, nowojorski duet amatorów, na co dzień pracujących w różnych branżach, medycznej i prawniczej – Rick Brown, od lat zafascynowany wszelkimi odmianami bębnów i gitarzysta Che Chen – obojgu zdarza się również grywać na saksofonie; tworzy eksperymentalną formację 75 Dollar Bill, czerpiącą inspiracje z muzyki mauretańskiej i afrykańskiego bluesa. Na trzeciej, podwójnej płycie I Was Real [2019], zespół poszerzył swój skład o kolejnych muzyków i instrumenty, zachowując swój pierwotny styl. Brzmienie grupy stało się teraz wystarczająco duże, aby dodać elementy jazzu i postrocka, pomiędzy którymi swobodnie prześlizgują się nie-zachodnie pasma, podszyte transową, szamańską energią. Z pewnością nie jest to album ściśle wakacyjny, z drugiej jednak strony niespożyty ogień większości kompozycji, nie stanowi jakiejś szczególnej przeszkody w odbiorze muzyki. Tutaj nic nie jest kłopotliwe, ani nie stosowne. 

Twórcza radość muzykowania udziela się grupie już od pierwszego utworu Every Last Coffee or Tea, mutującej mieszanki pustynnego bluesa, globalnych rytmów i w dużych fragmentach, improwizowanej psychodelii. Wymienione składowe zbudowane na hipnotycznych powtórzeniach, dają nam głęboko satysfakcjonujący krajobraz dźwiękowy – wystarczająco rozległy, aby skierować zainteresowanie na pozostałą część nagrań. Weźmy na przykład skale i barwy. Saksofon przeciwko gitarze w Tetuzi Akiyama – brzmienie, które kiedyś genialnie konstruował Mark Hollis – tutaj zrealizowano za pomocą spontanicznych metod. Perkusja również korzysta z tego dobrodziejstwa, po czym wszystkie detale, sklejki, znaczniki – jak u Hollisa, szybko wygasają, aby ustąpić miejsca kluczowym nośnikom utworu. Uwagę przyciąga kilka wersji nagrania WZN, co jest skrótem słowa wezin, które w Mauretanii i północno-zachodniej Afryce, oznacza szczególny rodzaj piosenek tanecznych granych na weselach. W tych punktach 75 Dollar Bill, zbliża się najbardziej do swojego oryginalnego brzmienia, szczególnie w poruszającej klepki wersji WZN#3. Biorąc pod uwagę, że muzyka nowojorczyków jest z natury gęsta, transowa a co za tym idzie dość jednostajna, warto do płyty podejść systemowo – może więc nie wszystko na raz. Rzecz w tym, że wystarczy kilka utworów, żeby taką konwencję oswoić i jednocześnie się nie zmęczyć.

Trzeba posłuchać:  Every Last Coffee or TeaTetuzi Akiyama, I Was Real, WZN#3





Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Global Net

Komentarze