Spełnione obietnice

 


Osiemdziesięcioletni Pharoah Sanders jako kluczowy saksofonista kosmicznej odysei Johna Coltrane'a, partner uduchowionych poszukiwań Alice Coltrane i formacji Sun Ra, pozostaje ostatnim arbitrem i żywą legendą spiritual jazzu. Na płycie Floating Points, Pharoah Sanders & The London Symphony Orchestra Promises [2021], Sanders po kilkunastu latach kontemplacyjnej izolacji wraca jako jeden z trzech równoprawnych filarów definiujących niezwykłe dzieło złożone z elementów muzyki klasycznej, jazzu i elektroniki. Brytyjczyk Sam Shepherd – twórca całego zamieszania i założyciel ruchomej formacji Floating Points, w dziewięciu krokach Promises wzbrania się przed umieszczeniem własnych pomysłów w nostalgicznej strefie free jazzu. Z udziałem sekcji smyczkowej The London Symphony Orchestra tworzy absorbujące pejzaże dźwiękowe umożliwiające muzykom przejście w brzmienia, tryby i nastroje, leżące poza ich strefami komfortu. 

Album jest wyjątkowym przeżyciem: nieprzewidywalnym, reaktywnym i złożonym z wielu subtelnych zawiłości. Kompozycja Shepherda jest pełna wdzięku, ze wszystkimi rozpoznawalnymi cechami jego elektronicznych produkcji: dramatycznym wznoszeniem się i opadaniem, niejasnym dialogiem pętli dźwiękowych oraz władczą powłoką tekstur – na Promises, mistrzowsko podkreśloną unikalnym brzmieniem saksofonu Sandersa. 

Od chwili włączenia przycisku "play", płytę rozpalają emocje, które trudno jednoznacznie nazwać. Album budzi do życia błyskotliwa pętla dźwięków złożona z kilkunastu nut klawiszy. Falujący motyw powtarzany na początku większości utworów przywodzi na myśl uczucie przebudzenia  –  jakby coś, co było niejasne, zostało z czasem zrozumiane i stało się elementem organizującym cały projekt. W nagraniu Movement 1 saksofon Sandersa jest przenikliwy, klarowny, obłędnie wolny i co by nie powiedzieć – natychmiast kradnie serce. Rozkwita w pobliżu wahliwych nut, ale najwyraźniej nie jest z nimi związany. Jego instrument jest raczej metodyczny i poszukujący. Niesie ze sobą melancholię przeplataną cząstkami melodii, które stopniowo budują uczucie nadziei. 

W Movement 3 i 4, kiedy odważniej wkraczają struny sekcji smyczkowej, saksofonista modyfikuje swoją obecność, aby dopasować się do ich wysokiego rejestru. Nagranie nasycone przestrzennymi klawiszami Shepherda przenosi nas w kosmologiczne rejony, podczas gdy Sanders niespodziewanie odkłada instrument na bok i zaczyna bezsłowną, psychodeliczną wokalizę na styku jawy i snu. Na Movement 5, ścieżka saksofonu nabiera intensywności i wyraźnie góruje nad klawiszami pełniącymi tutaj rolę gwiezdnego akompaniamentu. Centralnym utworem Promises jest epicki, niemalże fabularny Movement 6. Natomiast Movement 8, zwraca uwagę kaskadą wibrujących dźwięków organowych w stylu Alice Coltrane. Z kolei pieczę nad atmosferą nagrania finałowego – podobnie jak w nagraniu centralnym, przejmuje The London Symphony Orchestra. Po cichym wstępie sekcji smyczkowej orkiestra wybucha krótkim punktem kulminacyjnym, a potem znika, gasnąc w wielkiej kropli przejmującej ciszy. 

Promises jest nośnikiem szczególnych emocji. Album potraktowany z należytą uwagą, odwdzięczy się mnogością opalizujących doznań, w których  –  choć na chwilę możemy znaleźć schronienie przed światem próbującym nas brutalnie podporządkować: odciąć od piękna, wolności i prawa do marzeń.




Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪✪☆☆ 8.3/10
Photo: Eric Wells-Nyström

Komentarze

  1. Tym razem, nie wypowiem ani jednego słowa o wartości tej płyty, ponieważ jest dla mnie bezcenna.

    OdpowiedzUsuń
  2. ... czy właśnie tak się czuje latanie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Niewierny Tomasz27 marca, 2021

    Przeczuwałem, że recenzja "Promises", pojawi się natychmiast.

    OdpowiedzUsuń
  4. < kantor wymiany >28 marca, 2021

    Mamy początek nowej dekady a już otrzymujemy album, który trudno będzie przebić. Mimo wielkich komplikacji zewnętrznych, poprzeczka została ustawiona bardzo wysoko. Dla nowej muzyki, to może być zapowiedź pomyślnego, ożywczego dziesięciolecia i obym się nie mylił.

    a Promises znokautował mnie w wielu aspektach naraz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Olga i Maciek28 marca, 2021

    Bezbłędne połączenie elektroniki, jazzu i klasyki. Świetna rzecz na nocną audiencję,
    "obietnice" stają się wówczas spełnioną rzeczywistością. Pozdrawiamy serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz