Nowy album Cassandry Jenkins właściwie miał nie powstać. Czując się wyczerpana po wydaniu bardzo dobrze przyjętej płyty An Overview On Phenomenal Nature [2021], brooklyńska artystka postanowiła rzetelnie wypełnić swoje obowiązki promocyjne, a potem zająć się zupełnie czymś innym. Gdyby utwór Hard Drive wyjęty z tego krążka, nagle nie stał się wiralem, być może nigdy by już nie zmieniła zdania.
Najbardziej uderzającą cechą Cassandry Jenkins zawsze był jej głos – finezyjny instrument, który nigdy nie wznosi się powyżej szeptu, a mimo to przekazuje tak wiele emocji. Atmosfera ostatniej płyty przedstawiała Jenkins jako awangardową piosenkarkę z folkowymi korzeniami, której twórczość często wykraczała poza ramy gatunku, zamieniając śpiew w spokojne, pewne siebie monologi. Centralnie umieszczona piosenka Hard Drive była tego znakomitym przykładem, a jednocześnie niepokojącą chwilą, która u wielu słuchaczy pozostawiła palącą ciekawość, dokąd artystka zaprowadzi nas kolejnymi nagraniami, jeśli takie powstaną. Teraz Cassandra Jenkins wraca z płytą My Light, My Destroyer [2024] – tym razem w bardziej przewrotnej formie, ale sugestywny głos, filozoficzne teksty i życzliwy duch zrozumienia pozostały na swoim miejscu.
Twórczość Jenkins wyróżnia spokojna aura, a jakikolwiek zamęt obecny w tekstach zazwyczaj zderza się z gładko podanym ambientowym folkiem, w który wpisuje się w medytacyjny charakter większości nagrań – przynajmniej tak było do tej pory. My Light, My Destroyer przewraca te oczekiwania do góry nogami w dość odważny sposób. Po zwiewnej balladzie Devotion otwierającej płytę, utwór Clams Casino włącza wyższy bieg zbudowany na rytmicznym wstrząsach gitary elektrycznej przypominających softrockowy triumf drugiej połowy lat 80. W podobnym kierunku zmierza piosenka Petco. Jednak artystka nie traci z oczu folkowych korzeni, a jedynie z pomocą większej liczby współpracowników, pomysłów i środków wyrazu rozszerza paletę emocji o zauważalną pewność siebie.
W warstwie lirycznej większości nagrań przewija się motyw eksploracji, z wieloma interludiami odnoszącymi się do przestrzeni kosmicznej. Jenkins wykorzystuje obserwację gwiazd do zgłębiania uczucia samotności: w balladzie Aurora, IL widzianej jako część wędrownej pracy muzyka, lub w centralnie umieszczonym utworze Omakase, rozwijającym cykl przemyśleń towarzyszących izolacji nadającej zmiennym odczuciom walor spójnej opowieści. Finałowy Only One unika jakiejkolwiek realnej konkluzji. To dobrze przemyślany sposób na zakończenie albumu pełniącego rolę cichego niszczyciela, ale w afirmatywnym znaczeniu tego słowa.
Może dlatego odsłuch My Light, My Destroyer w żaden sposób nie jest uciążliwy. Talent do pisania chwytliwych piosenek i uwodzicielski głos Jenkins są tutaj bardziej widoczne niż kiedykolwiek wcześniej, a okazjonalne gitarowe wzmożenie w połączeniu z organicznym stylem artystki wydaje się działać na jej korzyść. Umiejętność tworzenia czegoś nadprzyrodzonego, a jednocześnie tak namacalnie uziemiającego ludzkie doświadczenia, pozostaje niezmiennym wyróżnikiem twórczości Cassandry Jenkins. My Light, My Destroyer kończy się poczuciem niepewności, co ma głębszy sens, bo czy ktoś może wiedzieć, co przyniesie przyszłość? Tymczasem odurzeni triumfalnym celem życia wciąż pędzimy, by kochać, przeżywać, popełniać błędy i odradzać się na nowo.
Dead Oceans, 2024
Foto: Abbey Road Studio
Bardzo dobrze pamiętam jak kilka lat temu niespodziewanie przykleił się mnie kawałek Jenkins - Hard Drive. Z najnowszej płyty oznaczyłem sobie trzy piosenki: Aurora IL, Omakase oraz Only One, które podtrzymują atmosferę, a jednocześnie ciekawie rozwijają kilka motywów z poprzedniej płyty.
OdpowiedzUsuńGitara w "Clams Casino" robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńTo moja ulubiona piosenka :)
UsuńNie chcę się już śmiać sama. Wiedziałam, że nadszedł czas, aby odłożyć ten garnitur … hej ,hej, hej!
Im dłużej słucham tej płyty, tym bardziej doceniam jej wszystkie aranżacyjne smaczki.
OdpowiedzUsuńAlbum więcej niż solidny, ale moim zdaniem kilka dźwiękowych przerywników rozrzuconych pomiędzy utworami niczego szczególnego nie wnosi, a niepotrzebnie rozprasza uwagę.
Wyjąłeś mi tę myśl spod klawiatury
UsuńTak sobie słucham i się zastanawiam, czy przypadkiem nie jest to album pożegnalny Jenkins.
OdpowiedzUsuńWidać wyraźny progres, więc może jednak nie
Usuń